
„Dopóki
mamy twarze” to niemal nieznane w Polsce arcydzieło C.S. Lewisa, autora
„Opowieści z Narnii”; jego ostatnia powieść, napisana dla dorosłych
czytelników.
W starożytnej krainie Glome, gdzie czci się krwawą boginię Ungit, dorastają
dwie królewskie córki: piękna i tak brzydka, że zakrywa twarz welonem. Gdy na
królestwo spadają plagi i nieszczęścia, świątynia Ungit żąda krwawej ludzkiej
ofiary, która ma odwrócić gniew bogini. Ofiara zostanie złożona tajemniczej
Bestii, mieszkającej w cieniu Szarej Góry. Oczy kapłanów Ungit zwracają się na
mieszkańców Pałacu…
Komentarz: ,,Biedą i goryczą człowieka jest to, że muszą istnieć bogowie. Świat jest zbyt mały, by pomieścić i nas, i was. Jesteście jak drzewo, w którego cieniu nie możemy wzrastać. Chcemy kierować sami sobą.”
Zapewne
wielu z Was zna C.S. Lewisa, bądź czytało Opowieści
z Narni, a jeśli nie czytaliście to na pewno oglądaliście filmową wersję.
Ja odnoszę się jedynie do ostatniego punktu, ponieważ jakoś nigdy mnie ciągnęło
do czytania, czegoś co znam i wiem jak się kończy. Z tego też powodu nie
wiedziałam, jak wygląda styl pisania autora i czy przypadnie mi do gustu, a gdy
pożyczyłam książkę Dopóki mamy twarze
pomyślałam: zobaczymy czy mnie porwie! No i co? Porwało.
Kiedy
zaczynałam czytać, nie wiedziałam za bardzo czego będzie dotyczyć ta opowieść.
Byłam pewna tylko jednego: dzieje się w starożytnych czasach, a historia
opowiada o dwóch siostrach: jednej pięknej, drugiej, no, niezbyt urodziwej. I
co dalej? Czytając i poznając coraz więcej szczegółów odkryłam, że opis jest dość
mylny. Owszem, mamy dwie siostry (a nawet trzy), ale to jedna odgrywa tutaj
znaczącą rolę i jest nią właśnie ta mniej urodziwa. To z jej punktu widzenia
poznajemy wydarzenia oraz uczucia i myśli, jakie nią targają. Następnym
zaskoczeniem było to, że wraz z rozwojem akcji i poznawaniem trzeciej siostry, książka
okazała się bezpośrednim nawiązaniem do mitu greckiego o Psyche i Erosie, tylko
że widzianym właśnie od strony brzydkiej siostry. Nie jest to spoilerem, bo w
wydaniach zagranicznych na okładkach zawsze była wzmianka myth retold, czyli mit opowiedziany na nowo.
,,W duszy śmiertelnika istnieje coś wspaniałego, bez względu na to, czy bogowie chcą o tym wiedzieć czy też nie. Albowiem chociaż cierpienie zdaje się nie mieć końca, nasza zdolność pokonywania go nie zna granic.”
Tak więc
mitologia. Do tego grecka. Jako wielka miłośniczka tych dwóch aspektów,
czytałam tą powieść z prawdziwą pasją i podziwem dla autora, że w taki sposób
udało mu się wzbogacić, urozmaicić i pozmieniać treść, że i tak oddawała całe
sedno pierwotnego mitu. Do tego pomysł, żeby spojrzeć na całą historię z punktu
widzenia nie Psyche, ani Erosa, tylko zwykłej śmiertelniczki, która próbuje uporać
się ze stratą bliskiej osoby, a zarazem sprzeciwia się istnieniu i panowaniu
bogów. Dopóki mamy twarze jest
powieścią dojrzałą, przemyślaną i naruszającą wiele głębszych kwestii
dotyczących wiary w bogów, natury człowieka oraz relacji pomiędzy ludźmi,
jednakże jest to również fascynująca opowieść poprowadzona w stałym tempie
akcji, która ukazuje jak trudno żyć kobiecie o nieurodziwej twarzy oraz jak dbać
o dobro państwa i swoich poddanych( bo w końcu wszystkie trzy siostry są
księżniczkami).
,,Miłość może okazać się w dziewięciu dziesiątych nienawiścią, lecz wciąż nazywać się miłością.”

Kolejną
zaletą, o której poniekąd wspomniałam, jest sama główna bohaterka. Wiadomo, że
w starożytności kobiety nie były uznawane jako ktoś znający się na polityce, władający
mieczem, bądź zdolny do przeprowadzania konwersacji, dlatego nie miały prawie
żadnego wpływu. Musiały być jedynie ładne i zdolne do urodzenia zdrowych dziedziców.
I tu właśnie pojawia się ten problem, który dotknął naszą główną bohaterkę:
podobno urodziła się tak brzydka, że sam ojciec nie mógł na nią patrzeć. Z tego
też powodu z góry została skazana na samotność, a skoro nie mogła zostać typową
kobietą, zaczęła hartować swój charakter i umiejętności dobrego władcy. Kreacja
postaci jest w tym przypadku doskonała. Autor świetnie zobrazował i wady i
zalety bohaterki. To samo dotyczy każdego innego bohatera – każdy z nich
widziany oczami głównej heroiny miał wady, ale z czasem zaczynaliśmy rozumieć z
czego one wynikały, z jakich motywów się brały.
,,Kochać, a potem utracić to, co kochaliśmy - to wpisane jest w nasza naturę. Jeśli nie potrafimy znieść utraty, pochłania nas zło.”
Podsumowując,
książka jest znakomitą reinterpretacją mitu, a mogę nawet powiedzieć, że ta
wersja o wiele bardziej mi się podoba niż pierwotna. Do tego dochodzi
niebanalna kreacja bohaterów, wspaniale zobrazowana historia, dobrze dobrana
proporcja akcji do opisów oraz wywarcie emocji na czytelniku i skłonienie go do
rozmyślań. Dopóki mamy twarze jest
wartą uwagi lekturą dla miłośników mitologii i książkoholików wymagających od
książek więcej. Polecam!
,,Żyjemy w sieci; nie wyprujesz z niej nitek, ani nie wszyjesz nowych.”
O! Jak miło, że piszesz akurat o tej książce, bo już od pewnego czasu się nad nią zastanawiam. Miałam pewne wątpliwości, ale wygląda na to, że niepotrzebnie. Z chęcią sięgnę po tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńW sumie, nigdy się nie zastanawiałam nad innymi książkami Lewisa. Mam na myśli, przeczytałam wszystkie części "Opowieści z Narnii" i to one skłoniły mnie do czytania książek. Aczkolwiek nigdy nie szukałam innych książek tego autora. A więc koniecznie muszę to przeczytać!
OdpowiedzUsuńLubię takie wariacje, zatem może kiedyś skuszę się na dzieło Lewisa.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś dam jej szansę ;)
OdpowiedzUsuń