Doubt
była moją pierwszą serią, którą kupiłam w ciemno. A jako, że jestem osobą,
która ma w zwyczaju kupować mangi polecane przez przyjaciółkę lub na podstawie
anime, które widziałam, to trzeba rzec, że tym razem był to czysty strzał na
ślepo. Ale jakże trafny i korzystny!
Tytuł
alternatywy: Rabbit Doubt
Liczba tomów: 4
Liczba rozdziałów: 21
Przeczytałam dzięki wydawnictwu J.P.F.
Liczba tomów: 4
Liczba rozdziałów: 21
Przeczytałam dzięki wydawnictwu J.P.F.
Istnieje
pewna gra, w której uczestnicy nie znający swojej prawdziwej tożsamości musza
odszukać wśród swoich kłamcę. Im dłużej zwlekają z podjęciem decyzji to kłamca
zabija kolejno osoby. Dlatego czas i spryt są tutaj najważniejsze.
Jeśli
odgadną dobrze, wygrają. Jeśli się pomylą, wszyscy zginą. Ale to tylko
najzwyklejsza gra, gdzie ludzie się bawią i nie robią sobie nic z tego, że
przegrali – bo w końcu można ją wznowić kiedy tylko się zechce. Tylko, że…
… co się
stanie, jeśli szóstka graczy zostanie wciągnięta w grę o tych samych zasadach,
lecz rozgrywającą się w prawdziwym życiu??? Kiedy morderca będzie zabijał z
zimną krwią każdego po kolei, a przegrana będzie równoznaczna z prawdziwą
śmiercią…?
Cała
historia zaczyna się od momentu, gdy szóstka dzieciaków uczestnicząca w grze Rabbit Doubt postanawia spotkać się w
prawdziwym życiu. I tak właśnie poznajemy naszego potencjalnie głównego
bohatera, Yuu, spokojnego, miłego chłopaczka, który – broń boże! – miałby się
przyczynić do zranienia jakiejś osoby. Powiem od razu, że nie będę tutaj charakteryzować
szczegółowo każdego bohatera, bo zapewne i tak większość z Was, moi drodzy
czytelnicy, nie zapamiętałaby imion, wyglądu, a co dopiero czym się te osoby
charakteryzowały, dlatego po krótce później wspomnę ogólnie o walorach i
negatywach postaci. A teraz wracając do fabuły, szóstka graczy – trójka
dziewczyn i trójka chłopców – po spotkaniu się na mieście i powierzchownym
zaznajomieniu postanawiają udać się w bardziej rozrywkowe miejsce. Zapewne
nietrudno zgadnąć, że dla japońskiej młodzieży takim miejscem jest najczęściej
karaoke.
Z
początku jest nawet zabawnie. Dziewczyny śpiewają, wszyscy piją napoje,
atmosfera się rozluźnia… aż do momentu, kiedy największy luzak i rozrabiaka,
postanawia wyjawić parę brudnych sekretów innego gracza. I tak obraz znakomitej
sielanki zaczyna się psuć, pojawia się napięcie i wszystko od tej pory będzie
naznaczone nieszczęściem. Gdy Yuu idzie do toalety otrzymuje porządne uderzenie
w głowę od człowieka w masce królika. Traci przytomność. A gdy się budzi
odkrywa, że znajduje się w jakimś opuszczonym miejscu – magazynie? – i tak na
dobrą sprawę wszyscy zostali tam zaciągnięci.
Już na
początku bohaterowie odkrywają, że jedna osoba nie żyje. Wszyscy (a dokładniej
prawie wszyscy) mają wymalowane kody kreskowe na ciele za pomocą których mogą
otwierać poszczególne drzwi. A na dodatek dowiadują się, że morderca jest
jednym z nich. Czy celem zabójcy jest po prostu mord dla zabawy? A może zebrał
specjalnie tych ludzi w jakimś konkretnym dążeniu???
Cóż…
Jedno jest pewne: gra się rozpoczęła.
,,The liar must die”
Tak jak
wspominałam nie będę opisywać szczegółowo bohaterów. Nie to jest moim celem.
Lecz zamierzam powiedzieć ogólnie co nieco o wykreowanych przez Yoshiki Tonogai
postaciach, które wymuszają na czytelnikach pracę szarych komórek. Od początku
do końca nie jest oczywistym kto jest poszukiwanym wilkiem w króliczej skórze.
