TOM I
DENAZEN

Pewnego
dnia tajemniczy chłopak po upadku z nadrzecznego wału ląduje u stóp Deznee
Cross, szalonej 17-letniej miłośniczki mocnych wrażeń. Dziewczyna uznaje to za
świetną okazję, żeby wkurzyć ojca i sprowadza błękitnookiego przystojniaka do
domu.
Jednak nie wszystko jest z nim w porządku. Kale zachowuje się na tyle dziwnie,
że nawet Deznee zaczyna coś podejrzewać. Okazuje się, że chłopak był więziony
przez Denazen Corporation, organizację, która wykorzystuje ludzi o specjalnych
umiejętnościach jako broń. A umiejętności Kale'a są wyjątkowo niebezpieczne –
jego dotyk zabija...
Komentarz: ,,Gdyby życzenia były końmi… To pewnie zostałabym stratowana.”
Nie wiem
czego dokładnie spodziewałam się po Dotyku,
ale aż do teraz żałuję decyzji, że w ogóle pokusiłam się, żeby przeczytać w
całości tą książkę.
Zapowiadało
się całkiem nieźle, w pierwszych rozdziałach poznaliśmy bohaterkę która lubi poczuć
adrenalinę buzującą w jej żyłach oraz chłopaka, Kale, którego dotyk zabija.
Czyż to nie był świetny materiał na interesujące i nawet oryginalne postacie?
Owszem, z mojego punktu widzenia był. Fabuła też mogłaby czarować, bo w końcu
mieliśmy ukazany jakiś tajemniczy ośrodek, gdzie znajdowały się osoby z
paranormalnymi zdolnościami oraz pościg nad zbiegłym Kalem. A co autorka
zrobiła? Wielką, sztuczną katastrofę!
Główna
bohaterka, Dez, stała się jedną z najbardziej wkurzających i irytujących postaci
literatury. Nie dość, że zachowywała się pretensjonalnie i jakby była
wszechmocnym i nieśmiertelnym bogiem, to do tego jeszcze jej dziecinność i sztuczność
biła w oczy. Przykładowo, kiedy wywiązywała się jakaś śmiertelna walka z
pistoletami, to ona zachowywała się jakby była nietykalna, a cała sytuacja była
jedynie dziecinną igraszką. Jej przemyślenia i niby problemiki były tak
śmieszne, że aż żałosne.
Co do
Kale to jego upośledzenie umysłowe dobiło mnie do reszty. Niby nie był głupi
(chociaż dla mnie był) to jego zachowanie niczym pięciolatek doprowadzało mnie
do białej gorączki. Jeśli chodzi o wątek miłosny… to jak można było się spodziewać,
pomiędzy pięciolatkiem a nieogarniętą dziewczynką nic poważnego nie mogło się wywiązać.
A dokładniej, nic poważnego czytelnik nie mógł odebrać. Niby nawzajem sobie
słodzili, niby wyznawali jakąś namiętną miłość i poznawali siebie wzajemnie,
ale było zbyt chaotycznie i – znowu użyję tego słowa – sztucznie.
,,Bez ciebie nie istnieje żadne z tych miejsc, do których chcę pojechać. Wszystkie moje cele opierają się na jednym. Na tobie. Ty jesteś moim najważniejszym celem. To chyba nic złego, prawda?”
Fabuła i
ogólnie cała akcja, była zbyt dynamiczna oraz bez ładu i składu. Jedno
wydarzenie nakładało się na drugie, wszystko pędziło w zawrotnym tempie, i
zanim zdążyliśmy zastanowić się nad rozwiązaniem jakiejś zagadki odpowiedź sama
już nadchodziła. Sporo było przewidywalności sytuacji oraz absurdalności, która
przewijała się przede wszystkim w scenach walk.
Emocje
jakie wywołał we mnie Dotyk można określić
jako: zażenowanie, irytacja, chęć spalenia książki i niewyobrażalne poczucie
absurdu. Najwidoczniej można napisać jeszcze tak złe młodzieżowe książki, tylko
jaki normalny dorosły wydawca sądzi, że może to się spodobać czytelnikom? Nie
wspominając jeszcze, że została wydana druga część tej żałosności! Nie lepiej
było wydać coś bardziej ambitniejszego albo kontynuację jakiejś innej serii,
która naprawdę jest dobra i na którą wszyscy czekają?
Mam po
dziurki w nosie Dotyk i na pewno nie
sięgnę po dalsze części. Nawet jeśli miałabym mnóstwo wolnego czasu i jedynie
drugą część serii do wyboru, to za nic bym jej nie tknęła.
,, Z Kalem było inaczej. On nie tylko patrzył , on widział. Jak nikt nigdy.”
Ja także nie lubię tej książki, wręcz nienawidzę i nie mogę na nią patrzeć. Ledwo jakoś przez nią przebrnęłam w nadziei, że jednak coś z niej będzie, ale nic z tego. Miałam ochotę rzucić nią o ścianę, albo wyrzucić przez okno, ale bibliotekarka raczej nie ucieszyłaby się z uszkodzonej książki :) Coś takiego w ogóle nie nadaje się na książkę. Nie rozumiem, jak w ogóle ktoś chciał to badziewie wydać... Możę piszę trochę bez ładu i składu, ale jak widzę coś takiego, to po prostu inaczej nie mogę. Ta książka to jakaś tragedia, jeszcze nigdy nie trafiłam na aż taką beznadzieję w literaturze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA ja miałam ochotę na tę książkę. Swego czasu cieszyła się pozytywnymi opiniami. Jak trafię na nią w bibliotece to wypożyczę, aby się przekonać, czy też tak negatywnie ją odbiorę. Kupować jednak nie będę :)
OdpowiedzUsuńJakoś od początku nie czułam zbyt wielkiej chęci na zapoznanie się z tą serią, a Twoja i jeszcze kilka innych recenzji tylko mnie w tym utwierdziło.
OdpowiedzUsuńKiedyś zaczęłam czytać tą książkę... ale nie dobrnęłam nawet do połowy...
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Kiedyś nawet miałam ambicje, żeby tę książkę przeczytać, ale już dawno przeszła mi jakakolwiek ochota na powieści z tego gatunku. A od "Dotyku" już na pewno będę się trzymać z daleka. ;)
OdpowiedzUsuń