
Morderca pozostaje jednak nieuchwytny. W ucieczce przed wymiarem
sprawiedliwości kupuje apartament w Toskanii, ale tam też nie potrafi uciec
przed dręczącymi go demonami. Choć zarówno niemiecka, jak i włoska policja,
depczą mu po piętach, on wciąż zabija.
Wkrótce morderca poznaje pięknego przewodnika wycieczek, Gianniego, syna karabiniera z Ambry i zakochuje się w nim bez pamięci. Niedoświadczony i nieśmiały chłopiec nie przeczuwa, że miłość Królewny może oznaczać śmierć, i wpada prosto w pułapkę…
Wkrótce morderca poznaje pięknego przewodnika wycieczek, Gianniego, syna karabiniera z Ambry i zakochuje się w nim bez pamięci. Niedoświadczony i nieśmiały chłopiec nie przeczuwa, że miłość Królewny może oznaczać śmierć, i wpada prosto w pułapkę…
Komentarz: „To prawda, że był samotny, ale tak było dobrze. Geniusz musi być samotny. Szkoda tylko, że nikt nie zachowa i nie przekaże jego myśli potomności. Jego życie i jego pasja były jedyne w swoim rodzaju. To było najodpowiedniejsze określenie.”
Nie
jestem znawczynią kryminałów i dopiero od niedawna zaczęłam brać się za nie na
poważnie (taki challenge nie dyskryminowania żadnego gatunku literackiego).
Miło było rozpocząć od młodzieżowych, delikatnych, nawet naiwnych spraw
kryminalnych, a następnie przejść przez klasykę, jaką jest Sherlock Holmes. Agatha Christie też się nawinęła jako królowa
kryminałów. I ogólnie podobał mi się przebieg mojego oswajania się z tym
gatunkiem, dlatego kiedy babcia powiedziała: przeczytaj Królewnę Mroku, to pomyślałam: a co mi tam szkodzi? Z opisu
wydawało się niczym specjalnym i po zapoznaniu niestety – dalej takim
pozostało.
W
czym problem? Przez to, że poznajemy wydarzenia zbrodni z różnych perspektyw:
zabójcy, policjantki niemieckiej, komisarza włoskiego, ofiar i innych, to nie
mamy żadnych elementów zaskoczenia, które powinny być nieodłączną częścią
kryminałów. Wszystko jest podane na tacy i nie można nad niczym pogłówkować,
tym bardziej, że najwięcej historii jest ukazywanych z perspektywy zabójcy –
Matthiasa. To jak morduje, jakie są jego przemyślenia, motywy – ogólnie: autorka
opisuje bardzo szczegółowo przebieg morderstw od A do Z. I to są te najbardziej
rzucające się w oczy minusy. Brak interakcji czytelnika z historią, zero
przemyśleń nad sprawami oraz ani jednego zaskoczenia. Oczywiście z drugiej
strony przedstawianie tylu bohaterów i sytuacji z ich punktu widzenia jest
interesujące, a nawet ożywiające całą akcję, bo wszystko jest dynamiczne oraz
różnorodne. Mamy wgląd w różne życia i możemy poznać chociaż cień ich historii –
nie mówię, że jakoś specjalnie przywiązujemy się do postaci, bo do końca
pozostają obojętne, ale jest to rozegrane wręcz doskonale. To, czy odczuwają
frustrację, bo nie radzą sobie w życiu, czy jakieś radości, smutki, gniewy, to
wszystko kształtuje każdego bohatera i nadaje mu realności. Dzięki temu nie
jest się zbyt pewnym czy jakaś poboczna postać nie wtrąci się i nie zrobi czegoś,
co zepsuje plany Królewny – po tym zdaniu można stwierdzić, że jednak jakieś szoki
są, ale od razu powiadam, że nie dotyczą spraw morderstw, tylko zachowania
bohaterów.
