TOM I
OTTO I OLA
SOLIDNA
PORCJA MAGII I HUMORU
Ze szczyptą lubczyku
Nic nie jest proste, gdy pochodzisz z maleńkiej mieściny, aspirujesz do
ukończenia renomowanego Uniwersytetu Nauk Magicznych, a twoje imię jest
kompletnie niemagiczne.
Tymczasem…
Ola Lacha – dziewczyna o ciętym języku i wyjątkowym wdzięku – wyrasta na
mistrzynię magii wykreślnej.
Trochę pieprzu, ciut mięty, sporo erotyki, wielka przyjaźń i duża łycha magii.
Z Olgą Lachą, półkrasnoludem Ottonem, uzdrowicielką Lirą, nekromantą Irgą i
trollami żądnymi hardcore’owych przygód nie można się nudzić.
Komentarz: ,,Dobra rada: patrz częściej na to, co się dzieje wokół. Uważnie. To bywa pożyteczne. I przestań w końcu karmić, tulić i pieścić swoje kompleksy.”
Bywają w
życiu takie książki, które z zasady nie spodobałaby się nam, a to z powodu
gatunku za którym nie przepadamy czy niezachęcającego opisu z tyłu książki. Na
pierwszy rzut oka tak właśnie spostrzegałam Odnaleźć
swą drogę Aleksandry Rudej, bo nie dość, że fantastyka na miarę Władcy Pierścieni, to do tego opis jakoś
nie przyciągał uwagi. Ale co się okazało po przeczytaniu całej powieści? Że to
jedna z najlepszych książek, jakie miałam do tej pory przeczytać!
Zatem na
czym polega cały fenomen? Przede wszystkim mamy narrację pierwszoosobową, gdzie
nasza główna bohaterka Olgierda, jako zwykły człowiek udaje się na studia
magiczne, aby zostać światowej sławy osobistością magiczną. A co? Niech
wszystkim w pięty pójdzie, że jej nie doceniali i nie doceniają. Nie dość, że
dzięki bezpośredniemu poznawaniu odczuć, myśli i działań Olgierdy mamy naprawdę
zabawne i dynamiczne poznawanie świata, gdzie żyją krasnoludy, elfy i inne
upiory, to do tego jeszcze czytelnik już od pierwszego rozdziału przyjmuje ten
nadzwyczajny świat jako coś normalnego. Niby fantastyka, ale czytając
odbierałam wszystko co dziwne jako coś na porządku dziennym, ani razu nie
miałam poczucia typu: ,,Hmmm… Krasnoludy, elfy… Nie, nie kupuję tego.” Dlatego
jest to naprawdę wielką zaletą autorki, że potrafiła stworzyć coś niezwykłego,
zachowując przy tym pozory normalności.
,,- A więc, jak zombie?
- Jak najlepszy zombie! – bronił się nekromanta. – To był komplement! Bez iskier, proszę! Oj, nie jestem żaroodporny! Ola!
- Olgierdo, czy mogłaby by pani nie spełniać swych erotycznych zachcianek na oczach całego studenckiego miasteczka?
- Proszę wybaczyć, ale Irga jako obiekt moich erotycznych zapędów zupełnie mnie nie interesuje! Chcę go zabić!
- Olgierdo, nie interesuje mnie prywatne życie moich studentów. Proszę oszczędzić mi szczegółów. Dodam tylko, że za zabójstwo najlepszego nekromanty na uczelni na sto procent usuną panią z uniwersytetu, radzę więc się jeszcze zastanowić.”
Drugą
zaletą, którą cenię sobie tutaj przede wszystkim jest humor. Książka wręcz
obfituje w pełną garść sarkazmów, żartów okolicznościowych, czy zabawnych
sytuacji od których nie raz bolał mnie brzuch ze śmiechu. Nie ma tu ani jednego
poważnego fragmentu, a jeśli nawet coś zaczyna przypominać zwyczajną rozmowę
lub wydarzenie, to zawsze zakończy się czymś tak niepoprawnie śmiesznym, że nie
będziecie wiedzieć czy śmiać się czy płakać – czy wszystko na raz.
