TOM II KŁAMCA

Loki –
dawniej bóg kłamstwa, obecnie najemnik na żołdzie aniołów – powraca, by znów na
rozkaz Nieba tropić ukryte demony i niedobitki starych, pogańskich bóstw.
Uzbrojony w izraelskie pistolety o jakże biblijnej nazwie Jericho oraz własną
przebiegłość rusza do walki z siłami Zła. Ono jednak nie tylko nie śpi, ale
staje się coraz groźniejsze niczym ranna, rozwścieczona bestia. W dodatku
archaniołowie też nie mają czystych intencji i w głowie Kłamcy zaczyna
kiełkować myśl, czy stoi po właściwej stronie…
Komentarz:
,,Jeśli chcesz na kogoś liczyć, to tylko na siebie.”
Kunszt
pisarki Jakuba Ćwieka zaczął mnie fascynować po przeczytaniu ,,Chłopców”, a gdy
dotarłam do
opowieści o nordyckim bogu… to już była czysta jazda bez trzymanki w
rollercosterze.
W drugim
tomie ,,Kłamcy” mamy mniejszą liczbę opowiadań, które moim zdaniem są gorszej
jakości niż we wcześniejszej części. Dlaczego? Otóż, powodów jest kilka. Po
pierwsze, jak dla mnie zawierały słabej ilości ironię i sarkazmy, które ma w
zwyczaju rzucać Loki. Po drugie, tak jak w pierwszym tomie śmiałam się na całe
gardło co kilka stron, tak tutaj występowały nikłe uśmiechy, i nie chodzi o to,
że moje poczucie humoru się zmieniło. Humor i żarty, łączące się z już
wspomnianą przeze mnie ironią i sarkazmem straciły pazura i były tylko lekkim
odbiciem.

Po
trzecie, sama fabuła na którą składały się poszczególne opowiadania wydawała się
nijaka – jakby nie miała określonego celu i nie przekazywała niczego
wartościowego, co można by użyć w przyszłości. Po prostu opowieści – prócz Korony
Stworzenia – nie zachwyciły mnie należycie jak zakładałam wcześniej z góry. I
po czwarte i ostatnie, muszę przyznać, że… ten, tego… nasz główny bohater
wydawał się znacznie łagodniejszy i oswojony! Wybacz, Loki, nie zabijaj mnie!!!
,,Kłamca
oszukany przez anioły, które kłamać nie potrafią! Jak rozumiem, nigdy nie zapytał,
a wy nie czuliście się w obowiązku, by mu o tym wspomnieć?”
Lecz!
Nie ma co od razu skreślać Boga
Marnotrawnego. Pomimo tego, że ta część jest słabsza, nie znaczy, że jest
kiepska w czytaniu. O, nie! Styl pisania autora nadal jest wyróżniający się wśród
tłumu, czyli prosty, walący prosto z mostu i zarazem trafiający do naszych
serc. Loki pomimo wykreowania siebie na łagodną owieczkę, nadal potrafi zrzucić
wełnianą skórę i odkryć prawdziwego, aroganckiego wilka, który zabije każdego
bez mrugnięcia okiem. A co do reszty mocnych zalet tej części to jest nią
zapewne pojawienie nowych postaci, które przypadną nam do gustu.
Mamy
spore odniesienia do mitologii greckiej, gdzie w rolach głównych występują
Eros(bóg miłości) i Dionizos(bóg wina). Ta dwójka potrafi napędzić nie lada
kłopotów, lecz nie da się ich nie polubić. Co do naszych skrzydlastych, to
polubiłam Jeffersona, anioła o zielonych włosach, który ma trochę więcej oleju
w głowie niż inni aniołowie stróże. Dodatkowo jeszcze do listy pozytywnie
odbieranych bohaterów można dołączyć Jenny. Śmiertelną kobietę, która potrafi zobaczyć
wszystko co nienaturalne. Podsumowując: postacie w drugim tomiku zapadają w
pamięci, dzięki swojej oryginalności.
,,(…)
ludzie przecież na ogół w nic nie wierzą. Bogowie zaś muszą wierzyć – choćby w
samych siebie.”
W
związku jeszcze z fabułą to osobiście byłam zachwycona wzmiankami Lokiego o
swojej przeszłości. Miło jest poczytać, co się takiego ważnego działo z naszym
bohaterem zanim go poznaliśmy, ponieważ dzięki temu mamy okazję dokładniejszego
zrozumienia oraz zapoznania się z cechami które go tworzą.
,,Boję
się, wiesz? Czasem po prostu boję się jutra. W takich chwilach marzę, by w
ogóle nie nadeszło.”
Kłamca 2 jest książką gorszą od swojej
poprzedniczki, ale nie zmienia to faktu, że nadal czytamy to z przyjemnością.
Ci co czytali pierwszy tomik zapewne byli pod ogromnym wrażeniem, dlatego
polecam chwycenie za kolejne części – tym bardziej, że niedawno wyszła kolejna
Kłamczuchowa książka: Kłamca 2,5
Machinomachia. Zatem nie bójcie się chwycić za kolejną dawkę opowiadań o
zabójczo cwanym bogu – bowiem powiadam Wam, nie zawiedzie się sarkastycznym Lokim
i jego niecnymi planami.
,,Wiesz,
kochanie, może i jestem reliktem przeszłości i zapomnianym bogiem martwej
religii, ale wiem, że nie zawsze trzeba wygrywać, żeby zostać zwycięzcą. Czasem
wystarczy, że inni przegrają.”
Muszę wreszcie zapoznać się z autorem :)
OdpowiedzUsuńNadal nie jestem pewna co do ''Kłamcy'', ale może za jakiś czas spróbuję :)
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńŚrednio mi się spodobał pierwszy tom, kontynuację raczej odpuszczę
OdpowiedzUsuńMam w planach poznanie się z tą serią.
OdpowiedzUsuń