TOM
VII HERKULES POIROT

Komentarz: „Prawda, bez względu na to, jak okropna, jest zawsze ciekawa i piękna dla jej poszukiwacza.”
Znacie
to, prawda? Przychodzimy na kolację zbieraniny różnych jegomości, których
zebrał przy jednym stole zamożny gospodarz. Zbyt dobrze ich nie znamy. Tu
porozmawiamy, tam porozmawiamy. Wszystko cacy, ładnie. Później wrócimy do domu.
I otrzymamy niespodziewany telefon: Zamożny gospodarz nie żyje. Zamordowany.
Tylko… kto jest mordercą?
Agatha
Christie. Królowa kryminału, a ja jak do tej pory przeczytałam jej dwie książki…
Nie jest mi wstyd, nie czuję też zażenowania, że: jak to nie czytam Christie?, póki co jestem oczarowywana magią
kryminałów i dobrze się czuję z myślą, że przeczytałam jej dwa dzieła i że po obydwóch
wyniosłam same dobre wrażenia. Zabójstwo
Rogera Ackroyda jest, jak można wyżej zauważyć, siódmą częścią serii, gdzie
występuje detektyw Herkules Poirot. Troszkę zżerały mnie obawy typu: jest to
siódmy tom, nie znam tego bohatera, nie zrozumiem podtekstów nawiązujących do
poprzednich części… Jednakże jak się okazało w tym przypadku znajomość poprzednich
części chyba nie zobowiązuje, ponieważ otrzymałam historię w której Poirot
odgrywa względnie niszową rolę – jest gdzieś tam przy głównym bohaterze, coś
tam powie, coś wyjaśni, wysnuje teorię, ale najważniejsza jest ta zagadka, jej
rozwiązanie i odczucia opowiadającego, czyli doktora Shepparda – nie przeszłość
Poirota. Chociaż z drugiej strony, czułam się trochę nie w temacie, kiedy
przykładowo napomknął o swoim byłym partnerze, bądź rzucał jakieś aluzje
prawdopodobnie do jego poprzednich dokonań opisywanych we wcześniejszych tomach
– smuteczek, bo nie mogłam zareagować na oczko puszczane od Christie.
„Nigdy nie miej skrupułów powiedzieć mężczyźnie, co o nim myślisz. Mężczyźni są okropnie zarozumiali. I tak nie uwierzą, jeśli się mówi o nich coś niepochlebnego.”
Typowy
kryminał kojarzył mi się zwykle z grupką osób zamkniętych w pomieszczeniu: czy
to w domu/pociągu/na statku czy na wyspie, gdzie na zewnątrz panuje burza, a w
środku rozgrywa się śledztwo dotyczące morderstwa. Tak prezentuje się stereotyp.
W Zabójstwie Rogera Ackroyda poniekąd
zrywamy ze schematami, takimi jak zamknięte pomieszczenie – bo bohaterowie mogą
spokojnie szukać śladów po prawie całym mieście – oraz rolą detektywa i
mordercy. Gdy zaczęła się cała sprawa, zaraz po zamordowaniu Rogera, wymyślałam
najróżniejsze klisze znane z filmów, skupiałam się na wszystkich szczegółach i
próbowałam stworzyć najbardziej pokrętne teorie – na nic się to zdało, ponieważ
prawie do samego końca nie udało mi się odgadnąć, kto tak naprawdę ma krew na
rękach (skapłam się tak dziesięć stron przed końcem, więc może nie było tak
źle?). Owszem, jak tak teraz patrzę na tropy i rozpamiętuję wyjaśnienia
Poirota, to wydaje mi się dosyć oczywiste, że mordercą nie mógł być nikt inny
jak… (ha ha, bez spoilerów). Ale zrzucam to na wielowątkowość historii,
ponieważ przez całą powieść otrzymujemy wiele wskazówek, które potencjalnie naprowadzają
nas na zabójcę, a później okazują się osobnymi opowiastkami, tajemnicami i
brudnymi sekrecikami, które skrywała reszta bohaterów. Zaiste: było to genialne
zagranie za które podziwiam autorkę. Poza tym, kolejność przedstawianych informacji
oraz logika jest satysfakcjonująca i to
samo tyczy się zmyłek, inteligentnych pułapek oraz zwrotów akcji – pokazywane w
odpowiednich momentach historii.

