TOM
I
STUDIUM W
SZKARŁACIE
Doktor Watson i Sherlock Holmes, po raz pierwszy razem w akcji, rozwikłują zagadkę dwóch niezwykłych zbrodni w Londynie. Odkryte na ścianie tajemnicze napisy krwią prowadzą ich ku dalekiej przeszłości i motywie zemsty za niegdyś popełnione zło…
ZNAK CZTERECH
Leniwe życie przy Baker Street przerywa przybycie pięknej młodej kobieta, która prosi o odnalezienie zaginionego dziesięć lat wcześniej ojca. Błahe z pozoru zlecenie staje się śmiertelnie niebezpieczne wraz z pojawieniem się tytułowego znaku czterech oraz znalezieniem w zamkniętym od wewnątrz pokoju ciała zabitego w dość makabryczny sposób mężczyzny…
PIES BASKERVILLE’ÓW
Sherlock Holmes i doktor Watson na tropie tajemniczych zabójstw w rodzie Baskerville’ów. Według legendy na przedstawicielach tej rodziny ciąży klątwa, która jest skutkiem zbrodni i gwałtów, jakich dopuścił się jeden z protoplastów rodu, sir Hugo. Rodzinę prześladuje ponoć diabelski czarny pies, który zionie ogniem z pyska i zabija kolejnych jej członków…
Doktor Watson i Sherlock Holmes, po raz pierwszy razem w akcji, rozwikłują zagadkę dwóch niezwykłych zbrodni w Londynie. Odkryte na ścianie tajemnicze napisy krwią prowadzą ich ku dalekiej przeszłości i motywie zemsty za niegdyś popełnione zło…
ZNAK CZTERECH
Leniwe życie przy Baker Street przerywa przybycie pięknej młodej kobieta, która prosi o odnalezienie zaginionego dziesięć lat wcześniej ojca. Błahe z pozoru zlecenie staje się śmiertelnie niebezpieczne wraz z pojawieniem się tytułowego znaku czterech oraz znalezieniem w zamkniętym od wewnątrz pokoju ciała zabitego w dość makabryczny sposób mężczyzny…
PIES BASKERVILLE’ÓW
Sherlock Holmes i doktor Watson na tropie tajemniczych zabójstw w rodzie Baskerville’ów. Według legendy na przedstawicielach tej rodziny ciąży klątwa, która jest skutkiem zbrodni i gwałtów, jakich dopuścił się jeden z protoplastów rodu, sir Hugo. Rodzinę prześladuje ponoć diabelski czarny pies, który zionie ogniem z pyska i zabija kolejnych jej członków…
Komentarz:
„W bezbarwnym kłębku życia wije się szkarłatna nić
morderstwa, a naszym zadaniem jest wysupłać ją, oddzielić i zbadać każdy jej
cal.”
Jednak
klasyczne powieści XIX wieku mają w sobie to coś, co brakuje współczesnej
literaturze. Jane Austen, Emily Bronte, Michaił Bułhakow, Oscar Wilde… A teraz
do tej ubóstwianej przeze mnie gromady dodałam sławnego Doyle’a. Wiedziałam, że
wcześniej czy później będę musiała przeczytać Sherlocka – a nie tylko oglądać w
kółko filmy i serial – więc kiedy wykładowca powiedział: Przeczytajcie Studium w szkarłacie, nie mogłam się powstrzymać
by zakupić ogromne tomiszcze z trzema opowieściami.
Zachwyt
jest tym bardziej, że z każdym następnym opowiadaniem widać progres w
twórczości autora i to, jak jego intrygi stawały się coraz bardziej zawiłe oraz
nieoczywiste. Zmieniały się także zachowania bohaterów, ich sytuacje życiowe,
prowadzenie śledztwa oraz końcowe rozwiązywanie spraw. Motywy zbrodniarzy i ich
działania stawały się bardziej chytre, zaś postaci drugoplanowe zaczęły nabierać
większego znaczenia. Poza tym styl pisania Doyle’a, niezależnie czy to pierwsza
opowieść czy trzecia, wydał mi się równie przyjemny w czytaniu i główkowaniu –
chociaż muszę przyznać, że byłam chyba za głupia, bo sprawców po szczegółach
nie potrafiłam odkryć. Albo nie! Lepiej powiedzieć: Sherlock i autor byli zbyt
sprytni oraz szybsi w rozwiązywaniu zagadek, zanim czytelnik mógł coś samemu wydedukować.
„Nie mogłem odegnać od siebie myśli, jakimż straszliwym zbrodniarzem by się stał, gdyby całą swoją energię i bystrość wykorzystał przeciwko prawu, a nie w jego obronie.”
Skoro
tak sobie ładnie omówiliśmy z panem wykładowcą Studium w szkarłacie to zacznę od tego, że ta historia najbardziej
odstaje od całości utworów. Oczywiście, najpierw poznajemy po raz pierwszy
doktora Watsona oraz detektywa nadzwyczajnego, jakim jest Sherlock Holmes;
dalej mamy morderstwo, dedukcję, Holmes prawie od razu wie, kto zamordował,
czytelnik jest w kropce, rozpoczyna się szukanie zbrodniarza, czytelnik próbuje
się domyślić, ale nie wychodzi mu, no i mamy niespodziewane rozwiązanie, ja
krzyczę: przecież to za szybko się rozwiązało!, a wszystko kończy się piękną,
barwną historyjką zdradzającą motywy zabójstwa. I to właśnie ta piękna, barwna
historyjka jest elementem wyróżniającym od reszty. W żadnej innej późniejszej
opowieści nie ma takiego wyszczególnionego zabiegu. Nie powiem, że mi się nie podobało,
bo naprawdę byłam zachwycona rozumowaniem Holmesa, tłumaczeniem kolejnych
kroków, zrobieniem zasadzki i w końcu tą łzawą historią mordercy. Jednak z
drugiej strony, czułam się też troszkę zawiedziona, że tak szybko i banalnie się
to wszystko skończyło. Spodziewałam się czegoś bardziej zawiłego i zagmatwanego
nad czym mogłabym pomyśleć, ale nasz wybitny detektyw we wszystkim mnie
wyprzedził – poczułam się jak niepotrzebny Lestrade (smuteczek). Ale wybaczyłam
Doylowi, bo ze Znakiem Czterech coś się
zmieniło…
„Większość ludzi, wysłuchawszy biegu wydarzeń, powie panu, co z nich wynikło. Połączą je sobie w umyśle i wywnioskują, co się dalej stać mogło. Ale niewielu znajdziemy takich, którzy z końcowego wyniku zdołają odtworzyć bieg wypadków, jakie do niego doprowadziły. O takiej właśnie zdolności myślenia mówiłem wspominając o rozumowaniu „wstecz”, czyli – analitycznym.”
