„Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają a muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podczas chodzenia.”
Natsya Kashnikov chce tylko dwóch rzeczy: przetrwać liceum bez żadnych osób,
które będą pouczać ją na temat jej przeszłości oraz sprawić, aby chłopak, który
zabrał jej dosłownie wszystko – tożsamość, duszę i chęć życia – zapłacił za to.
Historia Josh’a Bennett’a to nie sekret: każda osoba, którą kochał, opuściła
ten świat, aż w końcu, gdy chłopak miał 17 lat, nie został mu już nikt. Teraz,
wszystko czego Josh pragnie, to to, aby ludzie pozwolili mu zostać samemu,
ponieważ gdy Twoje imię jest synonimem śmierci, każdy ma tendencję do
pozostawienia Ci Twojej własnej przestrzeni. Każdy z wyjątkiem Nastyi,
tajemniczej, nowej dziewczyny w szkole, która zaczyna się kręcić wokół chłopaka
i nie ma zamiaru odejść, dopóki nie zyska wpływu na każdy aspekt jego życia.
Ale im bardziej Josh ją poznaje, tym większą jest ona dla niego zagadką. Kiedy
intensywność ich relacji się nasila, a pytania bez odpowiedzi zaczynają się
piętrzyć, chłopak zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek odkryje sekrety
ukrywane przez dziewczynę – albo czy w ogóle tego chce.
Komentarz: ,,Nienawidzę swojej lewej ręki. Nienawidzę na nią patrzeć. Nienawidzę, kiedy drży i zacina się, i przypomina o utraconej tożsamości. Ale i tak na nią patrzę, ponieważ przypomina mi również o tym, że znajdę chłopaka, który wszystko mi odebrał. Zamierzam zabić swojego mordercę. I zamierzam zrobić to lewą ręką.”
Nigdy
nie wierzę w napisy znajdujące się na okładkach książek, które mają zachęcić
czytelników do sięgnięcia po daną pozycję. Napisy typu: ,,Jest to zniewalająca
książka, której nigdy nie zapomnisz!” lub ,,Ta powieść powali cię na kolana, a
zakończenie nie da spokoju” uważam ogólnie za niesprawdzające się przy mojej
osobie, ponieważ w znacznej większości przypadków takie książki okazują się
słabe. Po co to całe fałszywe wychwalanie? Okej, sprzedaż sprzedażą, ale
niesprawiedliwością jest wciskanie kitu ludziom wydającym pieniądze na takie słabe
książki.

Inaczej
sprawy mają się przy powieściach w których takie zachęty się sprawdzają. Ale jak sami mogliście doświadczyć na
własnej skórze – zdarza się to bardzo rzadko. U mnie przytrafiło się to jak na
razie bodajże tylko raz w życiu i słowa ,,Ta książka złamie ci serce i sklei je
na nowo” przy Morzu Spokoju okazały się jak najbardziej prawdziwe.
,,Nie ma znaczenia, czy postępujesz odpowiednio, czy ubierasz się odpowiednio, zachowujesz się odpowiednio i przestrzegasz zasad, bo zło i tak cię dopadnie. Zło jest bardzo przedsiębiorcze i zaradne.”
Nie
będzie kłamstwem, kiedy powiem, że od początku do końca czytałam z zapartym
tchem, a kiedy nie czytałam to nie mogłam powstrzymać się przed ciągłymi
rozmyślaniami na temat tej powieści. Jest jak uzależniający narkotyk od którego
działania twoje serce jest rozszarpywane i sklejane na nowo, a emocje wylewają
się z ciebie falami. Od kiedy skończyłam Morze
Spokoju minął mniej więcej miesiąc, a ja nadal na wspomnienie czuję kłucie
w klatce piersiowej i zastanawiam się jak dalej potoczyły się losy głównych
bohaterów. Szaleństwo, prawda? Ale to tylko podkreśla jak wyjątkowa jest ta
książka.
To co
najbardziej się rzuca się w oczy to nietuzinkowi bohaterowie, którzy skrywają
tajemnice i podświadomie próbują zwalczyć demony przeszłości. Narracja jest
prowadzona w pierwszej osobie i ukazuje myśli naszej dwójki głównych bohaterów,
dzięki czemu mamy lepszy wgląd w ich uczucia i rozmyślenia, które pchają ich w
danym kierunku.
,,Tak więc wściekałam się. A potem wściekałam się jeszcze bardziej. I dalej się wściekałam. A kiedy jesteś wściekła tak długo, to zaczynasz nienawidzić. Przestałam użalać się nad sobą i zamiast tego znienawidziłam samą siebie. Żal był żałosny, nienawiść ustawiła wszystko jak trzeba. Wzmocniła moje ciało i moje postanowienie. A postanowienie było następujące: muszę się zemścić. Nienawiść wydawała się niebywale zdrowa.”
Natsya
od początku do końca intryguje nas swoją osobą i zaskakuje, kiedy odkrywa
jakieś pojedyncze informacje na swój temat. Zaś Josh przez swoją historię
pozwala nam zrozumieć, jak ciężko jest zbliżać się do ludzi, kiedy wszyscy
wokół ciebie umierają. Oboje przekazują czytelnikowi prawdy i zasady (albo ich
brak), jakie panują na tym świecie, a dodatkowo odkrywają prawdziwe oblicza
ludzi. I choć z początku mogłoby się wydawać, że książka jest jedynie
problematycznym romansem, to w rzeczywistości skrywa w sobie głębię – drugie
dno, które każdy pragnie dostrzec.