Jedyne,
czego nie mogę wybaczyć autorce to to ostatnie zdanie w książce, które wydało
mi się tak kiczowe i nie pasujące do zakończenia, że szkoda gadać. Już lepiej
jakby napomknęła coś o egzystencjalizmie, a ona walnęła pseudo mądry morał z
tej historii, dotyczący oczywiście kogo? Poirota! No, przepraszam bardzo, ale
nie. Podsumowując: Zabójstwo Rogera
Ackroyda było dobrą powieścią kryminalną, a przede wszystkim intrygującą,
bo wciągnęłam się w tę zagadkę i nie mogłam się doczekać jej rozwiązania – jak pisałam:
zaskakujące. Polecam tym którzy lubią kryminały/Agathę Christie, bądź chcą zapoznać
się po raz pierwszy z tym gatunkiem. Zabójstwo
Rogera Ackroyda jest dobre na start!
„Jakie to dziwne, że kiedy człowiek nosi w sercu jakąś własną tajemną teorię, do której właściwie nie chce się przyznać, a usłyszy ją z ust kogoś innego, z pasją jej zaprzecza.”
Tę książkę Christie wciąż mam dopiero w planach, ale kiedyś na pewno po nią sięgnę (mam nadzieję, że wcześniej niż później). A Poirota w sumie lubię, fakt, jest zarozumiały i tak dalej, ale jakoś mi to w nim nie przeszkadza. ;)
OdpowiedzUsuńTylko, że ta jego zarozumiałość nie jest taka, jak u Sherlocka :c I to mnie chyba najbardziej boli, że przypadku Poirota wydaje się to irytujące.
UsuńA ja to napiszę... nie czytałam żadnej książki Christie, choć dwadzieścia parę stoi i czeka na półce... na lepsze czasy, ale te nadejdą. Może już niebawem? :)
OdpowiedzUsuńKiedyś musi przyjść ten czas dobry czas :3
UsuńNiestety jeszcze nie udało mi się przeczytać żadnej książki Christie, co nie oznacza, że nie mam jej w planach. Co prawda nie przepadam za tym gatunkiem, ale przecież Królowej Kryminałów nie mogę nie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, dlaczego nie przepadasz? Czyżby jakaś trauma? :D
UsuńJedna z moich ulubionych powieści Christie :) I jeszcze to zakończenie! Czytałam nawet, że autorka została kiedyś wykluczona z jakiegoś klubu zrzeszającego pisarzy kryminałów za niezgodność ze schematami literatury kryminalnej XX wieku.
OdpowiedzUsuńTak, zakończenie było ciekawe :3
UsuńTak, została wykluczona, ale później przyjęli ją z powrotem - wykluczyli ją faceci, którzy nie potrafili zrozumieć, że kryminał musi ewoluować - i oczywiście: czysta zazdrość ><
Mysza wielka fanka Chirstie >:C
OdpowiedzUsuńHa, a ja przewidziałam w połowie, kto był zabójcą, ale ja jestem dziwnym człowiekiem. Duma. Ogólnie bardzo rzadko zdarza mi się, że nie potrafię zidentyfikować sprawcy w kryminale.
Artur Conan Doyle <<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<< Christie
TAK JEST.
Proszę nie plugawić recenzji książki Christie wzmiankami o jakiś Szerlokach, BLE.
Moje gratulacje, widzę, że jesteś obeznana w kryminałach - ja czasem potrzebuję więcej czasu, by rozkminic kto jest mordercą ><
UsuńBędę plugawiła ile chcę, bo to moje wypociny, moje blogowe prawo, moja miłość do Sherlocka i moje wszystko! PHI!
Średnio jestem, bo czytałam może dwie pozycje od Conan Doyle'a, prawie 40 Christie, 5 Simona Becketta, Hannibale i może jeszcze z kilkanaście innych by się uzbierało, raczej nie siedzę w tych klimatach, jedynie Christie to wyjątek.
Usuń