
Dzieli ich kilkadziesiąt lat, łączy uczucie. We dwoje są zdolni odmienić bieg historii. Ale czy będą w stanie to zrobić?
Komentarz: „Ludzie tutaj zachowują się, jakby wspaniałe rzeczy zostały już utracone, ale się mylą. Wciąż mają jeszcze tak wiele do stracenia.”
Temat
podróży w czasie nigdy mi się nie nudzi, dlatego czytanie rozmaitych teorii
związanych z tym fenomenem, poznawanie wizji, co się może wydarzyć za naście
lat i tworzenie do tego niesamowitych fikcyjnych wydarzeń, jest jedną z tych
rzeczy, które uwielbiam. Podziwiam trylogię czasu Kerstin Gier, Pierwsze piętnaście żywotów Harry’ego
Augusta, Nieskończoność H. J.
Rahlens i inne książkowe, czy też filmowe dzieła skupiające się na podróżach w
czasie. Przyznaję zdarzają się też niewypały albo przeciętniaki pod względem
fabularnym i… Tu i teraz jest właśnie
takim średniakiem.
Założenia
teoretyczne dotyczące przyszłości były nawet interesujące. Koniec XXI wieku,
ludzie mają rozwiniętą technologię, ale z medycyną idzie dość cienko, dlatego
jesteśmy dziesiątkowani przez chorobę, którą roznoszą komary, które z kolei
rozmnożyły się w ogromnej ilości przez zmianę klimatu, które powstało z kolei
przez globalne ocieplenie spowodowane arogancją homo sapiens. I mamy logiczny
przyczyno-skutkowy ciąg, w który da się uwierzyć. Teraz czas na moje małe zażalenia:
po pierwsze główna bohaterka należy do grupy pierwszych podróżników, cofających
się do 2010 roku i mamy pokazane w pierwszym rozdziale jak wygląda pojawienie się
osoby z przyszłości, ale do końca nie wiemy, dzięki czemu udało im się dostać kilkadziesiąt
lat do tyłu. Jak wyglądała maszyna? Jak funkcjonowała? Kto ją stworzył? Dlaczego
akurat tych ludzi wybrano do podróży? To tylko kilka z wielu pytań, które
narosły podczas czytania całej lektury. Po drugie zaburzono tutaj logikę innych
wymiarów. Autorka trochę się zaplątała… poplątała różne alternatywne światy i przedstawiła
to na odwal się. Żadnych rozważań, żadnych zaskoczeń bohaterów, żadnego
zwrócenia uwagi, że może istnieć coś takiego jak inny wymiar. A przecież to był
temat BARDZO ciekawy! A ona potraktowała go po macoszemu i chyba nawet nie
wiedziała jak go logicznie ukazać. Po trzecie, gryzły mi się wydarzenia przyczynowo
skutkowe związane z głównymi bohaterami. Ciężko to wytłumaczyć, nie spoilerując,
ale chodzi głównie o zapętlenia. Powinny się pojawić, ale albo autorka nie
wiedziała o ich istnieniu albo nie chciała jeszcze bardziej komplikować fabuły
(a trzeba wyznać, że i tak pokomplikowała wiele spraw, przez co ja się trochę
gubiłam, a to wszystko dzięki brakowi logiki). Bądźmy ze sobą szczerzy: autorce
prawdopodobnie chodziło głównie o wątek miłosny i kryminalny. Jest to zwykła
młodzieżówka i pod względem teoretycznym podróży w czasie żadnego starszego
czytelnika nie zadowoli.
„Prawda jest silna. W przeciwieństwie do kłamstwa z czasem staje się coraz silniejsza i ma moc łączenia rozmaitych uczuć i idei w taki sposób, w jaki kłamstwo nigdy nie potrafi.”
Gdy
odsuwam niechętnie na bok całą tę otoczkę teoretyczno-naukową i myślę o
perypetiach bohaterów to wychodzi jasny wniosek: nudno. Książka jest cienka,
dlatego nie mamy za bardzo rozwiniętych wątków, a to oznacza, że wszystkiego
jest dużo i potraktowano to okropnie ogólnikowo. Chemia między bohaterami? Nie
odczuwałam. Napięcie związane z głównym problemem? Było jakieś napięcie? Groza z
przebiegu wydarzeń? Wszystko działo się tak szybko, że nic nie czułam. Owszem
podejście do wątku romantycznego było inne niż zazwyczaj, bo tutaj nie pojawiły
się żadne podchody, dylematy czy go kocha czy nie, ani żadne zmartwienia czy on
kocha ją. Nie. Wiemy, że oboje się kochają i oboje próbują rozwiązać problem. O!
Plusem jest koniec powieści i chyba po raz pierwszy oficjalnie akceptuję
otwarte zakończenie – chyba dopiero w tym momencie poczułam więź między
bohaterami. Co do wątku kryminalnego – jest dobrze zbudowany, czytelnik za
bardzo nie wie o co chodzi, przez co jest ciekawy dalszych wyjaśnień, akcja jest
wartka i jakoś to zlatuje. Jest zaskoczenie, ale przez niedokładne wyjaśnienia pisarki
pozostaje w rezultacie rozczarowanie.
Tu i teraz jest kolejną książką z niewykorzystanym
w pełni potencjałem. Żałuję, że Ann Brashares nie rozwinęła tego pomysłu
bardziej, ale z drugiej strony możliwe, że gdyby wpakowała więcej opisów,
więcej przeciągania wydarzeń, więcej zagmatwań, to wyszłoby o wiele gorzej.
Może jednak dobrze, że całość jest taka skrótowa. Taka powierzchowna. W końcu
to młodzieżówka, co z tego, że są niedociągnięcia, czyta się dobrze, historia
jest intrygująca, bohaterowie się kochają… No, ale zostaje nuda i bez
emocjonalność. Jak mówiłam na początku: Tu
i teraz jest przeciętniakiem. Ładnie opakowanym przeciętniakiem.
„Przepaść między tym, co mówimy, a tym, co czujemy, jest tak wielka i ciemna, że czasem myślę, iż wpadnę w nią i będę już wiecznie spadała.”
Widziałam tę książkę na wyprzedaży, przejrzałam, stwierdziłam, że to nie to i odłożyłam. Jednak dobrze zrobiłam! Miałam nadzieję, że to może pierwszy tom, ale sprawdziłam i okazało się, że to zamknięta historia. Skoro motyw podróży w czasie został popsuty, to bardzo dobrze, że nie wydałam cennych pinionców.
OdpowiedzUsuńPiniążki trzeba szanować i poświęcać na ciekawsze oraz lepsze produkty :3 Dobrze, że nie kupiłaś.
UsuńCiekawa, dobrze napisana recenzja. Dzięki Tobie wiem ze nie sięgnę po ten tytuł. Dziękuje za ostrzeżenie. Książka miesiąca "Achaja" dla mnie jednak z najlepszych książek jakie czytałam wiec myśle ze czytelniczo możemy sie zgadzać ;) blog dodaje do obserwowanych
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
A dziękuję, dziękuję :D Nie ma sprawy - lubię polecać i odstraszać od danych powieści.
UsuńAchaja I i II tom były ciekawe i niesamowicie wciągające, ale przy III tomie wszystko zaczęło być takie nudne, mdłe i nie chciało mi się czytać. :< Podobne odczucia mam teraz do Pomnika cesarzowej Achai - Ziemiański mnie zawodzi. Ale tak, pierwsze dwa tomy - super.