Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

niedziela, 9 listopada 2014

,,19 razy Katherine" John Green


Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów, goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im ani jedna Katherine. Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine, za pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o poszukiwaniu samego siebie.

Komentarz: ,,Lubił książki, ponieważ uwielbiał sam akt czytania, magię przemieniającą linie na papierze w słowa w jego głowie.”

Ostatnio na wielu – jak nie na wszystkich – blogach które odwiedzam widywałam same negatywne opinie na temat 19 razy Katherine. A skoro jestem osobą niemiłosiernie upartą, której twórczość Greena przypada mi w pełni do gustu, to musiałam przekonać się na swojej skórze jaka jest ta książka. Dlatego wypożyczyłam z biblioteki. Przeczytałam. Przetrawiłam i … Ludzie! Żyję!

Już na wstępie powiem, że opinia będzie pozytywna, ale nie wychodzi to z przekonania Skoro inni mówią tak, to ja zrobię inaczej, tylko kolejna powieść Greena naprawdę mi się spodobała. Owszem, nie była tak mocna i ambitna jak Gwiazd naszych wina (chyba już żadna taka nie będzie), ale miała to, co powinna mieć książka spod pióra tego właśnie autora, czyli: głębokie wartości i oryginalność.

,,Colin Singleton zdiagnozował swój życiowy problem: krótkowzroczność. Był krótkowzroczny. Przyszłość leżała przed nim – nieuchronna, a jednocześnie niedostrzegalna.”

19 razy Katherine opowiada historię o cudownym dziecku jakim był Colin Singleton i jego niezwykłej przypadłości do pałania miłością do dziewczyn o imieniu Katherine. I choć zawsze każda z nim zrywała, to chłopak nie poddawał się i dalej brnął w bagno jakim były Katheriny. Po dziewiętnastym zerwaniu postanowił okazać swój sprzeciw światu, poprzez stworzenie wzoru matematycznego, dzięki któremu zdoła przewidzieć czy zostanie Porzuconym czy to on będzie Porzucającym. I tak właśnie, wyrusza ze swoim przyjacielem, Hassanem, w podróż po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu odpowiedzi. Tylko że nie spodziewa się, że odpowiedzi tak znacząco wpłyną na jego życie.

,, - No więc na czym dokładnie polega problem? 
- Problem polega dokładnie na tym, że mnie rzuciła. Że jestem samotny. O Boże, znów jestem samotny! A poza tym przegrałem życie, gdybyś nie zauważył. Jestem skończony. Jestem tylko byłym! Byłym chłopakiem Katherine XIX. Byłym cudownym dzieckiem. Byłym potencjalnym geniuszem. Aktualnym bezwartościowym zerem.”

Matematyka. To jedno słowo przeraża większość ludzi i można by powiedzieć, że działa jak krzyż na Antychrysta. W tej książce jest niezbyt wiele pojęć matematycznych, a jak już się pojawiają to są w tak prosty sposób napisane, że każdy uważny czytelnik zrozumie. Dlatego: nie ma się czego bać! No dobrze, przyznam, że raz zdarzyło mi się, że czytając gdzieś na początku fragment o wykresach poczułam się lekko zagubiona, lecz to wszystko da się rozgryźć. Słowo byłej harcerki!

,,Miłość można wyrazić wykresem!”

Do tego mamy na końcu książki taki ciekawy Aneks (tak to się chyba nazywało…), który gwarantuje nam świetną matematyczną zabawę. Ha, ha, ha… (żałosny śmiech). Mówiąc poważnie, to ten dodatek w bardzo prosty sposób wyjaśnia nam dokładnie wszelkie zawiłości dotyczące wzoru  na Porzucanych i Porzucających, dzięki czemu możemy sami go wykorzystać. Ciekawe, prawda?

,,Colin wierzył, że na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi: Porzucający i Porzucani. Wiele osób uważa się za reprezentantów obu kategorii naraz, ale mylą się: człowiek ma predyspozycje albo do jednego losu, albo do drugiego. Porzucający nie zawsze muszą łamać serca, a Porzucani nie zawsze muszą mieć serca złamane.”

Jeśli chodzi o samego bohatera, to będzie o nim trochę dużo (ani za mało ani za dużo). Na początek trzeba powiedzieć, że autor nadał mu jedną znaczącą cechę którą miał Augustus Waters w Gwiazd naszych wina, jest to między innymi pragnienie bycia zapamiętanym. Colin jako cudowne dziecko, ale nie geniusz, już od dziecięcych lat wyznaczał się ponadprzeciętną inteligencją. Uwielbiał się uczyć, spędzać czas z książkami i zapamiętywać rzeczy, które dla innych wydają się nic nieznaczące. Tylko że to wszystko nie dawało mu spełnienia. Pragnął coś stworzyć. Coś co sprawi, że zostanie sławny i zapamiętany przez następne pokolenia.

Cóż… Pech chciał, że trafiło na wykres Porzucanych i Porzucających.
,,Chcę tylko osiągnąć coś, co się będzie liczyło. Być kimś, kto się liczy. Mieć jakieś znaczenie.”
Bardzo mi się spodobały fragmenty, gdzie Colin rzucał jakimiś dziwnymi ciekawostkami, tworzył z różnych słów i zdań anagramy, a do tego jego tok myślowy przechodził przez różne tematy. Zachwycałam się również jego szeroką znajomością języków, zwłaszcza wtedy, kiedy wykorzystywał ją z Hassanem do strojenia żartów z ludzi. Podsumowując, Colina nie da się nie lubić. Jak każda główna postać w książkach Greena, pozostawiał po sobie pozytywne wrażenia, a jego niebanalny tok rozumowania i rozśmieszał i dawał do myślenia.

