TOM IV
SELEKCJA

Dwadzieścia
lat temu America Singer wzięła udział w Eliminacjach i zdobyła serce księcia
Maxona. Teraz nadszedł czas, by swoje Eliminacje zorganizowała księżniczka
Eadlyn. Eadlyn nie oczekuje, że jej Eliminacje będą choć odrobinę przypominać
bajkową historię romansu jej rodziców. Jednak gdy rozpoczyna się rywalizacja,
dziewczyna odkrywa, iż znalezienie szczęśliwego zakończenia nie jest tak
niemożliwe, jak zawsze się spodziewała.
Komentarz: ,,Jestem Eadlyn Schreave i nikt na świecie nie jest potężniejszy ode mnie.”
O Następczyni, żartobliwie nazywając
czwartą częścią trylogii Selekcja,
można było wysłuchać lub wyczytać sporą ilość recenzji/opinii, które zawsze
zgadzały się w jednym: główna bohaterka jest irytująca, a książka ogólnie jest
lekkim czytadłem – gorszym czy lepszym od swoich poprzedniczek, to już
pozostawało kwestią sporną. Osobiście oba te zagadnienia odebrałam w podobny, ale
w bardziej zdystansowany sposób.
Zaczynając
od głównej bohaterki, to jedni ją znienawidzą za jej surowość, brak wyrzutów
sumienia, pomiatanie ludźmi, mówienie przykrych rzeczy bez zastanowienia, wywyższanie
się i chodzenie zawsze z podniesionym wysoko nosem, zaś inni niekoniecznie ją
polubią, lecz zrozumieją, bo w końcu Eadlyn już od dzieciństwa była przygotowywana
do roli królowej i te cechy, które spostrzegamy jako negatywne, są
koniecznością, by nasza bohaterka przetrwała. To że się tak zachowuje da się zrozumieć
i w pewnym momencie dostrzegamy, że gdyby dziewczyna nie miała takiej presji z
każdej strony, zostałaby wychowana na normalną dziewczynę. Byłaby miła i słodka
aż do przesady, lecz niektórym taki typ bohaterki już się znudził, dlatego
stwierdzam, że kreacja Eadlyn jest oryginalna i była konieczna, żeby pokazać
różnice pomiędzy nią a jej matką, Americą.
„Bo kim ja tak właściwie byłam? Połową pary bliźniąt. Następczynią tronu. Jedną z najpotężniejszych osób na świecie. Największą zasłoną dymną w kraju. Nie tak po prostu córką. Nie tak po prostu dziewczyną.”
Co do
reszty postaci, to większość z nich jak najbardziej przypadła mi do gustu.
Moimi ulubieńcami okazał się brat bliźniak Eadlyn oraz Kile, który jest bardzo
pozytywną osobą i nie pozwala, aby Eadlyn rozstawiała go po kątach. Oczywiście,
trzeba też wspomnieć o najlepszym, czyli ukazywaniu dalszych losów Americi i
Maxona – to były najlepsze chwile, kiedy mogłam z rozkoszą podziwiać ich nadal
rozkwitającą miłość i wspólne dogryzki, pomimo przeminięcia dwudziestu lat.
,,- Jeśli chcesz narzekać, wyrzucę cię stąd.
- A ja każę cię wychłostać.
- Straszysz mnie tym, odkąd skończyliśmy sześć lat.
- Kiedyś to nastąpi, masz moje słowo.”
Patrząc
na samą fabułę to nie jest ona wymyślna, ale przyjemnie się ją poznaje –
ciekawie jest patrzeć z perspektywy kogoś, kto musi wybierać pomiędzy
trzydziestoma pięcioma kandydatami, zajmować się swoimi obowiązkami oraz organizować
widowisko dla obywateli państwa (teraz przynajmniej wiem, jak się czuł Maxon).
