TOM III TRYLOGII

Aria i
Perry są o krok od Wielkiego Błękitu – miejsca, gdzie nie ma eteru i niebo nie
płonie. By się tam znaleźć, muszą uwolnić porwanego Cindera, bo tylko z nim
przedostaną się na drugą stronę eterowej ściany.
Czy Osadniczka i Dzikus zdołają skłonić do współpracy skłócone od stuleci
plemiona, zanim nieokiełznany żywioł pochłonie ich świat? Czy znajdą szczęście
pod czystym niebem?
Komentarz:
,,- Z czego my się właściwie śmialiśmy?
- Z tego. Z tego, że zbliża się koniec świata.
- To wcale nie jest śmieszne.
A jednak było, bo znowu ryknęli śmiechem.”
Znów na
początek doczepię się do okładki. Ale tylko odrobinę! Nie wiem czy kojarzycie,
ale przy Przez bezmiar nocy napisałam
na początku mojej opinii, że najbardziej rozbawiła mnie twarz chłopaka. Nie
wiem co jest z nim nie tak, ale znowu udało mu się swoim wyglądem wywołać kilkakrotnie
salwę śmiechu. Ogólnie rzecz biorąc szata graficzna okładki jest ładna,
dziewczyna jest w porządku, lecz mina chłopaka… tragedia! Jedna z moich
koleżanek nawet nazwała tą minę: Mina
zboczeńca. Dlatego jest mi tak bardzo przykro, że to on ma niby utożsamiać Perry’ego,
że aż mam ochotę się rozpłakać. Biedny Perry…
Jednakże
przejdę teraz do części właściwej, czyli bogatego wnętrza…
,,- Wiesz, jak trudno o ludzi godnych zaufania. Właściwie tacy ludzie nie istnieją. Wszyscy zdradzają z najbłahszych powodów. Za posiłek gotowi są zniszczyć przyjaźń. Dla ciepłego płaszcza wbijają drugiemu nóż w plecy. Kradną. Kłamią i oszukują. Pożądają tego, czego nie mogą mieć. To, co mają, im nie wystarcza. Jesteśmy słabymi, chciwymi istotami. Nie sposób nas zadowolić.
- Nie zgadzam się. Ludzie są niedoskonali, ale to nie znaczy, że są całkiem zepsuci.”
Kiedy
zaczynałam przygodę z trylogią Veronici Rossi, nie byłam zbytnio do niej
przekonana. Początek pierwszego tomu, Przez
burze ognia, jak dzisiaj pamiętam był strasznie chaotyczny i wrzucał
czytelnika bez uprzedzenia na głęboką wodę w fabule. Dużo było nowości ze
świata przyszłości oraz pełno urządzeń, których działania i wyglądu nie
potrafiłam sobie wyobrazić, ale to wszystko, wraz z kolejnymi rozdziałami,
nabierało coraz wyraźniejszego znaczenia. Mam na myśli to, że autorka bez
problemu poradziła sobie z zainteresowaniem czytelnika i sprawieniem, że zechce
więcej Arii, więcej Perry’ego i więcej ich przygód.
Przez bezmiar nocy ukazał, że druga część może przebić
swoją poprzedniczkę. Autorka skupiła się przede wszystkim na dynamicznej akcji,
na problemach w plemieniu Fal, poszukiwaniu Wielkiego Błękitu oraz zachwiania
związku między naszymi głównymi bohaterami. Była to kulminacja wszystkich
niepewności i wulkan wszelkich emocji. Do tego Veronica Rossi skupiła się nie
tylko na Arii i Perry’m, lecz również przedstawiła inne postacie – ich historie,
relacje i zmagania. Sprawiła, że cała historia nabrała głębszych i wyraźniejszych
barw.
,,- Ja myślę sobie tak. Sable zabił siostrę Perry’ego. Perry zabił swojego brata. Mój ojciec do spółki z Sable’em zostawili tysiące swoich ludzi na pewną śmierć. Ja muszę brać leki, bo inaczej mi odbija. I to my mamy zaczynać wszystko od początku? My mamy być nadzieją świata?
- Nie ma nikogo innego. Wszyscy jesteśmy zdolni do strasznych rzeczy, Soren. Ale możemy naprawiać swoje błędy. Sama nie wiem… Muszę w to wierzyć. W przeciwnym razie co nam pozostanie?”

I w
końcu mamy Wielki Błękit. Zwieńczenie
trylogii, które nie straciło tempa poprzednich tomów i podbiło moje serce
nietuzinkowym zakończeniem.
Po
pierwsze, akcja była dynamiczna i cały czas coś się działo. Tutaj mamy obmyślanie
planów, a w następnej chwili działanie. Tam wybucha coś niespodziewanego i nie
idzie po naszej myśli. A równocześnie przez całą powieść przewijają się niespodzianki
i pełno zaskoczeń. Jeśli próbujemy przewidzieć jak się historia potoczy, to
autorka zaraz nam to wybija z głowy i pokazuje nam sytuacje, których nie
wyobrazilibyśmy sobie. Dodatkowo dochodzą do tego ciągłe wątpliwości i pytania:
,,Jak postąpi Aria?” ,,Co zrobi w tym momencie Perry?” ,,Czy ten plan zakończy się
sukcesem?”. Nic nie jest proste. Owszem, przez dynamiczną akcję, czasem
pojawiał się chaos, ale można go nazwać uporządkowanym i zrozumiałym.
