
Tadeusz Markiewicz ginie na wojnie, ale nie umiera cały. Pada na ziemię z rozerwaną głową, aby od tej pory trwać w życiach innych. Jego daleka krewna, Bożena Czerska, zostaje po wojnie światowej sławy modelką i uciekając przed samą sobą, odciska ślad na każdym, kogo spotka. Jej ojciec, Ludwik, każdego dnia budzi się, nie wiedząc kim jest, a jednak próbuje być kimś. Kolejne życiorysy przeplatają się coraz gęściej, tworząc niepokojącą mozaikę radości, tęsknoty i strachu.
Wojna, miłość, szaleństwo i wspomnienia. Mordercy, kochankowie, ofiary i szaleńcy. Kryminaliści, muzykanci, żołnierze oraz gwiazdy ekranu. Ludzie z wielkimi marzeniami i przeszłością, o której chcieliby zapomnieć. Ci, którzy żyją tylko w połowie i ci, którzy chcą żyć wiele razy.
A pośród nich coś, o czym żaden z nich nie ma pojęcia.
(opis
z lubimyczytac.pl)
Komentarz: „Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne.”
Jednym z najgorszych, co można
zrobić książkom to przed przeczytaniem postawić jakieś oczekiwania typu:
wszyscy zachwalają ten tytuł, więc musi być mega dobry, albo: koleżanka mówiła,
że słabe, więc pewnie coś w tym jest, albo: spodziewam się po opisie, że będzie
to coś porywającego i ambitnego. A później co? Gorycz, żal, poczucie bycia
oszukanym, bądź nieoczekiwane zaskoczenie. W przypadku Śladów Jakuba Małeckiego z jednej strony spodziewałam się czegoś
innego, przez co z lekka się zawiodłam, ale z drugiej strony dostałam coś
interesującego, co natchnęło mnie do głębszych przemyśleń i z tego względu
cieszę się, że moje oczekiwania okazały się błędne.
Powieść jest zbiorem opowiadań,
gdzie każde z nich jest powiązane z pozostałymi głównie ze względu na bohaterów.
Każdy z nich pozostawia po sobie jakiś ślad w pamięci innych i można śmiało
rzec, że przede wszystkim o to chodzi w tej książce: pokazanie, że każdy
człowiek żyje we wspomnieniach innych ludzi, nawet jeśli już dawno zszedł z
tego świat. Idea zaiste piękna i prawdziwa, a ja jako czytelniczka wrażliwa
odebrałam to w bardzo osobisty sposób. Bo czy nie każdy chciałby zostać
zapamiętany? Czy nie każdy chciałby zostawić po sobie jakiś odcisk w historii?
„Franek wiedział, że życie to jednak nie jest powieść, żeby się zawsze układało w zrozumiałe i wytłumaczalne historie. Wiedział, że nie ma się co po nim zbyt wiele sensu spodziewać.”
Jak czytałam poszczególne
opowiastki to po pierwsze, byłam zaskakiwana, że dana postać jest przykładowo
spokrewniona z postacią z poprzedniej opowieści albo że ten bohater raz natknął
się na innego bohatera, a pamięć o nim pozostała po nawet kilkudziesięciu
latach – niesamowita sprawa, gdy przełoży się ją na własne doświadczenie na
przykład: nie raz zdarzyło mi się, że jak poznawałam nową osobę, to później
okazywało się, że ona zna mojego znajomego albo że koleżanka z klasy okazała
się dalszą krewną nauczycielki, która dawała mi korepetycje. Wniosek:
fascynujące są powiązania międzyludzkie, bo nigdy nie wiadomo, czym cię
zaskoczą. Wniosek drugi: Małecki napisał to w subtelny, naturalny sposób,
dzięki czemu ma się wrażenie, jakby czytało się relacje prawdziwych ludzi. Po
drugie, z każdym rozdziałem coraz bardziej ogarniał mnie smutek i myślałam, że
utonę w depresji. Zapewne ma to związek z klimatem książki i tym, że większość
bohaterów reprezentuje sobą jakieś tragiczne historie, bo im bardziej skupiałam
się na ich losach, tym bardziej czułam się parszywie. To jest bardzo smutna
książka. I sęk w tym, że przy niej się nie płacze, tylko ma się wewnętrzne
poczucie rozpaczy – to jest chyba gorsze. I po trzecie odbieram bardzo
pozytywnie to, że całość jest napisana tajemniczo i zagadkowo. Niektóre
historyjki mają formę pseudo gawęd, inne urywają się w takich miejscach, że
trzeba sobie resztę dopowiadać lub domyślać, co też mogło się wydarzyć, jeszcze
inne mają w sobie elementy bajkowe, przez co trudno orzec, co jest prawdą, a co
jedynie fantazją. Pojawiają się też tacy bohaterowie, przykładowo ten facet w
szpitalu, którzy sami sobą stanowią zagadkę. Jest tutaj dużo niedopowiedzeń,
sporo urwanych chwil i niewyjaśnionych sytuacji i jest to fascynujące, ponieważ
niniejsze elementy starają się zobrazować istotę życia.
W Śladach każda historia ma swój urok. Dla mnie najciekawszymi
okazały się Chwaścior, Olo oraz ta o mężczyźnie w szpitalu (niestety tytułu nie
pamiętam). Miały w sobie to coś, co mnie najbardziej ruszyło… Ogólnie rzecz
biorąc powieść Jakuba Małeckiego jest warta zapoznania, chociażby z tego
względu, że nie jest zbyt długa, a poszczególne rozdziały są pasjonująco
ukazane. Autor pisze lekko, a jego słowa trafiają w czytelnika. Polecam, jest to lektura lekka, ale także dająca
do myślenia.
„Zanim zasnęli, wyszeptała jeszcze, że nawet w chujowym życiu można być przez chwilę szczęśliwym.”
Od niedawna mam tę książkę we własnej biblioteczce i zachęciłaś mnie do szybszego sięgnięcia po nią. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuń