
Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił – wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.
Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami.
Komentarz: „Czy to ważne, że nigdy nie mam dobrych intencji? Moje piekło nie jest wybrukowane ani dobrymi, ani złymi intencjami. To po prostu moje piekło.”
Z
Fangirl wiąże się bardzo niesamowita
sprawa. Ci, co czytali to pamiętają, że Cath zajmowała się magicznym fandomem
Simona Snowa i shipowała go z jego odwiecznym wrogiem Bazem, pisząc i
publikując fanfiki, które czytali inni fani. Wszyscy wiemy, że historia Simona
była sama w sobie fanfikiem do Harry’ego, a teraz wyobraźmy sobie Cath, która
pisała fanfiki o Simonie – ogólnie wychodzi z tego pokręcony fanfik w fanfiku,
który Rowell udało się okiełznać i nadać spójności. I to okiełznanie i ta
spójność jest widoczna w Nie poddawaj
się, spin offie Fangirl, który poszerza naszą wiedzę na temat uniwersum Snowa. I
choć nie jest to jakieś wybitne dzieło, to można dopatrzeć się w nim pasję zarówno
Cath jak i Rowell.

W
kwestii pisania z różnych perspektyw mam dylemat, ponieważ to jest bardzo dobry
zabieg, urozmaicający patrzenie na bohaterów i wydarzenia z innej strony niż
tylko Simon czy Baz, ale trochę przedłużał, a czasem przynudzał, szczególnie
kiedy były rozdziały poświęcone Agacie czy Magowi. Rozumiem i tak jak mówię:
bardzo dobrze, że to się pojawiło, bo dzięki temu pojęłam, dlaczego Agatha jest
z pozoru taką nieczułą babą, poznałam historię Lucy, zobaczyłam oczami Penelope
to, co Simon czy Baz nie dostrzegali, czy też odkryłam zamiary Maga. Bardzo
dobry zabieg, ale przy Agacie i Magu strasznie nudny. Prócz tego bardzo zabawne
były opisy ze strony Simona i Baza. Ten pierwszy, jak na głupka przystało,
myślał na okrągło o knowaniach Bazach i czasem tak bardzo się nakręcał, że zapominał
o innych ważnych rzeczach, zaś ten drugi niby w chłodny sposób wszystko
analizował, lecz kiedy jego myśli zwracały się w kierunku Simona, to albo
podsycał tamtego paranoje albo wymyślał jakieś inne metody, żeby Snow zwracał
tylko na niego uwagę. Jak to bywa z Rowell humoru nie brakuje, szczególnie gdy
chodzi o jakieś miłosne zawirowania.
Wiadomym
jest, że Baz jest zakochany w Simonie, ale nie zmienia to faktu, że oboje są
rywalami, aż do śmierci i choć oboje zdają sobie z tego sprawę, to i tak w
pewnym momencie ich relacja przeradza się w coś cieplejszego dla serduszka.
Wyobrażam sobie, że ciężko się pisze o związku homoseksualnym w taki sposób,
żeby nie wyszedł sztampowo, bądź jak karykatura. Widać, że Rowell walczy, stara
się, próbuje nadać temu odpowiednią formę. I z jakim skutkiem? Jedyne w co z
pewnością uwierzyłam to miłość Baza do Simona i to, że Snow ma obsesję na
punkcie Baza. Jednakże czy można to uznać za obsesję miłosną? To już zależy od
czytelnika. Dla mnie rozpoczęcie ich związku było sztampowe, ale musiało takie być.
Musiało wyniknąć z takiej kryzysowej sytuacji. Musiało mieć jakiś początek. Później
było już lepiej, subtelniej. Zatem… Rowell jakoś dała radę. (Uwielbiam to
zakończenie + uwielbiam fanarty, jakie mogłam znaleźć na Internetach).
„ - Jesteś cholerną klęską żywiołową, Snow. Nie mógłbyś być gorszym popaprańcem.
Próbuje mnie pocałować, ale tym razem się cofam.
- I tobie się to podoba?
- Ogromnie - odpowiada.
- Dlaczego?
- Bo do siebie pasujemy.”
To,
o czym powinno się jeszcze wspomnieć to sprawa magii. Śmieszne a zarazem
wyjątkowo przemyślane było to, że Simon nie potrafił obsługiwać różdżki,
dlatego zawsze wolał załatwiać sprawy mieczem. Co innego Baz zawsze przygotowany,
zawsze wybitnie uzdolniony, władający ponadprzeciętnie magią. Wszystko z
czarami i ich efektami było w porządku, lecz mój ból i żal leżą przede
wszystkim w zaklęciach, które musieli wypowiadać. To było tak dziwne, a zarazem
tak dziecinne i z lekka żałosne, że… po prostu nie mogę zaakceptować tych zaklęć.
Rozumiem, że miały śmieszyć, ale dla mnie są jak suchary. Weźmy na przykład
zaklęcie: Życie na gorąco! Albo Scooby-Dooby-Doo, gdzie cię poniosło? albo
Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi
kawałek chleba. Teraz wyobraźcie sobie, że wypowiada to bardzo groźnie
wyglądający wampir Baz. Mnie by było wstyd w ogóle coś takiego czarować! I tyle
z moich żalów.
Podsumowując,
Nie poddawaj się uważam za dobry spin
off Fangirl. Przez te zaklęcia może wydawać
się dziecinny, ale ogólnie jest to literatura młodzieżowa i ma za zadanie przedstawić
ciekawą przygodę oraz romans między dwójką nienawidzących się ludzi. Ponadto
kwestionuje rolę Wybrańca, pokazując, że każde przeznaczenie można zmienić. Dobrze
się czytało i dzięki tej powieści przypomniałam sobie za co uwielbiam pióro
Rainbow Rowell. Nie poddawaj się jest
koniecznym dodatkiem do Fangirl, które każdy fan powinien przeczytać, a jeśli nie
czytaliście Fangirl, a chcecie poznać
perypetie Simona i Baza to nie ma żadnych przeciwskazań, żeby sięgnąć najpierw
po tę książkę. Polecam.
A więc tak mają brzmieć zaklęcia? No cóż...
OdpowiedzUsuńHmm, teraz się zastanawiam od której książki powinnam zacząć, chociaż ostatecznie pewnie padnie na "Fangirl". Chętnie bym ją już przeczytała. :D
Zaklęcia pierwsza klasa :D
UsuńZacznij od Fangirl - moje serce podbiła :3