Oczywiście,
momenty moralizatorskie i takie z których można by wynieść jakieś lekcje w
naszym życiu, pojawiają się i to nawet w dużej ilości. Przede wszystkim dotyczą
przyjaźni, miłości i radzenia sobie z kobietami (tak, chodzi głównie o
Olgierdę), dlatego książka nie jest pod żadnym pozorem płytka.
,,Miłość jest przydatna tylko do pogaduszek przy księżycu i... hm... jeszcze paru rzeczy. A kiedy ktoś ma kłopoty - wtedy najważniejsza jest przyjaźń.”
Wątek
romantyczny – o, dziwo! – okazał się bardzo przyjemny. Pomijając fakt, że
pomiędzy Irgą a Olą zawsze były jakieś spięcia, to i tak ich relacje były naprawdę
wyjątkowe. Jeszcze w żadnej powieści nie spotkałam się z taką miłosną igraszką,
w której kontakt pomiędzy dwoma osobami mógłby trwać przez tyle lat (akcja
książki dzieje się na przestrzeni kilku lat studiów), a ich uczucia jak w
prawdziwym życiu z biegiem czasu coraz bardziej
dojrzewały. Trzeba również dodać, że przede wszystkim zabawnych sytuacji
dostarczają nam właśnie Irga i Ola, których nie-związek był naprawdę żywiołowy.
,,- No, widzę, że chcesz coś powiedzieć, nie krępuj się – odezwałam się.
- Przypominasz mi mokre kociątko.
- Mam nadzieję, że nie jesteś jednym z tych sadystów, którzy topią małe kotki?
- Nie, nie topię ich. Ja je wskrzeszam. Jestem nekromantą.”
W Odnaleźć swą drogę nie doszukałam się żadnych
wad, styl autorki był ujmujący w czytaniu, a jej poczucie humoru zwala z nóg.
Przedstawiona historia jak najbardziej zasługuje na oklaski, bo jest
przemyślana, oryginalna i szczerze mówiąc: wyśmienicie się bawiłam. Na pewno
przeczytam dalsze części (chociaż w Polsce zostały wydane jak na razie dwa
tomy) i polecam każdemu. Dosłownie każdemu! Na pewno się uśmiejecie i
pokochacie główną bohaterkę oraz jej perypetie losowe.
Opis ciekawy, recenzja bardzo zachęca jednak bardzo mnie zniechęca polska autorka. Jakoś nie przyciąga mnie fantastyka polskich autorów, i już od jakiegoś czasu to zauważam. Mimo to przeczytałbym tą książkę, może wtedy przekonałabym się do polskich autorów ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
http://in-my-different-world.blogspot.com/
Książka jak najbardziej nie od polskiej autorki tylko ukraińskiej ^^
UsuńUkraińska? Ooo, pierwszy raz się z taką autorką spotykam. Trzeba to sprawdzić ;D
UsuńJakie świetne cytaty, muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńOkładka cudna, dobrze, że i treść nie ma wad - będę miała na oku :)
OdpowiedzUsuńWeszłam tu z zamiarem napisania, że to nie książka dla mnie. Wychodzę z nadzieją, że uda mi się tę książkę gdzieś szybko znaleźć :D
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę przeczytać tę książkę, ale dziękuję, postoję. To raczej nie dla mnie, mimo iż zachęcasz. ;)
OdpowiedzUsuńMam w dalekich planach czytelniczych tę książkę. Nie czytałam jeszcze nic z prozy ukraińskiej. Do tego lubię gdy książka okraszona jest humorem. Ponadto relacje miłosne dojrzewające przez wiele lat to naprawdę coś wyjątkowego.
OdpowiedzUsuń