
Ziemiański
jak trójkąt bermudzki po raz kolejny wciąga czytelnika w swoje historie. Bawi się jego wiedzą i niewiedzą o świecie. Dużo w tym wszystkim Wrocławia,
miasta, które zdawałoby się dobrze znamy, a jednak poznajemy na nowo trzymając
się śladów Autora.
Tutaj czas nie ma granic i ram. Gdzieś w tle przechadza się Amy Winehouse. Lars
Ericsson poszukuje partnerów w dalekiej Japonii, a Nikola Tesla próbuje walczyć
o swoje patenty z Bellem i Edisonem.
Prawdziwe testosteron story z intrygującą pułapką w tle.
Komentarz:
Kiedy człowiek nie wie co wypożyczyć z małej biblioteki, bo większość nowości
już czytał, to chwyta po byle co, byleby było względnie ciekawe i umiliło jego
czas. W ten oto dziwny, niepochlebny sposób postanowiłam przeczytać Pułapkę Tesli…
Jak do
tej pory, nigdy nie czytałam żadnych wypocin Ziemiańskiego, chociaż jego
nazwisko nie jest mi obce. Już od jakiegoś czasu gdzieś tam w tle, woła do mnie
Achaja, żeby zwrócić jej należytą
uwagę, ale ja na upór zwlekam. I tak zamiast czegoś ambitniejszego, padło na
zbiór krótkich opowieści, które, o, dziwo!, całkiem przyjemnie mi się czytało.
Owszem,
są te lepsze opowiastki, które bardziej przypadły mi do gustu i są to między
innymi: Polski dom – bardzo króciutki,
ale za to bardzo wartościowy; Pułapka
Tesli – świetna teoria spiskowa na temat jednego z największych geniuszy,
autor w bardzo intrygujący sposób ukazał historię oraz sytuację Tesli, a dodatkowo
fantastycznie połączył przeszłość z wydarzeniami teraźniejszymi; i oczywiście,
najlepszą historią, która zasługiwałaby na dłuższą i zawilszą fabułę jest
opowiadanie: A jeśli to ja jestem Bogiem?.
Akcja kręci się wokół lekarza, który ma zdolność kreowania własnych snów i dzięki
temu pomaga pacjentom w wykreowaniu własnej sennej rzeczywistości, by oderwać ich
od brutalnej jawy. Jak dla mnie, pomysł genialny.
Tak jak
zdarzają się perełki, tak również są niewypały. Wypasacz jest historią dość bardzo nierealną i TAK dziwną, że nie
wiedziałam co o niej sądzi. Wyzwalała we mnie przede wszystkim obrzydzenie oraz
fascynację, a ogólne podsumowanie tej opowieści to: TO. JEST. CHORE. Przy Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła
bawiłam się średnio, dlatego tą opowiastkę zaliczyłabym raczej pod kategorię:
obojętne. Okej, pomysł nawet fajny, ale wykonanie było zbyt chaotyczne.
Ogólnie
rzecz biorąc styl autora był lekki i przyjemny w czytaniu – jestem ciekawa czy
tak samo wypada przy Achai.
Bohaterowie jak na takie krótkie story są dobrze dopracowani, a ilość lepszych
opowiastek przeważa nad tymi słabszymi, dlatego ogólnie książka wpasowuje się w
ocenę dobrą. Polecam osobom, które mają ochotę na krótsze historyjki oraz na
luźniejsze popołudnia.
Może kiedyś się skusze, ale nie wiem tego w stu procentach :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam co nieco o "Achai", ale poza tym kompletnie tego autora nie kojarzę. Jeśli już miałabym przeczytać jakąś jego książkę, pewnie też zaczęłabym od opowiadań. ;)
OdpowiedzUsuńAchaje to zachwalała moja przyjaciółka. Już nie pamiętam, kiedy to było, ale coś o tym mówiła. XD Ogółem mam duże zaległości jeżeli chodzi o książki, dlatego raczej nie skusze się na tę, ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńTak w ogóle, to zostałam włączona do LBA, dlatego chciałam Cie poinformować, że o północy zostanie dodany mój post z LBA, do którego Cię nominowałam. :D
Zapraszam na http://manga-no-tsuki.blogspot.com/ po więcej informacji. :3 Oczywiście po północy. :P
Mnie bardzo przypadły do gustu
OdpowiedzUsuń