Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

piątek, 26 stycznia 2018

"Listy do utraconej" Brigid Kemmerer

Przypadek czy przeznaczenie? Ten list mógł przecież znaleźć każdy…

Declan Murphy to „typ spod ciemnej gwiazdy“. W szkole boją się go nawet nauczyciele. Zbuntowany siedemnastolatek odbywa na cmentarzu obowiązkową pracę na cele społeczne. Pewnego dnia na jednym z grobów znajduje list. Zaintrygowany czyta go i postanawia odpowiedzieć. Gdy Juliet Young odkrywa, że ktoś naruszył jej prywatność i przeczytał list do zmarłej przed niecałym rokiem matki, jest zdruzgotana. Matka Juliet pracowała jako fotoreporterka w różnych miejscach na świecie, dlatego często porozumiewała się z córką poprzez listy. Pokonując złość i odpisuje na wiadomość nieznajomego. Z czasem między Juliet a Declanem rodzi się nić porozumienia. (opis z lubimyczytac.pl)

Komentarz: „Ból bywa tak wielki, że człowiek zrobi wszystko, żeby się go pozbyć. Nawet jeśli musi kogoś przy tym skrzywdzić.”

Jak tylko zobaczyłam w opisie, że pojawiają się takie zagadnienia jak: śmierć bliskiej osoby, pisanie listów do zmarłej, chłopak, który odnajduje te listy, to w mojej głowie natychmiast pojawiła się inna książka. Książka, która również działała na podobnej zasadzie. Chodzi mi o Niebo jest wszędzie Jandy Nelson. Tam bohaterka straciła starszą siostrę i pisała do niej listy, zaś je odnajdywał pewien chłopak (już nie pamiętam czy też miał jakieś poważne problemy). Było romantycznie, smutno i życiowo – tyle pamiętam. A teraz sięgnęłam po Listy do utraconej. Podobne elementy, podobna rozpacz, przypadkowe/przeznaczone spotkanie dwóch zranionych osób, lecz mimo tych znanych motywów - coś wspaniałego.


Listy do utraconej są bardzo zachwalane przez blogerów. Gdzie nie spojrzeć tam same pozytywne opinie i nic w tym dziwnego. Brigid Kemmerer zawarła w swojej powieści to, co dobrze się czyta i co ogólnie dobrze się przyjmuje w świecie literackim. Mamy młodych bohaterów, którzy nie radzą sobie ze stratą, wyrzutami sumienia, społeczeństwem i własnymi myślami. Pojawia się wątek romantyczny pomiędzy młodymi gniewnymi i skrzywdzonymi. Przedstawiono jak wspólnymi siłami radzą sobie z demonami przeszłości. A na koniec – przez wszystkich uwielbiane – katharsis, czyli żyjcie spokojnie i płodźcie dzieci. Niby fabuła prosta, ale ścieżka, jaką muszą przejść Declan i Juliet jest długa oraz w pewien sposób skomplikowana. Wszystko zaczyna się od znalezionego przez Declana listu na grobie, a relacja zostaje nawiązana, gdy postanawia na niego odpowiedzieć. Więź, która połączyła tych dwoje już od początku wydawała się niesamowita. Sprawiała, że miałam ochotę tylko czytać, czytać i czytać, byleby dowiedzieć się co Cmentarna Dziewczyna i Mrok mają sobie do powiedzenia. A poza tym pozostawało napięcie i oczekiwanie, by w końcu zobaczyć co się stanie, kiedy ich tożsamości wyjdą na jaw, a oni w końcu porozmawiają face-to-face. Autorka spisała się wyśmienicie pod tym względem, że więź Juliet-Declan była budowana stopniowo, od niechęci do sympatii, a potem od sympatii do wrogości. Wszystko toczyło się naturalnie i niezbyt szybko, choć pewien problem pojawił się, kiedy jedno z nich dowiedziało się o tożsamości drugiego. Wtedy z lekka się wkurzałam i krzyczałam: „No zagadaj, na co czekasz, jest na wyciągnięcie ręki, przyznaj się, powiedz to!”. Ale oni nie słuchali. Oczywiście nie traktuję tego jako zarzut do pisarki, ten element również był dopracowany, bo pokazał jak ta osoba jest nastawiona.

„Jednak prawdziwe życie toczy się tu i teraz i prawda jest taka, że ludzie, którzy powinni mnie wspierać, bez przerwy wdeptują mnie w ziemię.”

Polubiłam tę dwójkę, jednak nie na tyle, by powiedzieć, że zapadną mi w pamięci. Juliet i Declan byli sympatyczni, zabawni (a czasem irytujący ze swoim zachowaniem). Przyznaję też, że im współczułam, lecz nie zmienia to faktu, że są bohaterami, o których długo się nie pamięta. Bo przecież pełno jest teraz książek, o pokrzywdzonych nastolatkach, którzy muszą sobie radzić z traumą (patrz: każde New Adult i Young Adult). A nasza dwójka z Listów nie wyróżniła się niczym nowym. No, może Juliet ze swoim zamiłowaniem do fotografii. Nie kojarzę żadnej bohaterki/bohatera, który interesowałby się robieniem zdjęć. Dlatego może o Juliet będę dłużej myśleć. Zarówno ona i on zostali wykreowani w fantastyczny sposób, czułam, że jest im naprawdę ciężko i widziałam jak niesprawiedliwy okazał się dla nich los. Było miło, gdy mogłam przyglądać się jak wzajemnie sobie doradzają, wspierają, ochrzaniają i powoli pomagają wyjść z dołka. Największym plusem powieści są właśnie główni bohaterowie.

Prócz radzenia sobie ze startą, odnalazłam w tej powieści także inny wątek, który jest równie ważny i świetnie, że został naruszony. Mowa tu o uprzedzeniach i ich konsekwencjach. Declan przez swoją jedną głupią akcję został napiętnowany i nieważne, co robił to zawsze wychodził na „tego złego”. Krzywo patrzyli na niego nauczyciele, rodzina i rówieśnicy, nawet osoby, których nie znał. Żył z uprzedzeniem, ale sam też nie był niewinny, bo patrzył na innych i również oceniał ich po pozorach. Świetnie rozegrane, Brigid! Dzięki temu każdy może wyciągnąć lekcję, że nie opłaca się żyć z uprzedzeniami.

Pochwalam także Kemmerer za postaci i wątki poboczne, przede wszystkim za to, że o nich nie zapomniała. Za ukazanie, że nie tylko nasza dwójka cierpi; za różne formy radzenia sobie ze stratą, za to, że bohaterowie byli pogłębieni psychologicznie i nie wydali się płascy na tle Juliet i Declana. Szczerze pochwalam, bo dzięki temu Listy do utraconej zyskały wiele, a ja jako czytelniczka mogę rzec, że jest to piękna książka. Wciągająca, cudowna, emocjonalna (raz się wzruszyłam), nieoklepana, bez sztuczności, tylko z realnymi problemami i taka, która daje wiarę, że gdzieś tam w ciemnej rozpaczy, zawsze tli się małe światełko. Szczerze polecam Listy do utraconej – takie powieści warto czytać.

komentarze

  1. Bardzo mi się podobała ta książka. Jedna z lepszych przeczytanych w ubiegłym roku. Wszystko dopracowane, wszystkie wątki domknięte, jak napisałaś i realni bohaterowie. Fantastyczna! Czekam na więcej powieści autorki, które śmiało wezmę w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa, co nowego sprezentuje nam autorka, mam nadzieję, że równie będzie równie dobre, co Listy do utraconej :3

      Usuń

Lubimy czytać

Moja lista blogów