Po pierwsze znielubiłam Watsona.
Przede wszystkim za jego arogancję i sceptycyzm. Wkurzało mnie, że podważał
logiczne wnioski Holmesa i na siłę próbował go przyłapać na błędach. A gdy się pojawiła
Mary… Wo! To wtedy wiedziałam, że z doktorkiem koniec w moich oczach. W Znaku Czterech dostajemy coś innego, coś
bardziej emocjonującego i nie tak prostego w odkrywaniu tajemnic. Owszem,
Holmes jest zawsze dwadzieścia kroków przed czytelnikiem, ale tym razem mamy
więcej czasu do myślenia. A samo złapaniem zbrodniarza i wyjaśnienie jego
motywów nie jest takie proste. Do tego różne rzeczy są poplątane i losy kilku
znaczących postaci są wzajemnie złączone co też przymusza do namysłu. Jednakże Znak Czterech najmniej mi się podobał z
całej tej trójcy, możliwe że przez tą pogoń na końcu, ale także ze względu na
całe to napchanie ogromu akcji w małą ilość kartek. Widać, że autor szukał, eksperymentował,
starał się nadać odpowiednie kształty, ale przyniosło to idealny skutek dopiero
w Psu Baskerville’ów…
„- Podział wydaje mi się raczej niesprawiedliwy - zauważyłem. - Właściwie wszystko w tej sprawie zrobiłeś ty. Ja zdobyłem żonę, Jones uznanie, a co zostaje dla ciebie?
- Dla mnie? Dla mnie zawsze jeszcze pozostaje kokaina - i z tymi słowy Sherlock Holmes wyciągnął po nią szczupłą dłoń.”
Najlepsze
zwieńczenie tego grubego tomiszcza. Pełno osób podejrzanych, Holmes sam do
końca nie wie co i jak, Watson bierze czynny udział w sprawie i na własną rękę
rozwiązuje drobniejsze sekreciki, Holmes trolluje wszystkich dokoła, pełno
wątpliwości, niespodziewane zwroty akcji i zakończenie, które mistrzowsko
przepełnione jest rozmaitymi emocjami. Do tego dochodzi straszna historia z
przeszłości o demonicznym psie… No, po prostu Doyle przeszedł samego siebie! Czytałam
i wręcz niedowierzałam, że można się tak szybko poprawić w pisaniu kryminału.
Uwielbiam Psa
Baskerville’ów również za to, że po raz pierwszy Sherlock się pomylił. Tak.
To był szok, ale za to jeszcze bardziej polubiłam tą postać. Ponadto w moim
wydaniu ostatnie opowiadanie zostało ozdobione pojawiającymi się co jakiś czas
rysunkami z wydarzeń, które też nadały klimat. A uwierzcie atmosfera w Psie jest dosyć przytłaczająca i
mroczna.
„Gdy mówiłem, że naprowadzasz mnie na ślad, to znaczyło, iż twoje pomyłki doprowadzają mnie przypadkowo do odkrywania prawdy.”
W ogólnym rozrachunku stwierdzam,
że Sherlocka jako bohatera nie da się nie polubić. Wszyscy go znają, kochają,
nawet jeśli okazuje pyszałkowatość albo wywyższa się swoją inteligencją i
pragnie ciągłych pochwał – wciąż go lubię. Watson – ech… Inne postaci poboczne, łącznie z
przestępcami bardzo dobrze dopracowane. Im dalsza sprawa tym wydaje się lepsza.
Styl autora – przyjemny w czytaniu. Klimat XIX wieku, zachowany; mrok i
niepokój, coraz gęstsze. Moje wydanie, które zakupiłam jest bardzo
satysfakcjonujące (3 w 1) i polecam je każdemu, nie tylko ze względu na cudowną
okładkę i ilustracje wewnątrz, ale także dlatego, że lepiej mieć od razu trzy
opowieści w jednym, niż każda osobno – ale to może już zależeć od gustów.
Polecam Sherlocka każdemu, kto
jeszcze nie miał szansy przeczytać ( a jak nie, to możecie zacząć od filmu,
bądź serialu).
„Dla wielkiego umysłu nie ma rzeczy małych.”
Mam swoją "Księgę wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa" (co za tomiszcze!) i powolutku się z nią zapoznaję. Te trzy historie mam już za sobą, "Psa Baskerville'ów" nawet wcześniej jako lekturę w gimnazjum i całkiem przyjemnie mi się je czytało. Niestety sporo szczegółów już wypadło mi z pamięci.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam nic o Holmesie, ale postaram się to nadrobić :D Uwielbiam kryminały, najbardziej te Agaty Christie, więc pewnie wkrótce zapoznam się z tą lekturą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! Dolina Książek