TOM II MROCZNE UMYSŁY

Mam na
imię Ruby. Niektórzy nazywają mnie Liderką, ale tylko ja wiem, kim jestem
naprawdę. Potworem.
Przede mną najbardziej ryzykowana misja w moim życiu – wojna, w której stawką
jest ocalenie tych, których kocham. Zwycięstwo może oznaczać przegraną bitwę o
samą siebie.
Jestem ostatnią z Pomarańczowych i jestem gotowa na wszystko.
Komentarz: ,,(…) są pewne myśli, które żyją w naszych umysłach jak przewlekła choroba. Czasem wydaje się nam, że je pokonaliśmy, ale okazuje się, że tylko przerodziły się w nowe, mroczniejsze formy.”
Znacie
to uczucie, kiedy przeczytacie książkę, która na początku wydawała wam się
pozornie przeciętna i oklepana, a która po dokładniejszym zaznajomieniu okazuje
się prawdziwą perełką i nie możecie się doczekać, aż zostaną wydane kolejne
części? Miałam tak jedynie kilka razy – przykłady takich serii można u mnie
policzyć na palcach dłoni. I właśnie jedną z nich jest kontynuacja Mrocznych umysłów.
Nigdy nie gasną w żadnym przypadku mnie nie
zawiodły. Książka sama w sobie była zniewalająca, trzymająca w napięciu, nieprzewidywalna,
dość realistyczna, żartobliwa i co najgorsze: zostawiła po sobie niedosyt.
Jeśli
miałabym porównać pierwszą i drugą część to jest jedna, najważniejsza cecha,
która je łączy, między innymi mroczny klimat. Tylko że w sequelu serii nie jest
aż tak przytłaczający jak przy pierwszej części, gdzie przedstawione realia
paraliżowały ze strachu. W Mrocznych
umysłach przede wszystkim przerażała wizja przedstawionego świata: dorośli
bez żadnych skrupułów zabijali dzieci i budzili ogólną grozę. Do tego ciągłe
przeciwności losu, śmiertelne niebezpieczeństwa oraz świadomość potęgi darów
dzieci, sprawiały czasem, że skóra cierpła. Przy Nigdy nie gasną, groza troszkę zanikła, a było to spowodowane tym,
że dorośli już nie byli przedstawieni jak nieśmiertelne potwory, tylko dało się
z nimi walczyć, jak równy z równym. Strach natomiast zaczęły budzić zachowania
niektórych dzieciaków. A może nie same dzieci, ale świadomość do czego człowiek
jest zdolny przy posiadaniu pewnego rodzaju władzy oraz broni.
,,Takie jest życie, pszczółko. Czasem to ty bierzesz na siebie za dużo i pędzisz gdzieś w panice, roztargniona, niechcący taranując i niszcząc po drodze różne rzeczy. A czasem życie po prostu ci się przytrafia i nie możesz go uniknąć. Wpada na ciebie, bo chce się przekonać, z czego jesteś ulepiona.”
Pod
względem fabuły drugi tomik różnił się znacząco od swojej poprzedniczki.
Emanowała z niego siła i zalążki nadziei na lepsze jutro. O co mi dokładnie
chodzi? Nasza główna bohaterka, Ruby, po kilku miesiącach ciężkiego treningu
stała się wyszkolonym żołnierzem, co za czym idzie: stała się silniejsza i
nabyła determinacji. Nie jest już strachliwą dziewczyną wybierającą ucieczkę. O
nie! Potrafi zadbać o siebie, czasem nawet w bardzo wyrachowany sposób, a
jednocześnie nie boi się stanąć naprzeciwko wyzwania z podniesioną wysoko
głową. I to właśnie można wyczuć z książki - tą nieograniczoną siłę.
,,Naszym kolorem jest czerń.”
Autorka
bardzo zgrabnie przedstawiła przemianę, ewolucję, Ruby, dzięki czemu możemy
sobie jedynie wyobrazić przez co musiała przejść, aby stać się tak wytrzymałym
psychicznie i fizycznie żołnierzem. Trzeba też przyznać, że kiedy czytelnik
dopiero zapoznaje się z powieścią, to czuje lekkie zaskoczenie. Jest to
spowodowane tym, że można dostrzec, iż tok myślowy bohaterki zmienił się – czy
na lepsze czy gorsze, to już każdy musi sam ocenić. Mnie osobiście spodobała
się silniejsza wersja Ruby i jestem szczerze zaciekawiona jak sytuacja będzie
wyglądać w trzeciej części.
,, - A pomyśleć, że kiedy cię znaleźliśmy…
Nie musiał kończyć. Wiedziałam, czym byłam, kiedy na nich trafiłam – przerażonym cieniem dziewczyny zdeptanej przez los. Nie miałam niczego, nikogo ani żadnego miejsca, gdzie mogłabym pójść. Może wciąż byłam połamana, może tak miało być już zawsze – ale teraz przynajmniej próbowałam się poskładać, sklejając pokruszone kawałki, jeden po drugim.”
