Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 30 listopada 2016

''Mężczyźni bez kobiet'' Haruki Murakami

Zbiór sześciu opowiadań najpopularniejszego japońskiego pisarza, które łączy jeden temat: emocjonalnej izolacji. Bohaterami wszystkich utworów są mężczyźni, którzy żyją bez partnerek albo takowe potracili.

Komentarz: ,,Dla mężczyzn bez kobiet świat jest bezmiernym i bolesnym chaosem, ciemną stroną księżyca.”

Kiedy pierwszy raz dostrzegłam tytuł Mężczyźni bez kobiet, pomyślałam sobie, że musi być to książka bardzo seksistowska, która będzie uwłaszczać kobietom. Jednak po pierwszym opowiadaniu przekonałam się, że wręcz przeciwnie. Pod żadnym względem Murakami nie obraża kobiet, tylko pokazuje jak wiele znaczą dla mężczyzn, tych słabych istot, które potrzebują bliskości…


Jest to drugi zbiór opowiadań, który miałam zaszczyt poznać. Pierwszym było Zniknięcie słonia, z którego niektóre opowiastki nadal wspominam bardzo dobrze, a teraz, dzięki Jellyfishowi, miałam szansę poznać Mężczyzn bez kobiet i siedem historii, które skupiają się na wpływach płci pięknej na mężczyzn. Jak to wyszło w ogólnym rozrachunku? Nie tak źle, chociaż mogło być lepiej (Zniknięcia słonia niestety nie przebiło). Niektóre z historii są proste w odbiorze, a inne – jak to Murakami ma w zwyczaju – trzeba dogłębniej zinterpretować, zastanowić się i wyciągnąć wnioski. Nie powiem, ale lekki problem – zresztą jak zwykle – miałam ze zrozumieniem tego drugiego dna. Czytałam przykładowo Kino i w porządku, widziałam tę wyraźnie zarysowaną pierwszą warstwę, ale co dokładnie znajdowało się pod nią? Nadal nie wiem, chociaż rozmyślałam kilkakrotnie i próbowałam pojąć tę opowieść z różnych stron. Przez to i kocham i nienawidzę autora, bo czasem męczę się z jego dziełami jak z przypowieściami na języku polskim w szkole. Czytasz przypowieść, wkurzasz się bo nie rozumiesz o co chodzi, w końcu łapiesz jakiś trop, doznajesz olśnienia i stwierdzasz: Wow, jakie to jest głębokie i genialne. Tak właśnie jest z Murakamim.

,,Ale nawet, jeśli ludzie się świetnie rozumieją, nawet jeśli się bardzo kochają, niemożliwe jest zobaczenie wszystkiego, co kryje się w sercu i umyśle drugiej osoby. Za to, jeśli chodzi o własne serce i umysł, to przy pewnym wysiłku powinno się udać do nich zajrzeć. Więc musimy raczej stworzyć dobre relacje z własnym sercem i umysłem. Jeżeli n a p r a w d ę chcemy zobaczyć innego człowieka, musimy spojrzeć sobie prosto i głęboko w oczy.”

Ciężko mi powiedzieć, która historia była najciekawsza, bo wszystkie w jakimś stopniu wywarły wrażenie, dlatego sprowadźmy to do najbardziej zapamiętanej. Bez wątpienia jest to Yesterday, niby najprostsza, niby wybitnie nieporuszająca szarych komórek, ale jednak kryjąca w sobie pewien schemat życia niektórych ludzi. Możliwe że zapamiętałam ją przez wyjątkowo specyficznego bohatera, który mówi gwarą albo po prostu przez rozwój wydarzeń, które wprawiły mnie w oszołomienie. Później jest Kino ze swoją tajemniczością i zabobonami, które mają za zadanie pokazać czytelnikowi to, co ukryte. A może to, co ukrywa człowiek? Tak jak pisałam, nie rozgryzłam tej historii do końca, co oznacza jednoznacznie, że muszę ją przeczytać jeszcze raz albo zapytać jakiegoś znawcę Murakamiego, o co tak dokładnie chodzi. Drive My Car jako pierwsze opowiadanie wprawiło mnie w największą zadumę – pamiętam, bo jechałam wtedy pociągiem i po skończeniu, patrzyłam przez kilka minut przez okno i rozmyślałam nad postępowaniem żony głównego bohatera i nad dziewczyną, która prowadziła tytułowe auto. Pod względem technicznego rozplanowania i stylu najbardziej przypadła mi Szecherezada – mieszanie się opowieści bohaterki z teraźniejszymi wydarzeniami, wprawiało mnie w bardzo dziwny, melancholijny nastrój, bo zastanawiałam się, gdzie się zaczyna jedno, a gdzie drugie. Do tego te minogi i wpleciona teoria związana z reinkarnacją – cudowne. Niezależny organ oraz Mężczyźni bez kobiet były prawdopodobnie najsmutniejsze, lecz samo naruszenie tematu śmierci wyszło im na dobre. I został jeszcze Zakochany Samsa, który jest polemiką z Przemianą Kafki. Murakami pięknie przekształcił sytuację w której to robak odkrywa, że zamienił się w człowieka, a nie tak jak na odwrót było u Kafki. Odkrywanie swojego człowieczeństwa, rozumienie swojej istoty, celowości – naprawdę pięknie skonstruowana powiastka.

,,- Ale może za młodu w pewnym sensie trzeba przeżyć taki samotny, ciężki okres. To jest część procesu dorastania. 
- Tak sądzisz? 
- Tak samo jak drzewa muszą przetrwać zimę, żeby się stały silne i wielkie. W ciepłym, łagodnym klimacie nie tworzą się słoje.”

Ogólnie wspomniane wcześniej metafory minogów (obrzydliwe kreatury) oraz drzew i ich słoi, kupiły mnie najbardziej w tym zbiorze. Niby narzekam, że Zniknięcie słonia było lepsze, bo tam mieliśmy bardziej zróżnicowane tematycznie historie i lepiej mi się je przyswajało, ale Mężczyźni bez kobiet również mają w sobie to coś, co przyciąga czytelnika do odkrycia ich sekretów. Co takiego autor chciał przekazać? – Wciąż rozmyślam i nie wiem, czy w najbliższym czasie znajdę odpowiedzi. Może muszę bardziej dojrzeć? A może potrzebuję bardziej przyssać się do tych historii jak minogi? Mimo, że nie zaparł mi dechu w piersi, to polecam ten zbiór miłośnikom autora i ambitnej literatury, bo warto zapoznać się z chociaż jednym z nich.
,,- Stara się pan kogoś za bardzo nie pokochać? 
- Właśnie. Akurat w tej chwili się staram. 
- Dlaczego? 
- Z bardzo prostej przyczyny. Bo jeśli się kogoś za bardzo pokocha, człowiek staje się nieszczęśliwy. Straszni cierpi.”

komentarze

  1. Cieszę się, że to nie był całkiem nieudany prezent :P Może na następne urodziny dostaniesz coś takie "wow, ach, och" (mam taką nadzieję). I muszę w końcu sięgnąć po Murakamiego, ale cierpię na niedoczas o.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Też podobało mi się to przeplatanie się opowieści z teraźniejszością w "Szecherezadzie", a przed "Zakochanym Samsą" specjalnie przeczytałam najpierw "Przemianę". ;)
    Po Twojej recenzji aż mam ochotę jeszcze raz przeczytać ten zbiór opowiadań. :P Myślę jednak, że najpierw postaram się dorwać "Zniknięcie słonia", które już od dawna mam w planach.

    OdpowiedzUsuń

Lubimy czytać

Moja lista blogów