Poza
tym za plus uważam to, że najwięcej dowiadujemy się o zdarzeniach od strony
mordercy, ponieważ mamy dokładny wgląd w jego psychikę, przeszłość i KTO lub CO
ukształtowało jego spaczenie. Jest to ogromną zaletą, bo jak niektórzy wiedzą –
lubię poznawać psychicznie chorych bohaterów. Myślę, że autorka bardzo dobrze
zarysowała i ukazała postać Matthiasa. Szkoda tylko, że z bystrego psychola-mordercy
musiała pod koniec zrobić idiotę. No, ale cóż… Ja bym jego los inaczej
zakończyła. W ogóle samą końcówkę napisałabym inaczej, bo była jakaś taka mdła,
sucha, nieemocjonująca i z lukami. Dodałabym więcej nieoczywistości, ale to już
moje kaprysy.
Co
do samej frajdy z czytania to tak jak wspomniałam wypada to średnio. Książkę
dobrze się czyta, szybko, bez żadnych namysłów. Proste czytadło bez
konieczności myślenia. Sama fabuła nie jest jakoś specjalnie skomplikowana i
porywająca, a na tle innych kryminałów, które przeczytałam do tej pory to
wypada dosyć blado. Ponadto nie nazwałabym tego kryminałem, tylko bardziej
powieścią psychologiczną, bo skupia się na odchyłach psychicznych bohatera i
jego wyczynach. Wtrącenia z przeprowadzenia śledztwa nie były
satysfakcjonujące, kiedy wiedziało się co i jak Matthias robił oraz do czego
dążył, dlatego gdy śledczy coś odkrywali to myślałam jedynie o tym, że coś
strasznie długo im to zajęło. Jednakże zdarzyło się raz czy dwa, że w
niewyobrażalny sposób dedukowali na temat Matthiasa nie mając żadnych
wskazówek. Jakim cudem, mogli stwierdzić jaki ma charakter i co na sobie nosi
jak nic po sobie nie zostawiał oprócz DNA? Ze spraw technicznych to trochę
zbiło mnie z tropu powtórzenie prologu jako trzydziesty któryś rozdział (chyba),
bo liczyłam na to, że będzie chociaż trochę zmieniony, ale nie. Słowo w słowo to
samo.
Co
mogę jeszcze powiedzieć o Królewnie Mroku?
To, że wszystko jest tutaj przeciętnością i raczej zapomnę o tej książce bardzo
szybko. Ale to nic. Bo równie dobrze mogłabym jej nie czytać – ani nie
straciłam, ani nie zyskałam. Dowiedziałam się jedynie o psychice
homoseksualisty mordującego homoseksualistów. Super. Lepiej przeczytać Sherlocka Holmesa.
Sherlocka nie czytałam, ale mam go w planach. Ta książka się tam nie znajduje, szczególnie po twojej recenzji. Lubię w książkach, a w kryminałach jest to zupełnie niezbędne, elementy zaskoczenia, ale jeżeli ich tutaj nie było to... Na pewno nie przeczytam!
OdpowiedzUsuńNic nie tracisz :3
UsuńNo rzeczywiście ciężko to uznać za kryminał, skoro wszystkich odpowiedzi może udzielić morderca... Myślę, że podaruję sobie tą książkę, zwłaszcza że do kryminałów ostatnio wcale mnie nie ciągnie. ;)
OdpowiedzUsuńA nuż się skusisz na jakiś kryminał? Stwierdzam, że nie są takie złe, szczególnie te od Douglasa Prestona i Lincolna Childa ;)
UsuńOgólnie kryminały lubię, tylko zauważyłam, że ostatnio rzadko jakiekolwiek czytam, a już zwłaszcza takie bardziej typowe (bo powieści takiej na przykład Chmielewskiej raczej trudno brać na poważnie xD). A Holmes czeka na półce...
UsuńHmmm kolejna przeciętna powieść... chyba mam już tego dosyć ;p
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Że lepiej przeczytać Sherlocka Holmesa to wiem od razu :D Jak żałuję, że za mną tylko jeden zbiór opowiadań. ;) Wracając do książki, lubię zaglądać w głowy przestępców, to dość przerażające, ale ciekawe doświadczenie. Szkoda tylko, że brak tu elementu zaskoczenia. A nazwisko kompletnie mi nieznane. Wolę pozostać przy Christie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.