Autorka w przemyślany sposób naruszyła kwestię kandydatów; nie skupiała się na
każdym z trzydziestu pięciu chłopców, bo to byłoby przesadą (nie spamiętałabym
każdego), tylko ukazała tych najbardziej zapadających w pamięć po pierwszym
spotkaniu – było ich niewielu, ale w dalszych rozdziałach mogliśmy również poznać
innych. Każdy z chłopców był inny, lecz dopiero przy końcówce mogłam w końcu poukładać
sobie ich w głowie. Ogólnie, sam wątek romantyczny jest do przewidzenia
(zapewne wszyscy co czytali wiedzą o kogo mi chodzi, a dokładnie jak to
wszystko się skończy). Przy Następczyni
nie ma jakichś osobliwych scen od których nasze serca trzepoczą lub wzdychamy
ze słodkością, ale to dopiero początek eliminacji! zobaczymy jak te oczywistości
się dalej rozwiną.
,,- Eadlyn, może poświęcisz trochę czasu na przemyślenie tego. Wiem, że prosimy cię o coś bardzo ważnego.
- Czy to znaczy, że mam jakąś możliwość wyboru?
- Cóż, kochanie, w gruncie rzeczy będziesz miała trzydzieści pięć możliwości wyboru.”
Wątek
polityczny jest ubogi, jednakże jest on tylko dodatkiem do tej książki, dlatego
nie musi być jakoś skomplikowanie rozbudowany. Rzadko kiedy zdarzają się tutaj
zaskoczenia, może raz czy dwa miałam chwile lekkiego szoku, a resztę spraw da się
przewidzieć, zanim się zdarzą. Nie wdając się w szczegóły, powieść bardzo łatwo
i lekko się czyta – styl autorki nie zmienił się od trzech części. Nie jest
jakoś specjalnie ambitna, ot zwykły umilacz czasu i odmóżdżacz na wolne chwile.
Zapewne
każdy z Was już to zauważył, ale podeszłam do Następczyni z dystansem i zrozumieniem, dlatego też inaczej ją
odebrałam i opinia wyszła nawet pozytywnie. Jak dla mnie książka jest ciekawą
kontynuacją, ponieważ pokazuje problemy, które wynikły przez zmiany wprowadzone
przez Maxona i Americę, oraz przedstawia eliminacje z innego punktu widzenia.
Nie pozostaje mi nic innego jak polecić niniejszą lekturę tym którzy poznali
wcześniejsze tomy – każdy wyrobi sobie na niej inne zdanie, oraz zachęcić tych
którzy jeszcze nie mieli szansy przeczytać Rywalek – tylko pamiętajcie, seria jest
jedynie przyjemnym w czytaniu, nieambitnym, romantycznym umilaczem czasu.
Książkoholiczkom może się spodobać wizja księżniczek, książąt i wielkiego show
dziejącym się w przyszłości.
,,Wydaje mi się, że nikt nie wie na pewno, czego szuka, dopóki tego nie znajdzie.”
Mnie od początku seria to w ogóle nie interesuje i jak dotąd nic się nie zmieniło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A ja polubiłam tę serię, ale jeszcze nie czytałam ,,Następczyni".
OdpowiedzUsuńNo, faktycznie jej nie zbluzgałaś :P Zdecydowanie wolę Eadlyn od Americi, o czym doskonale już wiesz. Była bardziej żywiołowa od swojej mdłej matki. I tak, darzę sympatią wredne bohaterki :P
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą serię "Selekcja" i jestem ciekawa "Następczyni". Wiem, że to nie jest coś, na co się rzucę jak szalona, poza tym autorka nie zrobiła na mnie najlepszego wrażenia, ale przeczytam. Tak jak wspomniałam, po prostu z ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie "Selekcja" jest i będzie trylogią i to właśnie jest główny powód, dla którego po kolejny tom nie sięgam. Może sobie coś zabieram, może nie, ale jestem pewna, że negatywne nastawienie nie pozwoliłoby mi dobrze tej książki odebrać. ;)
OdpowiedzUsuń