
Komentarz: „Była to miłość od pierwszego wejrzenia, od ostatniego wejrzenia, od każdego, wszelkiego wejrzenia.”
Chociaż może się to wydać dziwne i niepokojące
to: lubię zaglądać ludziom w mózgi. Niby nie jak Hannibal Lecter – bo kanibalizmu
u siebie nie wykryłam, ani dziwnych skłonności sadystycznych – lecz jednak
trochę jak Hannibal Lecter, uznany psycholog, który lubił odczytywać ludzkie
wnętrza i patologie. Ja właśnie jestem takim Hannibalem psychologicznym. Patrzę
na prawdziwych ludzi, czytam o ludziach fikcyjnych i w każdym z tych przypadków
z dziką fascynacją badam ich psychikę i próbuję zrozumieć, dlaczego tak a nie
inaczej postępują. Ot, taki psychologiczny fetysz. Jednakże gdy na horyzoncie
pojawiła się Lolita, to było zniecierpliwienie,
ciekawość, a także strach. Bałam się Lolity.
Bałam się interpretować zachowania pedofila. Bałam się, że to jednak będzie dla
mnie zbyt wiele. Ale… ciekawość zawsze wygrywa.
Po pierwsze i najważniejsze: podziwiam Nabokova,
że napisał Lolitę nie w swoim
rodzimym języku, tylko w języku angielskim i nie wiem czy zasługa leży w
tłumaczach polskich (załóżmy, że przełożyli co do joty kunszt i styl pisarza), bo
książka napisana jest jak majstersztyk. Barwne opisy, niebanalne słownictwo,
wręcz wyrafinowane, czyta się to z podziwem i zadumą, mając pewność, że za sam
styl powieść zasługuje na miano arcydzieła. Jeśli chodzi o kreację świata
pisarz wykazał się sporym zaangażowaniem w przedstawieniu miejsc i wydarzeń w
taki sposób, by wyglądały na rzeczywiste. Widać to szczególnie przy podróżach,
kiedy bohaterowie mijając kolejne miasta, opisują dokładnie to, co napotykają
na własnej drodze. Dzięki temu czytelnik jest w stanie wsiąknąć w fabułę i uwierzyć,
że nie jest to zwykła fikcja, ale relacja z wydarzeń, które zaistniały naprawdę.
A żeby jeszcze bardziej wczuć się w ten pseudo dziennik, pseudo spowiedź,
Nabokov pisał z pierwszej perspektywy jako bohater, który spisuje wszystko, co
pamięta, żeby ludzie mogli zrozumieć jego postępowanie i zobaczyć jak potoczyły
się sprawy z Lolitą. Jeśli są czytelnicy co bardziej wrażliwi, bądź tacy, co
potrafią wejść w książkę całym sobą, to będą w stanie uwierzyć, że niniejsza
wydarzenia były prawdziwe. Ja mogłabym uwierzyć, gdyby pisarz na końcu
przyznał, że oparł się na rzeczywistej relacji. A zresztą, sam fakt, że dałabym
wiarę w spisaną spowiedź pedofila jest przerażającą wizją. W końcu takie coś
mogło się zdarzyć, może dziać się nawet teraz (słyszymy przecież w telewizji o
molestowaniu nieletnich) i ta świadomość paraliżuje.
„On złamał mi serce. Ty złamałeś mi tylko życie.”

Co mogę jeszcze nabazgrolić?
Lolita owszem, jest arcydziełem. Owszem, niesamowite czytadło
psychologiczne. Owszem, chore, ale piękne. Dla mnie pozostaje tylko podziw dla
autora za tak pięknie napisaną książkę, za realistyczne wejrzenie w psychikę
pedofila i okazanie nowej formy miłości, ale także pozostaje potępienie za
sknocenie drugiej części i za ten nieszczęsny zbieg okoliczności, który wywołał
uśmiech, ale też szczerą nienawiść. Jest to inteligentna powieść, błyskotliwa,
wyrafinowana i po namyśle, z jednej strony cieszę się, że mogłam poznać
Nabokova, a z drugiej stwierdzam, że Lolitę mogłam sobie odpuścić.
Jeżeli chcecie przeczytać Lolitę tylko ze względu na to, że to klasyk, a
lubicie klasyki, to polecam, jednak jeżeli macie słabą psychikę, jesteście zbyt
wrażliwi bądź nie wiecie jeszcze czy chcecie ją przeczytać – nie polecam, nie
czytajcie.
„Lolito, światłości mojego życia, ogniu moich lędźwi. Grzechu mój, moja duszo. Lo-li-to: koniuszek języka robi trzy kroki po podniebieniu, przy trzecim stuka w zęby. Lo. Li. To. Na imię miała Lo, po prostu Lo, z samego rana, i metr czterdzieści siedem w jednej skarpetce. W spodniach była Lolą. W szkole – Dolly. W rubrykach – Dolores. Lecz w moich ramionach zawsze była Lolitą.”
Ja Lolitę postrzegam jako świetne studium psychologiczne i opowieść o miłości, o jakiej nie chce się mówić, gdyż jest chora i odrażająca, a jednocześnie tak doskonale przedstawiona wspaniałym piórem autora. Byłam lekturą zachwycona, ale czy zechcę do niej wrócić? Nie sądzę. Jeden raz wystarczy :)
OdpowiedzUsuńPodobne odczucia i podobne podsumowanie: też raczej nie wrócę :3
UsuńHmm... już od pewnego czasu planuję przeczytać coś Nabokova i z początku przyszła mi na myśl właśnie "Lolita", ale ostatecznie doszłam do wniosku, że zacznę od czegoś innego. Chociaż po "Lolitę" może jeszcze kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuń