
Nowy
Jork, lata 20. Jazz, prohibicja, gangsterskie porachunki. Czas wielkiego
kryzysu i równie wielkich profitów. Czas, kiedy droga od pucybuta do milionera
była najkrótsza.
Jay Gatsby dostaje się w tryby przestępczego półświatka i wielkiej finansjery.
Marzy o pieniądzach, władzy i tej jedynej kobiecie. Traci miłość, przyjaciół i
szacunek do siebie samego. Światła wielkiego miasta i kropla szampana to jedyne
szczęście, do jakiego zdolne jest „stracone pokolenie”.
Komentarz: ,,Zanim kogoś ocenisz, musisz uświadomić sobie, że on nie jest tobą i że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie same możliwości jak ty.”
Może
najpierw skupmy się na tym co mi się podobało, ale podobało w takim sensie, że
wzbudziło we mnie podziw do autora. Po pierwsze oryginalnie napisana historia,
która dla jednych może od początku okazać się wielką wadą, a dla innych zaletą.
Chodzi mi dokładnie o przedstawienie przekoloryzowanego, przerysowanego i
przepełnionego przepychem świata, które nadaje książce dynamiki i pewnej nuty
bajkowości. Autor znakomicie się spisał, ponieważ czytając miało się wrażenie
spójności i uporządkowanego absurdu zachowań, jakimi oznaczali się bohaterowie.
,,Każdy człowiek ma o sobie mniemanie lepsze, niż mają o nim inni, i przypisuje sobie przynajmniej jedną z głównych cnót. Taką zasadą jest u mnie uczciwość, jaką można odnaleźć u niewielu ludzi.”
Po
drugie, kreacja tytułowego bohatera, Jaya Gatsby’ego, sama w sobie była
zachwycająca. To jak stopniowo poznawaliśmy jego tajemnice, wartości i cele,
jakimi się kierował oraz historię w jaki sposób zdobył majątek - to wszystko
było dobrze przedstawione. Aczkolwiek, moim zdaniem to całe odkrywanie kart
(niby pilnie strzeżone sekrety), było zbyt szybko i niezbyt emocjonująco
odbierane przez narratora (tudzież głównego bohatera). Spodziewałam się czegoś
w stylu: ,,Och, jakie to wstrząsające, że Gatsby tak postępował”, a dostałam
jedynie opisy jakby mówiono o pogodzie. Dobra, rozumiem, może to był specjalny
zabieg autora i może o to właśnie chodziło, ale mnie to zbytnio nie przypadło do
gustu.
,,Nauczmy się okazywać przyjaźń człowiekowi, kiedy żyje, a nie, kiedy już umrze.”
Myślę,
że nie pojawiły się tutaj rzeczy, które byłyby aż tak rażąco denerwujące – może
oprócz Daisy i jej idiotycznego zachowania jak stereotypowa blondynka. Jednakże
były elementy, które odebrałam jako przeciętne, a może nawet słabe np. wielokrotnie
pomimo małej ilości stron wiało nudą. Niby akcja była dynamiczna, ale prawdą
jest, że trochę męczyłam się z tymi dwustoma stronami. Do tego zachowanie
głównego bohatera i jego przemyślenia odznaczały się taką bezosobowością i
brakiem emocji.
Wielki Gatsby nie jest złą książką. Odznacza się
oryginalnością, a historia choć prosta jest względnie interesująca, chociażby
ze względu na samego Gatsby’ego. Oceniając skalą numeryczną daję jedynie 5/10.
I myślę, że jako klasyk w pewnym sensie spełnia swoją rolę, dlatego polecam
zaintrygowanym życiem w Stanach po I wojnie światowej oraz tym, którzy widzieli
film i chcą poznać oryginał.
,,Tak oto nieprzerwanie dążymy naprzód – pod prąd, który nieubłaganie spycha nas z powrotem i każe dryfować w przeszłość.”
Szkoda że Tobie się nie podobała, mimo iż sama jej jeszcze nie czytałam. Ubóstwiam film i myślę że książka jest jeszcze lepsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
http://in-my-different-world.blogspot.com/
A ja uwielbiam tę książkę, to jedna z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do tej książki, jednak może się jeszcze na nią zdecyduję. Chętnie przekonałabym się, jak wypadnie w moich oczach. ;)
OdpowiedzUsuńMimo wad, chętnie do niej zajrzę
OdpowiedzUsuń