Po
drugie, fabuła, która wiąże się znacząco z akcją, była niesamowita. Po prostu nie
spodziewałam się, że to wszystko potoczy się w takim a nie innym kierunku. To
znaczy, oczywistym było, że w końcu dotrą do tego Wielkiego Błękitu, ale nie
wyobrażałam sobie, że nastąpi to w taki a nie inny sposób. Było wiele kłopotów,
wiele niewiadomych, losy bohaterów ważyły się na szali i do końca wszystko było
utrzymane w niepewności. Na szczęście pomimo wielu trudności, wątek romantyczny
nie chwiał się w posadach i został bez komplikacji – tudzież: dzięki bogom, nie
pojawił się żaden trójkąt miłosny!
,,- Więc on był z Brooke i z Arią. Jak to w ogóle możliwe? On prawie nie mówi!
- Ignoruje dziewczyny i doprowadza je tym do szaleństwa.
- Nabijasz się czy mówisz poważnie?
- Mówię poważnie. Ja robię show, rozśmieszam całe towarzystwo, a następnego dnia wszystkie mnie wypytują: Dlaczego Perry był taki milczący? Obraził się o coś? Był smutny? Jak myślisz, o co mu chodzi, Roar?”
Aria i
Perry do samego końca zostali wyjątkowi. Ich miłość była niezachwiana i
sprawiała, że jak zawsze zostawali sam na sam, to myślałam jedynie: Oooch… Słodko. Można było zauważyć od
pierwszej do ostatniej części, że oboje dojrzali i ich relacje też na tym
skorzystały. Dało się wyczuć, że nie jest to jakieś szczeniackie zakochanie,
tylko prawdziwa miłość, która może trwać w nieskończoność. Dlatego też mogę stwierdzić,
że Veronica Rossi na tym polu dała z siebie wszystko, a nawet więcej.
,,Może z jego sercem było podobnie jak z jej ręką. Rana goiła się powoli. Stopniowo stawała się coraz mniej dokuczliwa, w miarę jak życie przynosiło nowe zmartwienia i radości. Nowe źródła bólu i szczęścia. Z całego serca tego dla niego pragnęła. Więcej życia. Więcej szczęścia.”
Co do
innych postaci i ich relacji, to chciałam przede wszystkim powiedzieć, że
cieszę się, że po raz pierwszy spotkałam się w książce z przyjaźnią między chłopakiem
a dziewczyną, która nie przeistoczyła się w miłość. Tak, mam na myśli Roara i
Arię. Zostali przyjaciółmi do samego końca i na szczęście autorka nie próbowała
na siłę stworzyć między nimi jakiegoś głębszego uczucia. Można było wyczuć, że
są tylko przyjaciółmi i że tylko na tym im zależy.
,,- Co ci się stało?
- To? To rana postrzałowa.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby dać się postrzelić?
- Chciałam wzbudzić twoje współczucie.”
Poza tym
tak jak przy Przez bezmiar nocy, tak
przy Wielkim Błękicie skupialiśmy się
nie tylko na uczuciach naszej głównej parki, ale również wśród innych. Roar po
stracie, nie był tą samą osobą i czytelnik może poczuć to samo co on, a przede
wszystkim zrozumieć. Emocje w tej książce są zapewne nieodłączną częścią,
dlatego jeszcze bardziej ją uwielbiam, ponieważ niewielu powieściom udaje się poruszyć
moje zimne serce.
Podsumowując,
kolejna wyjątkowa trylogia, kolejna niezapomniana przygoda, kolejna obietnica
wyjątkowej miłości, nagle się skończyła. Nie powiem, ale przed dłuższy czas z
jednej strony ubolewałam, a z drugiej cieszyłam, a to wszystko z powodu tego,
że każdy koniec jest obietnicą nowego początku. Losy Arii i Perry’ego dalej się
toczą. A Veronica Rossi może przymierza się do napisania kolejnej książki,
która prawdopodobnie będzie tak samo wspaniała jak niniejsza trylogia – mam taką
nadzieję. Zapewne nie raz jeszcze wrócę myślami do trylogii Przez burze ognia i może jeszcze nie raz
ją przeczytam.
W tej
chwili mogę jedynie powiedzieć: czytajcie, bo na pewno nie pożałujecie!
,,- Próbowałem ci powiedzieć, że widzę cię wszędzie. Nie istnieje słowo, które by do ciebie pasowało, bo jesteś dla mnie wszystkim.
- Idealne słowa. Magiczne.”
Czytałam pierwsyz tom. Odebrałam go jako przyjemną lekturę, choć faktycznie ten początek jest mętny, chaotyczny i trudny do przebrnięcia. Po dalsze części trylogii raczej nie planuję sięgać, chyba, że w dalekiej przyszłości...
OdpowiedzUsuńBaaaaaaaaardzo spodobały mi się dwa poprzednie tomy czytane w oryginale, a po Wielki Błękit na pewno sięgnę!
OdpowiedzUsuńKolejna serii, którą ma w planie :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dwa tomy, ale mimo, że trzeci kupiłam jakoś nie mogę sie za niego zabrać. Dobrałam cudowne cytaty, niektóre zabawne, inne z przesłaniem. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Cała trylogia już za mną i mam podobne zadnie do Ciebie :) Bardzo przyjemna seria, którą będę mile wspominać :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej trylogii, ale słyszałam na jej temat pochlebne opinie i widzę, że ty również pozytywnie ją oceniasz, dlatego postaram się za nią rozejrzeć i przeczytać.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że pierwszy tom mnie naprawdę oczarował. Drugi trochę mniej, ale i tak byłam jeszcze bardziej ciekawa co będzie dalej :P Teraz, po Twojej recenzji, jestem jeszcze bardziej ciekawa tego tomu :)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie zabrałam się za drugi tom.
OdpowiedzUsuń