
Stephen jest geniuszem o niezrównanych zdolnościach, który w ciągu zaledwie kilku godzin może opanować dowolną umiejętność, zawód lub dziedzinę sztuki. Niestety, by pomieścić całą tę wiedzę, jego umysł tworzy wyobrażonych ludzi – Stephen nazywa ich aspektami – by zachować i uzewnętrzniać wszystkie informacje. Dokądkolwiek Stephen się udaje, towarzyszy mu drużyna wyobrażonych ekspertów, która udziela rad, interpretuje i objaśnia. Wykorzystuje ich do rozwiązywania problemów... nie za darmo.
Ale jego umysł robi się nieco zatłoczony, a aspekty mają tendencję do życia własnym życiem. Kiedy pewna firma wynajmuje go do odzyskania skradzionego sprzętu – aparatu, który może rzekomo robić zdjęcia przeszłości – Stephen pakuje się w przygodę, która zmusi go do udania się na drugi koniec świata i walki z terrorystami. To, co odkryje, może podważyć fundamenty trzech najważniejszych światowych religii – i, być może, dać mu niezwykle ważną wskazówkę co do prawdziwej natury jego aspektów.
Komentarz:
Kto w dzisiejszych czasach nie słyszał o Brandonie
Sandersonie? Człowieku, którego książki zawładają fantastyką i wybijają się na
czołowych miejscach przeróżnych rankingów? Kto nie widział potężnego tomiszcza Drogi królów, kto nie dostrzegł w
księgarniach pięknych okładek serii Z
mgły zrodzonego? Jak widać Sanderson jest póki co na szczycie, a ja jako
żółtodziób jego twórczości postanowiłam nie rzucać się od razu na ciężką
fantastykę z wieloma tomami, tylko rozsądnie wybrałam sobie cieniutki,
pojedynczy tomik z dwoma opowiadaniami. Bez dwóch zdań: bardzo dobre
posunięcie.
Legion, czyli historia o normalnym facecie z chorymi
psychicznie wyobrażonymi osobami, które pomagają mu w rozwiązywaniu bardzo dziwnych
spraw. Pomysł na postać spodobał mi się na tyle mocno, że jako fanka wszelkich
wariactw i psychiczności, musiałam nieuchronnie zakochać się w tej cudownej
historii. I choć nie jestem zwolenniczką opowiadań, które wydają mi się po
prostu za krótkie i nie oddają całego potencjału pomysłów, to w tym przypadku… niestety
moje zdanie nadal jest takie samo. Legion
jest zbyt krótki, wydaje się jedynie wprowadzeniem, przystawką do ciekawszej,
zawilszej fabuły, którą mam nadzieję autor w niedalekiej przyszłości napisze,
bo jakby na to nie patrzeć: to ma ogromny potencjał! Sanderson buduje świat
kręcący się póki co, jedynie wokół Stephena, detektywa do spraw dziwacznych, którego
pierwszym zadaniem (z perspektywy czytelnika) jest znalezienie aparatu, który
wykonuje zdjęcia przeszłości. Do pomocy wykorzystuje aspekty, wymyślone osoby, które specjalizują się w
różnych dziedzinach, przykładowo mamy panią psycholog, żołnierza sił
specjalnych, starszego pana, który ma sporą wiedzę historyczną, a także inne
osoby-aspekty, które mogą pomóc przy sprawach. Pierwsza opowieść w
nieprzytłaczający sposób prezentuje nam świat Stephena, charaktery aspektów
oraz skupia się na samym zadaniu, wybitnie interesującym. Jak to w opowiadaniu
bywa nie jest to jakoś głęboko rozpatrywane – nie dowiadujemy się prawie nic o
przeszłości głównego bohatera, ani pochodzeniu jego zdolności-wariactwa, wszystko
w głównej mierze skupia się na błyskawicznym poszukiwaniu złodzieja aparatu. Przeprowadzenie
śledztwa, dorzucanie różnych komplikacji oraz problemów, zostały przedstawione płynnie,
sensownie, a także dość emocjonalnie. Czytałam i nie mogłam się oderwać, a
zasługa leży głównie w stylu pisania autora – lekki, choć przepełniony często
mądrościami i naukowymi szczegółami, a także teoriami spiskowymi na przeróżne
tematy. Bardzo miło było poznać przykładowo teorię związaną ze światami równoległymi
– Sanderson jak najbardziej mnie przekonał.
Historia jest opowiadana z perspektywy Stephena,
już dawno nie miałam okazji, żeby przeczytać cokolwiek w narracji
pierwszoosobowej i zapomniałam, jakie to wywołuje wrażenia. W tym przypadku dosyć
pozytywne, Stephen ma rozum racjonalisty i przedstawia wszystko logicznie i
prosto, jego sposób opisywania sprawia, że czytelnik w niczym się nie gubi a
cała opowieść płynie jednym rytmem. Szkoda tylko, że wydawał mi się bezemocjonalny,
taka jałowa postać, która za bardzo nie odczuwa emocji, tylko czasem zostanie
zaskoczona, ale może ma to swoje przyczyny w jego dziwactwie i aspektach. Co do
samych wymyślonych, to wydawali mi się bardziej bliżsi niż Stephen i do moich
ulubieńców zaliczyła się oczywiście główna trójca, na czele z J.C., żołnierzem,
który wprowadzał wątki humorystyczne, a jak wiadomo, takie postaci są zazwyczaj
najlepsze. Jeśli chodzi o drugą sprawę i drugie opowiadanie: Legion: Pod skórą, to było bardziej
rozbudowane niż pierwsze i zawierało w sobie więcej wszystkiego, co możliwe.
Poziomem nie odstępowało od poprzednika, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że
jest nawet lepsze i ciekawsze. Ciężko opisać czym się zajmował tutaj bohater,
ale można rzec, że znowu zostaje coś ukradzione m.in. zwłoki, które zawierają w
sobie coś bardzo niebezpiecznego. I tutaj składam znowu ukłon dla autora, bo
jego wyobraźnia i snucie teorii powaliło mnie na łopatki. Świetnie połączył
kryminał z powieścią sensacyjną, dzięki czemu rozwiązanie zagadki było
zaskakujące i niespodziewane.
Legion – te dwa krótkie opowiadanka, przekonały mnie do
tego, że Sanderson jest pisarzem umiejętnym, błyskotliwym i panującym nad swoim
piórem. Stworzył coś nadającego się na bestseller, i nie mogę się doczekać,
żeby przeczytać kolejne jego powieści, tym razem bardziej rozbudowane. Jeśli
ktoś nie czytał jeszcze Sanderson a nie wie od czego zacząć to polecam Legion. Zaś ci, którzy dobrze znają jego
twórczość, wiedzą, że powinni jak najszybciej się za to zabrać. Polecam osobom
lubiącym niebanalną literaturę!
Zgłasza m sie - ja nie słyszałam o tym autorze! Po Twojej recenzji czuję, że najwyższy czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńPewnie gdybyś zobaczyła okładki innych jego książek to skojarzyłabyś :D
Usuń