TOM
VI PENDERGAST

Nieznany sprawca w okrutny sposób morduje przyjaciół agenta specjalnego FBI Pendergasta. Podejrzanym jest jego brat Diogenes. Przez wiele lat pracował nad planem zbrodni doskonałej. Prowadzący śledztwo porucznik Vincent D'Agosta ma zaledwie siedem dni na odnalezienie Diogenesa, który nie zawaha się przed popełnieniem kolejnego morderstwa. Czy zdoła powstrzymać szalonego geniusza?
Komentarz:
Minęło
sporo czasu, od kiedy ostatni raz czytałam coś od Prestona i Childa, a
szczególnie dużo czasu upłynęło od ostatniego spotkania z moim ulubionym
detektywem-agentem specjalnym FBI, Pendergastem… (Zerka do starych recenzji i
dostaje ataku serca - ostatni raz czytała o swoim wychwalanym ulubieńcu prawie
półtora roku temu). Ale co by nie było, główne zarzuty mojego zaniedbania
kieruję ku poprzedniemu tomowi, Siarce,
który zapoczątkował zmiany zachodzące w serii. Na lepsze? Na gorsze? Kwestia
sporna.
Zakończenie
Siarki wprowadziło pewien wątek, a
dokładniej postać, o której wcześniej zbytnio nie wspominano – brat Pendergasta.
Główny antagonista jego życia, jego nemezis. Tak jak Sherlock miał Moriarty’ego,
tak nasz agent specjalny ma Diogenesa. Szykowała się wielka gra, autorzy
ostrzegali, czytelnik przygotowywał się do pojedynków intelektualnych, rzeki
trupów i próby powstrzymania największego zła, jakie stąpało po tej planecie.
Tylko… jak pokonać nemezis, kiedy nie ma protagonisty? Diogenes prowadzi taniec
śmierci, planując za siedem dni coś ogromnego, a Pendergasta nie ma. Wszyscy
myślą, że nie żyje. Ale… czy to jest prawdą? Nie będzie zaskoczeniem, kiedy
oznajmię, że od początku czekałam na wyskoczenie znikąd Pendergasta (w końcu
nawet śmierć nie zatrzymałaby go przed powstrzymaniem brata), a kiedy pojawił się
jak zwykle szarmancki, tajemniczy i gotowy na wszystko, to nareszcie akcja
przyspieszyła, a fabuła zaczęła iść naprzód. Niestety muszę przyznać, że przed
pojawieniem się naszego głównego bohatera było strasznie nudnawo. Autorzy
pokazywali jak miewają się starzy drugoplanowi bohaterowie (Smithback, Nora
Kelly, Margo), pisali o tajemniczych-nie-tajemniczych zbrodniach i skupili na D’Agoście,
jego życiu prywatnym i wkręceniu się w pogoń za Diogenesem – chociaż nie można nazwać
tego pogonią, bo D’Agosta nie był w stanie nic zrobić, ani nic odkryć. Stał w
martwym punkcie i przeżywał osobiste tragikomedie. Dopiero Pendergast wprowadza
swoją osobą jakiś punkt zwrotny.

Styl
pisania Prestona i Childa nadal jest wybitny, wciągający i dobrze się czyta ich
wypociny, ale Taniec śmierci
kontynuuje zmiany, które zaszły w Siarce
i te zmiany nie są pozytywnie przeze mnie odbierane. Zastanawiam się, czy w
przyszłych częściach wrócą do starych chwytów, które uwielbiam, czy znowu
zmienią o sto osiemdziesiąt stopni całą ideę prowadzenia śledztw przez Pendergasta.
Póki co, uznaję Taniec śmierci za dobrą,
acz niezbyt udaną lekturę. Mimo to polecam fanom, bo dowiedzą się wielu
szczegółów o niesamowitym agencie specjalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz