DOM NOCY
TOM X


Najwyższa
Rada Wampirów poznała wreszcie prawdziwą naturę Neferet, dzięki czemu Zoey i
jej przyjaciele nie są już osamotnieni w konfrontacji z rosnącym w siłę złem.
Będą jednak potrzebowali wsparcia, bo Neferet nie zamierza poddać się bez
walki, a zwarcie szyków okazuje się trudniejsze, niż mogli się spodziewać.
Nieodłączne dotąd Bliźniaczki prawie ze sobą nie rozmawiają, a dawny wróg
szkoły, Kalona, mimo nieufności wielu osób został mianowany wojownikiem
Tanatos. Na domiar złego Zoey traci pewność, czy może ufać swym zmysłom:
spojrzawszy przez kamień proroczy na Auroksa, narzędzie w rękach Neferet,
zobaczyła coś, czego nie potrafi wyjaśnić samej sobie, a tym bardziej
przyjaciołom. Czuje, że zawierzając intuicji, może pokonać zło. Lecz jeśli się
pomyli, sprowadzi na Dom Nocy śmiertelne zagrożenie…
Komentarz:
Nigdy wcześniej nie spodziewałam się(głównie z tego powodu, że nie byłam do
nich przekonana…), że będę czytać jakiekolwiek długie serie. Myślałam, że
będzie to największą udręką, dlatego też unikałam ich jak ognia. W końcu nadeszły
święta i dostawanie prezentów, co się w głównej mierze wiąże ze zdobywaniem kolejnych
książek( w końcu to najlepszy prezent!). I tu niespodzianka! Pierwsza część cyklu
Domu Nocy, ,,Naznaczona”, spoczywała w moich rękach, a szkoda byłoby ją odłożyć
na półkę, nawet nie spróbowawszy. Właśnie w ten sposób postanowiłam przetestować
jedną z dłuższych serii. Oczywiście, później natrafiła się Mroczna Seria
Christine Feehan… ale to już inna historia.
Przede
wszystkim chodzi o to, że długi cykl nie równa się męczarniom oraz monotonii. O
nie! Patrząc na Mroczną Serię wspomnianej wcześniej autorki, można dostrzec, że
każdy tom czymś się różni i zawsze czymś zaskakuje. Jest jak najbardziej
pozytywną i jedną z lepszych decyzji, jakie podjęłam.
Dom Nocy
to zupełnie coś innego. Inna sprawa. Bardziej zagmatwana.
Od
,,Naznaczonej” po ,,Ukrytą” nastąpiło nie zbyt wiele widocznych zmian w głównej
bohaterce. Zoey nadal jest spostrzegana przeze mnie jako smarkula, która czasem
pod wpływem natchnienia bogini miewa przebłyski mądrości. Owszem, udaje jej się
podejmować słuszne decyzje, a jej intuicja jest wręcz nieomylna, ale… Te cechy
lepiej by do niej pasowały, gdyby zachowywała się jak na kapłankę przystało. A nie
jak rozklejony budyń.
Dojrzewanie
i przeobrażanie widać na innych bohaterach(przybocznych, mniej ważnych, lecz
tak samo uwielbianych) takich jak, np. Kalona, który jako pierwotnie zły
charakter powraca na ścieżkę dobra; Rephaim, któremu dzięki miłości charakter
obrócił się o 180 stopni; bliźniaczki, po rozdzieleniu zachowujące się zaskakująco
inaczej i Afrodyta, która jest starą, dobrą Afrodytą, tylko bardziej
przyjacielską i przystającą na kompromisy. Podsumowując: wszyscy się zmieniają,
oprócz Zoey!
Fabuła
jest ciekawa, oryginalna, a styl pisania wciągający. Choć muszę przyznać, że
czasem z niechęcią podchodziłam do rozdziałów pisanych jako relacja działań
innych postaci. A tak to wszystko jest jak najbardziej w porządku! Oprócz
Neferet. Zołzy, która moim zdaniem powinna już dawno zniknąć. Tak, wiem, że to
jest jedyny( podkreślam: jedyny!) zły charakter w książce. Lecz proszę… Ile
jeszcze tomów musi minąć, aby autorki serii wymyśliły jakieś nowe zagrożenie?
To jest moim zdaniem największy minus.
Zatem
pytanie powinno teraz brzmieć: co jest takiego pociągającego w Domu Nocy?
Lekko i
przyjemnie się czyta. Można się pośmiać z wrednych i kąśliwych przytyków
Afrodyty. Podziwiać sprawne pokonywanie przeszkód. Można dostrzec mądrości
życiowe(kto chce może sobie je wziąć do serca). Z chęcią poznać bohaterów,
którzy mają zupełnie różne charakterki(co też jest wielką korzyścią) oraz poobserwować
ich dojrzewanie.
Tak jak
,,mówiłam”: Dom Nocy to zagmatwana sprawa. Z jednej strony jest to tasiemiec,
który ma dwa znaczące minusy(patrz: niezmienna Zoey i wieczne zło Neferet), a z
drugiej nie zanudza. Nadal ekscytuje swoimi przygodami!
Nie
żałuję, że zaczęłam czytać tą serię i mam nadzieję, że albo autorki wymyślą
jakiś nowy, ciekawy wątek związany z zagrożeniem albo zakończą Dom Nocy na
następnym tomie(bo prawdopodobnie Neferet żyje… Kto by się spodziewał?!).
Nie mam ochoty na czytanie tej serii.
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam dzisiaj czytać tą serię i szczerze niezbyt mi się początek spodobał. Ale zamierzam doczytać do końca, może jednak coś się zmieni.
OdpowiedzUsuńRaz czytałam książkę, która miała ponad 600 stron. Obiecywałam sobie, że ją przeczytam. Trwało to ponad dwa miesiące, ale dobrnęłam do końca. Akcja działa się w ostatnim rozdziale...
Mam nadzieję, że na tej serii się tak nie zawiodę.
Moja dobra rada na przyszłość: jeżeli książka nie jest wciągająca od powiedzmy stu stron, to nie warto psuć sobie oczu i czytać dalej :)
UsuńZazwyczaj tak sprawdzam nowe powieści. :)
Mi koleżanka kazała to czytać do końca, bo niby dalej było ciekawe. Ta... było to tak ciekawe, że jak w końcu skończyłam to ta książka wylądowała na jej głowie z głośnym hukiem ^^
UsuńA "Naznaczoną" skończyłam czytać dzisiaj po południu. Nawet fajna, ale nie wciągnęła mnie.
Moja przygoda z tą serią skończyła się na 3 czy 4 tomie i raczej do niej nie wrózcę
OdpowiedzUsuńCzytałam parę części z tej serii i raczej nie ciągnie mnie do następnych. ;)
OdpowiedzUsuńNa ten moment raczej nie dla mnie :) W przyszłości kto wie - może akurat :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)