Akcja
jak zwykle nie zawiodła mnie pod względem dynamiki, zdarzenia były
przedstawione w takim tempie, że nie było ani chaotycznie ani zbyt nudnawo i flegmatycznie.
Styl autorki był prosty, zrozumiały i bardzo przyjemny w czytaniu. Na szczęście
było też emocjonująco – dzięki bogom! Z jednej strony był humor, z drugiej
niesztuczna powaga, a jeszcze z innej: napięcie. To co było wyjątkowe w
powieści to zapewne ta nieprzewidywalność. Czytając, co chwilę byłam mile
zaskakiwana; tu jakiś plan okazywał się niewypałem, tam wyskakiwała tajemnicza
postać, a gdzie indziej jeszcze rzeczy niemożliwe stawały się możliwymi.
Dodatkowo wszystko były przyprawione ciągłą niepewnością czy bohaterowie wywiną
się z sytuacji kryzysowych.
,, - Nie mogę przestać myśleć o tym, co zrobiłam.
- I dobrze musisz pamiętać, jak to jest otrząsnąć się z ciemności i patrzeć na skutki swoich działań. Przebacz sobie, ale nie zapominaj.”
Bohaterowie
tak jak w Mrocznych umysłach tak
tutaj, okazują się mocną stroną. Pojawiają się nowe postacie, które jednym
przypadną do gustu, a innych będą wkurzać i irytować przez cały czas. Polubiłam
Juda i Vidę głównie za ich nietuzinkowe charaktery oraz słowa, które dawały do
myślenia i były warte zapamiętania (tak, niektóre cytaty są właśnie ich
wypowiedziami ^^).
Oczywiście
postacie z wcześniejszej części również odnalazły tu swoje miejsce. Pulpet
swoją pulpetowością jak zwykle rozbrajał swoim charakterkiem, ale jednocześnie
również można dopatrzeć w nim zmiany. Niestety o Suzume były jedynie niewielkie
wspominki, lecz mam nadzieję, że o jej losach będzie można się dowiedzieć w
następnym tomiku. Clancy, jak zwykle wprowadzał żartobliwą atmosferę i dzięki
niemu, książka znowu nabrała pazura. Co do Liama…
,,Pulpet był tak groźny jak kaktus w doniczce.”

Wątek
romantyczny nie był tutaj dominujący, ale miał swój urok i nie był bezsensowny.
Liam i Ruby mieli swoje problemy i musieli je wspólnie rozwiązać – choć nie
było to proste zadanie. Poza tym, ich związek nabrał tutaj bardziej wyrazistych
barw. To nie była jakaś przelotna miłostka, ale coś głębszego. Coś, co autorka
potrafiła w zgrabny i naturalny sposób przedstawić. Dlatego też pomimo tego, że
wątek miłosny nie odegrał tutaj głównej roli, to i tak był wspaniały.
,, - Nawet nie jest ci przykro.
- Nie. Bo jedynie rzeczą gorszą niż życie bez ciebie byłoby patrzenie, jak łamią cię dzień po dniu, aż w końcu przestałbyś być sobą, aż w końcu wysłaliby cię na akcję, z której byś nie wrócił.”
Nigdy nie gasną dorównywała poziomem Mrocznym umysłom i jako powieść spełniła
swoje zadanie: zapewniła mi dobrą przygodę. Cieszę się, że w niewielkim stopniu
został tu wyjawiony sekret skąd w ogóle pojawiły się moce u dzieci, dlatego
pozostaje mi jedynie czekać na odkrycie wszystkich kart przy trzecim tomie. Nie
powiem, ale zakończenie było dość zaskakujące i pozostawiło po sobie wiele
pytań…
Podsumowując,
jak najbardziej polecam serię Mroczne umysły – emocje zapewnione!
,,Życie nie jest sprawiedliwe. Zajęło mi to trochę czasu, zanim to zrozumiałam, ale okazuje się, że los zawsze znajdzie sposób, żeby cię rozczarować. Możesz snuć plany, a życie i tak pchnie cię w przeciwnym kierunku. Znajdziesz prawdziwych przyjaciół, a i tak zostaną ci zabrani, nieważne, jak mocno będziesz walczyć, by ich zatrzymać. Kiedy po coś sięgniesz, to się sparzysz. Nie doszukuj się w tym sensu i nie próbuj tego zmieniać. Musisz pogodzić się z rzeczami, na które nie masz wpływu, i postarać się przeżyć. To twoje jedyne zadanie.”
Muszę w końcu zapoznać się z tą serią.
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam dwie kolejne serie fantasy i wyplątać się z nich nie mogę... bo jeszcze kilka mam niedokończonych. Jak pokończę zaczęte serie, to może na tę przyjdzie czas ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Chyba będę oryginalny jeżeli przyznam się, że nigdy wcześniej nie czytałem ani poprzedniego tomu, ani jego kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię, choć osobiście drugi tom wydawał mi delikatnie słabszy.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy drugi tom trafi w moje łapki ;)
OdpowiedzUsuń