
Wampiry
potrafią nieźle namieszać w życiu nastolatki…
Świat Jessiki staje na głowie, gdy w szkole pojawia się osobliwy uczeń z
wymiany międzynarodowej, Lucjusz Vladescu. Jest arogancki, natrętny i, no cóż,
nieziemsko przystojny. Na domiar złego twierdzi, że Jessica to rumuńska
wampirza księżniczka i że na mocy paktu między ich rodami są zaręczeni!
Dziewczyna nie chce wierzyć w te rewelacje, jednak kiedy zaczyna wertować Przewodnik
dla nastoletnich wampirów po miłości, zdrowiu i emocjach, nachodzą ją
wątpliwości…
Czy przeciętna nastolatka to dobry materiał na czarującą wampirzą księżniczkę?
Komentarz:
Cóż, zawiodłam się na tej książce, a to z tego powodu, że nie znalazłam tam ani
żadnych emocjonujących przygód, ani jakiegoś niesamowitego romansu, a tym
bardziej bohaterów, których mogłabym polubić.
Sądziłam,
że skoro opis z tyłu książki zapowiada coś oryginalnego o wampirach, to sama
fabuła będzie fascynująca i wciągnie mnie do reszty. Ale chyba postawiłam zbyt
wysokie wymagania, bo jak się okazało sama akcja i historia była z lekka naciągane.
Lucjusz
jako wampir pochodzący z Rumuni, przyjeżdża do Stanów, aby uświadomić naszej
głównej bohaterce, Jessice, że również jest przedstawicielką jego gatunku. A do
tego jeszcze jego narzeczoną! Czy ona tak łatwo się pogodzi z tymi faktami? Jak
można się domyślić: nie! Dlatego też będzie próbowała na każdym kroku uświadomić
Lucjuszowi, że nie traktuje na poważnie umowy małżeńskiej jaką podpisali ich
rodzice, kiedy byli jeszcze niemowlętami. Na szczęście on tak łatwo z tego nie
zrezygnuje, a raczej, na początku to tak wygląda jakby nie miał zamiaru nigdy z
niej rezygnować. Bo z czasem jak się okazuje, Lucjuszowi zaczynają się podobać realia
Stanów i postanawia stać się normalnym nastolatkiem.
I tak
właśnie mamy przedstawioną jedną z absurdalności tej powieści. Staroświecko
wychowany wampir pragnie zostać typowym bezmózgim, amerykańskim nastolatkiem,
który interesuje się jedynie jakimkolwiek sportem. Czy to ma jakiś sens?! A do
tego jeszcze, najpierw mu zależy na przekonaniu Jessiki, a z czasem przestaje
go w ogóle obchodzić, bo kręci z bezmózgą czirliderką!
Czytając
to ledwo się powstrzymywałam przed wyrzuceniem jej przez okno i pomodleniem się
o deszcz. Po prostu byłam strasznie wkurzona, że można wymyślić coś tak
głupiego i zbyt naciąganego.
Co do
bohaterów, to Lucjusza chyba opisałam już należycie. Jak dla mnie pisarka
zawarła dwa charaktery w jednej postaci: pierwsza mądra, z zasadami, walcząca o
miłość, a druga beztroska, zaślepiona, zbuntowana i zachowująca się jak małe
dziecko. Oczywiście te zestawienia wzajemnie się wykluczają, przez co postać
Lucjusza jest niezrozumiała.
Jeśli
miałabym znaleźć jedno słowo określające Jessicę to zapewne: normalna. Nie ma
żadnych specjalnych cech, które mogłabym w niej zauważyć, a jej zachowanie jest
również zmienne jak u wspomnianego bohatera. Tylko, że u niej można to wybaczyć,
ponieważ na jej głowę spadają niespodziewanie same nadzwyczajne wiadomości. Dowiaduje
się wielu nieprawdopodobnych rzeczy, przez co z początku odpycha je ze swojej
świadomości, ale z kolejnymi wydarzeniami zaczyna akceptować to wszystko i
przygotowuje się do swojej przyszłej roli.
Końcówka
powieści to był również dla mnie niemiły szok. Ponieważ ze zwykłej sielanki
przeskoczyliśmy nagle na poważne sprawy o których nie dało się w ten sposób myśleć.
Według mnie gdyby książka miała opierać się jedynie na końcówce, tudzież być w
takim stylu napisana i opisywano by takie wydarzenia, to zapewne zyskałaby
znacznie bardziej.
Szczerze
się zawiodłam na ,,Przyrzeczonych” i właśnie z tej przyczyny ubolewam, bo
naprawdę kocham czytać rozmaite historie o wampirach.
Myślałam,
że nie da się zepsuć wizerunku nieśmiertelnych krwiopijców, lecz jak widać zdarzył
się wyjątek.
Mam tą książkę na oku już od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nadaje się na luźne popołudnia i wieczory, ale radzę czytać ją z przymrużeniem oka :)
UsuńTytuł książki obił mi się o uszy, ale nie interesowałam się nią zbytnio. A po przeczytaniu twojej recenzji, nie żałuje tego. Co prawda również lubię czytać o wampirach, ale chyba ja nie mogłabym pochwalić się taką cierpliwością, i zapewne u mnie ta książka naprawdę wylądowałaby na dworze ;) Co nie zmienia faktu, że gdyby znalazła się ona kiedyś w pobliskiej mi bibliotece, spróbowałabym ją przeczytać i podejść do niej z dystansem.
OdpowiedzUsuńLeży gdzieś u mnie na półce pomiędzy tymi wszystkimi książkami :) Całkiem dawno czytała ale dalej pamiętam to rozczarowanie, które mnie spotkało na końcu. Jakoś nie mam ochoty na następną część ( nawet nie wiem, czy jest ^^ )
OdpowiedzUsuńNo to raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńKoleżanka mnie namawiała do przeczytania tej książki, ale odpuściłam sobie ją. Widać wiele nie straciłam...
OdpowiedzUsuń