Bohaterowie poboczni jak zwykle obdarowywali czytelników śmiechem i byli jak najbardziej realistyczni. Jednakże trzeba przyznać, że troszkę irytowało mnie to typowo amerykańskie pokazanie niektórych sytuacji lub zachowań postaci. Wątek miłosny nie powalił mnie na kolana, ale też nie był obojętny. Był ciekawy, ironiczny i zaskakujący w niewielkim stopniu.

,,Można kochać kogoś tak bardzo, ale nigdy nikogo  nie kocha się tak bardzo, jak bardzo się za nim tęskni.”

Dużo myślałam nad tym, dlaczego 19 razy Katherine wydaje się gorsza od swoich poprzedniczek i przez moją głowę przechodziły myśli typu: jest tam matematyka, jest dużo pokomplikowanych dialogów, nie ma dynamicznej akcji, dużo rozważań… Ale szczerze mówiąc ja tego w ogóle nie odbieram jako wady. Sądzę, że to może wynikać z czegoś innego. Wszyscy zanim przeczytali 19 razy Katherine sięgnęli po Gwiazd naszych wina, która była niesamowitą książką. I zapewne założyli, że autor z każdą kolejną powieścią będzie przebijał lub dorównywał poziomem GNW. Czytelnicy oczekiwali, że będą równie nadzwyczajne. Ale oczekiwania nie zawsze są dobre.

Gdyby tak postawić pomiędzy 19 razy Katherine a Gwiazd naszych wina mur, to każdy powinien wtedy zauważyć, że pierwsza książka też jest ambitna. Również sięga do głębszych przemyśleń, zastanawia się nad sensem życia, nad miłością, przyjaźnią; pokazuje uroki duszy człowieka! Nie powinniśmy przyrównywać książek do arcydzieł, bo wtedy na pewno okażą się gorsze, a w rzeczywistości, dzięki nim możemy równie wiele się nauczyć i co najważniejsze dobrze bawić.



,,Nieskończenie mała zmiana. I nieskończenie mała zmiana rozprzestrzenia się dalej – jeszcze mniejsza, ale wieczna. Zostanę zapomniany, lecz historie przetrwają. W ten sposób wszyscy mamy jakieś znaczenie – może niewielki, ale i tak większe niż żadne.”

Dobra, to tyle z moich skromnych rozmyślań. Jedynie na koniec mogę jeszcze dodać, że przypisy autora były rozbrajające, a narracja trzecioosobowa, która została po raz pierwszy zastosowana w książce Greena, nie była tak tragiczna, tylko pokazywała słabiej emocje bohaterów. Ogólnie to cud miód! Książkę szybko się czyta i mnie jak najbardziej nie zawiodła.

,,Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcasz im uwagę, zawsze odwzajemniają twoją miłość.”

komentarze

  1. Mi 19xK również się podobała - nawet bardziej niż ''Papierowe Miasta''! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym tygodniu dostałam przesyłkę z tą książką. Już nie mogę się doczekać lektury, jestem przekonana, że mi również się spodoba :)

    www.bookyourself.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś wezmę się za książki Greena, ale nie wiem jeszcze kiedy... poczekam, aż trochę szał na niego ucichnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś być może uda mi się przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to dobrze, że nie jestem osamotniona w swojej opinii o tej książce (na szczęście nie wszyscy mają o niej niepochlebne zdanie, miałam już okazję przeczytać kilka pozytywnych recenzji). Matematyka nie jest taka zła, poza tym bardzo lubię różnego typu ciekawostki, całość czytało się naprawdę przyjemnie. I jak dotąd to nadal "Papierowe miasta" wywarły na mnie najsłabsze wrażenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak narazie czytałam dwie pozycję tego autora, a z tą jeszcze nie miałam okazji bliższej się spotkać :c może niedługo :)
    serdecznie pozdrawiam, zwariowana książkoholiczka

    OdpowiedzUsuń
  7. John Green jest autorem, którego książki interesują mnie już od dłuższego czasu. Najpierw pewnie przeczytam powieść przez Ciebie recenzowaną, żeby GWN było dla mnie miłym zaskoczeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać tej książki, ale chętnie to zrobię. Od tego aurora czytałam tylko "Gwiazd naszych wina" i muszę zapoznać się z innymi jego książkami :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm jak dla mnie to ta książka odrobinę dziwna jest xD GNW była najbardziej normalna moim zdaniem. No, ale no. Są gusta i guściki. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety, ale kompletnie nie ciągnie mnie akurat do tej ksiażki Greena, ale mam za sobą "Gwiazd naszych win" i planuje przeczytać "Szukając Alaski". Do recenzowanej przez Ciebie dzisiaj pozycji mnie nie ciagnie.
    + Miło mi Ciebie poinformować o tym, że Cię obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Greena, ale swoją przygodę z nim zacznę chyba od "Szukając Alaski" (tę mam w domu). Co do "19 razy Katherine"... spotkałam się na blogach z wieloma opiniami, sporo z nich było krytycznych, jednak kiedy czytam opis okładkowy wydaje mi się, że tekst powinien mi się spodobać. Nie jestem naznaczona "piętnem" "Gwiazd naszych wina", więc może, może... ;)

    OdpowiedzUsuń

Lubimy czytać

Moja lista blogów