
Porywająca, słodko-gorzka opowieść o radości życia, sile uczucia i więzów rodzinnych, którą poznajemy z perspektywy dziecka, zmuszonego przedwcześnie dorosnąć w wyniku tragicznego splotu wydarzeń.
Komentarz: ,,Oto moja prawdziwa historia z kłamstwami tu i tam, zwykłymi i na wspak, bo w życiu często tak bywa.”
Ostatnimi
czasy rzadko kiedy się zdarza, by jakiś opis przykuł moją uwagę i mimo
nieznajomości opinii na temat danej książki, przekonał do jej przeczytania. A
tutaj wystarczyło pierwsze zdanie o ojcu, który poluje na muchy harpunem, by kupić
moją ciekawość. A później, podczas czytania, było jeszcze lepiej.
Zwyczajne
powieści obyczajowe o rodzinie mają swój urok – przepełnione ciepłem, tęsknotą
i miłością, chwytają za serca czytelników i wypełniają je miłymi odczuciami. A
co z takimi niezwyczajnymi obyczajówkami o niezwykłej rodzinie, wręcz
ekscentrycznie dziwacznej? Jak takie opowieści wpływają na nasze wnętrze? W Miłości i innych nieszczęściach wszystko
wydaje się nastawione na humor, mamy pełno śmiesznych i groteskowych sytuacji związanych
z francuską rodziną, która odstaje od reszty społeczeństwa. Ojciec kiedyś
polował na muchy harpunem, matka codziennie ma inne imię, zwierzątkiem domowym
jest żuraw, zaś syn przygląda się temu wszystkiemu z nieskrywanym zadowoleniem.
Perspektywa dziecka jest zawsze specyficzna – dziecko myśli w prosty sposób,
nie doszukuje się ukrytych znaczeń, wszystko wydaje się niewinną zabawą. I
właśnie tak spostrzegamy początkowo tę książkę – jak niewinną zabawę w dom, no
może nie aż tak niewinną, bo dzieje się wiele szalonych rzeczy, które normalne
dzieci nie przeżywają na co dzień. Poznawanie historii z tej perspektywy wydaje
się zabawne, lekkie, czytelnik przygląda się innej normalności z
zainteresowaniem i uśmiechem na ustach. Główny bohater opisuje wydarzenia nie
jak typowe dziecko – mimo młodego wieku, przez rodziców zachowuje się jak mały
dorosły: uczestniczy w nocnych imprezach z dorosłymi, nie chodzi do szkoły,
popija tonik i mówi mądrze, bez żadnej dziecinady. I to też śmieszy – groteska normalności,
kpina z norm społecznych, do których każdy jest przyzwyczajony. Gombrowicz powiedziałby,
że ta rodzina jest w zupełnie innej formie niż my wszyscy; żyją w innej
rzeczywistości. Dla nas wydaje się to ekstrawaganckie, dla nich – normalne.
Odbiór
książki zaczyna się zmieniać, kiedy dostrzegamy, że jednak w tych dziwactwach
kryje się coś niepokojącego, a główna przyczyna leży w osobie matki. Przez
pewien incydent z szalonej sielanki przechodzimy do zderzenia się z naszą
rzeczywistością, już nie jesteśmy w stanie wesoło spoglądać na wcześniejsze
dziwactwa. Druga połowa książki jest przepełniona smutnymi zdarzeniami i racjonalnymi
spostrzeżeniami ojca, który czasem przyjmuje formę narratora (jako kartki
wyjęte z dziennika), to właśnie on przekłada ich ekstrawagancką rzeczywistość
na naszą, przez co czytelnik widzi, że ich rodzina cierpiała od samego początku
na straszny problem. Końcówka całkowicie rozszarpała mi serce, pojawiły się łzy
wzruszenia, żal do autora i niesprawiedliwości świata, aż skończyłam z ogromnym
smutkiem, który będę kojarzyć z niniejszą powieścią. Miłość i inne nieszczęścia jest napisana genialnie, z pasją,
wspaniałym pomysłem wykorzystanym do ostatniego zdania, mimo małej ilości stron
(200) wstrząsa emocjami czytelnika, potrafi rozbawić i zasmucić jednocześnie.
Jest to niesamowity debiut autora, który ma talent i znakomicie go wykorzystał
przy pisaniu tejże książki. Myślę, że moje zdanie jest klarowne i nie skłamię
mówiąc, że Miłość i inne nieszczęścia
jest perełką, którą trzeba przeczytać.
Przyznaję, że książka zapowiada się bardzo ciekawie i nietypowo. Najchętniej od razu zaczęłabym czytać, a skoro nie jest za długa, to może nawet znajdę na nią trochę czasu przed sesją?
OdpowiedzUsuńZachęcam i ostrzegam przed falą smutku :3
Usuń