,,Ludzie tacy jak Josh Bennett i ja nigdy nie będą idealni. Przez większość czasu jesteśmy wręcz trudni do zniesienia. I to właśnie mnie przeraża. Bo nawet jeśli coś jest z początku idealne, to szybko musi się skończyć.”

Co do
wątku miłosnego to nic nie było proste i zwyczajne. Oboje trzymali się na
dystans, a zarazem coraz bardziej zbliżali się do siebie. Tak samo Josh jak i
Natsya podświadomie pragnęli swojej bliskości, a jednocześnie nie chcieli żeby
Te relacje zabrnęły zbyt daleko. Jako czytelniczka nie odniosłam wrażenia, żeby
ich związek był w jakiś sposób sztuczny. Wszystko było bardzo naturalne i
realistyczne, co za czym idzie można było lepiej zrozumieć i poczuć miłość,
która ich połączyła.
Właśnie.
Realizm i prostota, jakie w Morzu Spokoju
przeważają są niewątpliwie dużą zaletą. Bohaterowie są szczerzy, nie próbują
siebie oszukiwać i prawie zawsze walą prosto z mostu. Co do sytuacji i fabuły,
to nie ma żadnych upiększeń, jest jedynie ukazanie całego chlewu jakim jest
życie. Oczywiście, to nie znaczy, że nie ma jakichś przebłysków nadziei lub pozytywnych
aspektów życia – są! niekoniecznie w dużej mierze, ale są obecne! I to jest
właśnie tutaj piękne. Dzięki Joshowi i Natsyi możemy uwierzyć, że ludzi nie
spotyka jedynie zło, ale ukazuje się również niespodziewane dobro.
,,Ludzie mówią, że miłość jest bezwarunkowa, ale to nieprawda, a nawet gdyby była, to nigdy nie jest za darmo. Zawsze wiąże się z jakimiś oczekiwaniami. Wszyscy chcą czegoś w zamian. Jakby wymagali, żeby ta druga osoba była szczęśliwa, przez co automatycznie staje się odpowiedzialna za ich szczęście, bo nie mogą być szczęśliwi, póki ona nie będzie szczęśliwa.(…) Po prostu nie chcę takiej odpowiedzialności.”
Jeśli
chodzi o inne zalety książki to są nimi po pierwsze: poboczne postacie, które
również mają ogromne znaczenie na los fabuły – z ich przyczyny powieść nabiera
zupełnie innych barw i wyłania na światło dzienne swą wyjątkowość. Po drugie:
bardzo dobre tempo akcji, nie było ani zbyt chaotycznie ani zbyt nudnawo(
ogólnie rzecz biorąc: na żadnej stronie nie wiało monotonią). I po trzecie: zakończenie
jest naprawdę obiecujące i patrząc na moim przykładzie, zmusza czytelnika do
dalszego rozmyślania nad losami bohaterów.
,,- Przez cały tydzień nawet na mnie nie spojrzałaś. To śmierć dla mojej reputacji.
Moim zdaniem jego reputacji nie mogłaby zabić nawet bomba atomowa, a co dopiero tydzień obojętności z mojej strony, ale doceniam jego wiarę w mój potencjał.”
Dlatego też
podsumowując: Morze Spokoju jest
jedną z najbardziej niesamowitych książek, jakie do tej pory miałam okazję poznać.
Myślę, a nawet jestem pewna, że przypadnie do gustu każdemu niezależnie od płci
czy wieku. Uwierzcie mi, pokochacie Josha i Natsyę i na pewno o nich nie
zapomnicie.
,,Ludzie wierzą w Boga, ponieważ nie wierzą w samych siebie. Potrzebują czegoś, na czym mogą się oprzeć i na co mogą zwalić winę, zamiast wziąć odpowiedzialność za własne gówno: odchody, ekskrementy, brudy, błędy, wady.”
Uwielbiam ''Morze Spokoju'' <3 Tak jak ty :D
OdpowiedzUsuńW sumie jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale jak się nadarzy okazja to być może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńMorze Spokoju nadal okupuje mój regał, a ja nigdy nie mam czasu, żeby po tę książkę sięgnąć. W zasadzie po przeczytaniu losowych fragmentów chyba się jej odrobinę boję..., ale nie wiem czemu :D
OdpowiedzUsuńŚwietne, genialne i boskie :D Wiedziałam, że to będzie dobra książka, chociaż jak ją w wakacje kupowałam, to średnio pamiętałam o czym to ona miała być. Ale przeczytana w jeden dzień daje wiele do zrozumienia.
OdpowiedzUsuńZ tym narkotykiem to rzeczywiście masz rację. O ile dobrze pamiętam, "Morze spokoju" czytałam do czwartej nad ranem (a nie zdarza mi się to praktycznie nigdy). Co prawda nie zachwycałam się nią aż tak, jednak naprawdę miło ją wspominam. ;)
OdpowiedzUsuńOj nie, książka raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńWiem, że wszyscy się nią zachwycają, ale kiedy ja ją czytałam nie poczułam tego klimatu. Owszem było to coś nowego, ale dla mnie na barki bohaterów zostało za wiele nałożone...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie mogę się doczekać kiedy i ja przeczytam tą książkę! Tyle pozytywnego się o niej naczytałam, że jestem ją maksymalnie zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com