Owszem nasuwają się wielokrotnie poszlaki, które działają na nas jak przynęta,
przez co brniemy za nimi na ślepo, wierząc że kryją się za nimi odpowiedzi. Ale
tak nie jest! To co wydaje się jakąś stabilną oznaką szybko nią przestaje być.
Wiecie o co mi chodzi? Gdy pojawia się jakiś podejrzany przedmiot, który należy
do bohatera lub który pokazuje o jego/jej przeszłości mamy wiele wątpliwości,
czy to aby nie on/ona jest kłamcą a zarazem mordercą. I mamy tak za każdym
razem, w każdym tomie podejrzewamy co chwilę kogoś innego, a na koniec i tak ujawniony
kłamca jest super niespodzianką!
Poza tym
każdy z bohaterów jest tylko normalnym człowiekiem – odczuwającym strach,
pragnącym przeżyć, a przede wszystkim… potrafiącym w samoobronie kłamać. Tak,
właśnie tak, każdy z nich kłamie co jeszcze bardziej komplikuje nam sprawę w
odnalezieniu sprawcy.
Wszyscy
uczestnicy tej szaleńczo morderczej gry zostali cudownie przedstawieni przez
autora mangi. Ich przeszłość, profile psychologiczne, reakcje na stres i strach
oraz próba zachowania spokoju i ludzkich emocji, powodują, że serię czyta się z
zapartym tchem, aż do końca, bo trzeba! po prostu trzeba dowiedzieć się
jak będzie wyglądał koniec.
,,Wilk w króliczej skórze”
Przyznam
szczerze, że w Doubt pomimo
intrygującej fabuły i postaci oraz ciągłego napięcia… czegoś brakuje. Jakiegoś
ważnego elementu, który sprawiłby, że cała seria byłaby stawiana na półeczce
arcydzieła. Czyżby spowodowane to było kreską???
,,Bez wątpliwości”
Na
koniec powiem, że ta czterotomowa manga na pewno przypadnie do gustu każdemu
kto lubi poczuć napięcie, grozę oraz uwielbia rozwiązywać tajemnicze zagadki.
To co jest kolejnym dużym plusem Doubt
jest zapewne to, że czytając w samotności mimowolnie wcielamy się w jedną z
postaci i zaczynamy się zastanawiać nad tym jak sami zareagowalibyśmy, gdybyśmy
znaleźli się w tej samej sytuacji co bohaterowie.
Dla
tych, którzy już się zapoznali z Doubt
i czują niedosyt, proponuję zapoznanie się z Judge(tego samego autora), które jest bardziej rozbudowaną serią o
nieco bardziej destruktywnych zasadach. Ale jedno mogę Wam obiecać, jest więcej
zagrań psychologicznych, więcej grozy i przede wszystkim bardziej wciąga.
Ocena
fabuły: 10/10
Ocena kreski: 6/10
Ocena postaci: 10/10
Ocena ogólna: 9/10
Czytałam i uwielbiam <3 I mam zamiar wziąć się za Judge drugi tom już niebawem :3
OdpowiedzUsuńDoubt.. manga z ogromnym potencjałem i totalnie zjeb.. zakończeniem. Ale zauważyłam ostatnio, że zakończenia w 90% są koszmarne. Dla mnie świetne są 3 pierwsze tomy, zaś 4 jest tragiczny. Wielka szkoda. Mimo to pokusiłam się o Judge, ale w zasadzie jest to niemalże to samo, nic nowego. Dobra historia na raz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałam jakiś czas temu i był to strzał w dziesiątkę. ;) Historia od razu skojarzyła mi sie z kryminałem Christie "Dziesięciu murzynków"(serdecznie polecam).Pomysł genialny, ja do końca nie wiedziałam, kto za wszystkim stoi. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mangi nie czytam, ale mam koleżankę która uwielbia je ;)
OdpowiedzUsuńNominowana zostałaś do tagu :3 http://papierowemiasta.blogspot.com/2014/06/tag-mfb-moja-pierwsza-ksiazka.html :D
OdpowiedzUsuńfajnie tutaj u Ciebie :)
OdpowiedzUsuń