TOM I EMBER IN THE ASHES

Komentarz: „Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą. A potem któregoś dnia nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia.”
Ember in the Ashes. Imperium ognia. Książka, o której w 2015 roku było głośno i którą
czytać chcieli wszyscy. Historia, która znalazła swoich wielbicieli, a zarazem
wrogów, ale nie jest to niczym zaskakującym; zawsze pojawiają się dwie strony,
gdy chodzi o jakiś hit na polskim rynku. I kiedy taki hit z mnóstwem
pozytywnych recenzji się pojawia, wówczas ja uzbrajam się w dystans, który na
niewiele się zdaje, gdy twój mózg nasiąknął już zewnętrznymi opiniami. Jednakże
powiedzmy, że początkowo potraktowałam Imperium ognia z dystansem, by
później móc samej ukształtować swoje odczucia. I co z nich wynikło? Że książka
zasługuje na miano bestselleru.
Żeby należycie docenić kunszt pisarski Saby Tahir,
trzeba najpierw przebrnąć przez nudnawy początek ze strony Lai, przyzwyczaić się
do krótkich zdań (z których składa się większość powieści), a następnie przeczytać
całą książkę, którą niestety czyta się długo. A w zasadzie: ja czytałam ją
długo. Niby literki nie są zbyt małe, ale historia jest tak złożona i dokładnie
opisywana, że przyczyniła się do dłuższego poznawania. Oczywiście, nie znaczy
to, że się nudziłam. Jest dużo akcji, dialogów, niespodziewanych zwrotów
fabularnych, tajemnic – normalnie pożywka dla wyobraźni. Przyznaję, że miałam
moment, w którym chciałam porzucić Imperium
ognia – tak bardzo miałam ochotę wziąć się za coś innego, ale nie, uparłam
się, skończę i najwyżej napiszę hejt - i gdy dotarłam już do końca i przemyślałam
pewne sprawy, stwierdziłam, że to było genialne, dobrze, że nie porzuciłam,
dobrze że poznałam. Sabaa Tahir stworzyła coś pięknego. Konstrukcja i
rozplanowanie wydarzeń, a także same opisy, tworzą cudowną książkę. Począwszy
od kreacji świata: istnienie Imperium oraz Scholarów (ci pierwsi podbili
państwo drugich i ci drudzy muszą służyć tym pierwszym), trenowanie najbardziej
niebezpiecznej armii nazywanej Maskami, wzbogacenie fabuły historią danego
świata – jak wyglądało państwo Scholarów przed Imperium, czy jak doszło do
podboju i władzy danej dynastii królów – pokazanie legend i wierzeń, które
okazują się prawdą – istnienie ghulów, ifrytów, dżinów – a także tradycji,
świąt, politycznych zawirowań, rebelii, spisków… A zakończywszy na postaciach i
nie mówię tutaj jedynie o głównych bohaterach, lecz także o tych, którzy wydają
się nieznaczący, ale z dalszym rozwojem fabuły okazują się wpływać na losy
świata. Autorka dopracowała wszelkie elementy do szczegółu i potrafiła przekazać
je w zrozumiały oraz ciekawy sposób i za to ją przede wszystkim podziwiam. Za
stworzenie świata od podstaw i sprawienie, że wszystko trzyma się całości – to nie
jest proste zadanie, to jest cholernie trudne, ale jej się udało i zasługuje na
szacunek. Jako czytelniczka uwierzyłam w tę historię.
„Strach będzie twoim wrogiem tylko wtedy, gdy na to pozwolisz. Zbyt silny strach może paraliżować. Zbyt mały strach rodzi arogancję.”

„Są dwa rodzaje przewinień: te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym, oraz te, które pobudzają do działania.”
Podobało
mi się, że Ember in the Ashes przez
plastyczne opisy bardzo pobudza wyobraźnię, dlatego z miłą chęcią obejrzałabym
ekranizację. Cenię sobie również napchanie tutaj różnych intryg, dramatów,
tajemnic i splotów losów co poniektórych postaci. Akcja jest płynna, wszystko
jest przemyślane i spisane logicznym ciągiem, nie widzę tu żadnych niedociągnięć
pod względem konstrukcji – to, że nienawidzę Lai jest tylko moim odczuciem,
poza tym trzeba jednak przyznać, że trochę się przydała i dobrze było zobaczyć,
że zmienia się wraz z kolejnymi zdobywanymi doświadczeniami. Nie mogę się doczekać,
żeby poznać drugą część, która na pewno sprawi mi tyle samo frajdy i utwierdzi
w fakcie, że Sabaa Tahir jest pisarką geniuszem. Jak można wywnioskować: próbuję
przekonać Was, żebyście jednak poświęcili trochę czasu Imperium ognia, bo jest to książka słusznie uznawana za jedną z
najlepszych 2015 roku. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!
„Pole bitwy to moja świątynią. Czubek miecza jest moim kapłanem. Taniec śmierci moją modliwtą. Kończący cios wyzwoleniem.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz