TOM IV CHŁOPCY

Po traumatycznych wydarzeniach z części trzeciej Cień i Piotruś wreszcie stawiają na swoim – oto w realnym świecie trwa wielka, nieprzerwana zabawa. Sporą rolę w ich planie mają odegrać Chłopcy, wciąż pozbawieni pamięci i tkwiący w zwyczajnym, nudnym życiu. Czy Dzwoneczek jest w stanie jeszcze coś zmienić, czy tylko mimowolnie realizuje kolejne założenia Cienia?
Droga wzywa, a największa z przygód – ta, z której nie da się wyjść cało, ale i której nie sposób uniknąć, czeka! Dzwoneczek i Chłopcy jeszcze nigdy nie byli tak blisko niej… Kiedy trzeba, bawi wyszukanymi żartami i ciętymi bon motami. Innym razem wyciska łzy i zmusza do refleksji. Wspaniałe zakończenie wspaniałej serii.
Komentarz:
,,Jesteś niewinny, dopóki nie poznasz poczucia winy.”
Wzdychałam,
obserwowałam, śledziłam ruchy na Internetach, niecierpliwiłam się, łudziłam,
wyobrażałam - czekałam. Czekałam na zwieńczenie serii o Chłopcach. No bo jak tu nie czekać jak ma się za sobą trzy
wyjątkowo udane części, dobre wrażenia po pisaninie autora oraz bohaterów,
którzy zasługują na dobre zakończenie? A raczej: powinni zasługiwać. Jak na
razie z serii Ćwiekowskich przeczytałam w całości Kłamcę i moje wrażenia po ostatnim rozdziale ostatniego tomu można
ująć słowami: Kompletny Zawód. Nie podobało mi się jak autor postąpił z
bohaterami i że postanowił końcówkę bardzo dobrej serii przedstawić jak ostatni
kicz. Takiego wała czytelnikom się nie robi, nawet tym najgorszym! Dlatego też
oprócz oczekiwań zmieszanych z ekscytacją na końcowy tom Chłopców, zjadało mnie zmartwienie. Czy Ćwiek znowu pójdzie w kicz?
Czy może zakończy z przytupem? Cóż, w kicz nie poszło, ale spartolone ostatnie
strony są – niestety! – obecne.
Ogólnie
ten tom jest jakiś taki z jednej strony sknocony, a z drugiej zapewniający
udaną książkową przygodę. Nie twierdzę, że jest AŻ TAK źle, lecz dobrze też nie
jest. Po prostu czytając czułam się, jakby Ćwiek pisał to wszystko na odwal
byleby już skończyć z tą serią i nie wracać do niej przez dłuższy czas. Oczywiście,
mogę się mylić, a prawda może wyglądać tak, że pisał z radością pięciolatka,
tylko ostateczny rezultat wyszedł tak nijako, że podczas lektury mogą jedynie
ręce opadać. Fabuła jest przepełnioną dynamiczną akcją. Tu jeżdżą na motorach
przez Skrót, tam toczą się bijatyki, gdzie indziej przeprowadzane są dzikie
orgie, Dzwoneczek lata wszędzie i wszystko naprawia, Cień lata za Dzwoneczkiem
i próbuje wszystko zburzyć, a Pan… Pan jest nieobliczalny i nigdy nie wiadomo
co zrobi. Innymi słowy: pełen rozgardiasz i chaos, który kulminuje się w na
koniec. Co mogę rzec o tym szaleńczym tempie akcji? Dobre, ponieważ szybko i
bez problemów przebrnęłam przez całość, a nuda nie zagościła. Złe, ponieważ
wszystko szybko się rozwiązywało i nie było możliwości, by napięcie
kulminowało.
,,- Wiesz, dlaczego łatwiej mierzyć się ze strachem w dzień niż w nocy? Bo w dzień nigdy nie jesteś sama. Zawsze jest jeszcze Cień.
- Nie jesteś moim cieniem.
- To też się zgadza. Cień tak naprawdę nie należy do nikogo. Tylko Piotruś czasem nie potrafi tego zrozumieć.”
Tęskniłam
za Chłopcami, ich przygodami, przewinieniami oraz martwiłam się po trzeciej
części, co się z nimi stanie. Stało się dużo! Wszyscy się zmienili, wydorośleli
na swój sposób (spokojnie, też mieli chwile zdziecinnienia), zachowywali się trochę
inaczej i biła od nich taka aura smutku oraz goryczy, która bezpośrednio
przeniosła się na mnie. Współczułam bohaterom tym bardziej, kiedy autor
zabawiał się w Śmierć i machał kosą na prawo i lewo. Mam taki wyrzut do Ćwieka
za to, co wyczyniał z biednymi Chłopcami, że w myślach pozostaje mi kopanie go
w cztery litery. Jednak z drugiej strony (po długim czasie poważnego namysłu)
dobrze zrobił pozbywając się i okaleczając co poniektórych – bo o to chodzi w
dobrych powieściach, trzeba grać na emocjach czytelnika i wkurzać go jak
popadnie. Ćwiek to zrobił, za co należą mu się oklaski (ale mentalne kopniaki w
tyłek wciąż będzie otrzymywał). Moim faworytem wśród postaci nadal pozostają
Milczek, Dzwoneczek i Pan. Kocham całą trójcę. Zaś nienawiść skierowałam
bezpośrednio na tę zołzę Wendy-nie-Wendy.
Tak
jak tajemnice i niewiadome wlekły się z nami przez trzy tomy, tak tutaj
wszystkie karty zostają już do końca odsłonione. No, może poza jedną – Kotem.
Nie mam zielonego pojęcia czym on jest, skąd się wziął, jak funkcjonuje i ogólnie
jaki jest jego cel, ale uwielbiam Pana Propera. Gdyby nie on, Chłopcy byliby bez smaku.
,,Kot był jak Cień.Nie należał do nikogo.”
Największa z
Przygód nie była
aż takim satysfakcjonującym zwieńczeniem. Owszem, pojawiły się elementy
ciekawe, takie jak sprawa z Panem Properem, akcja przygotowywana przez Dzwoneczka,
czy niespodzianki i targanie emocjami czytelnika. Lecz nie zmienia to faktu, że
są też rzeczy słabe. Sprawa z Cieniem przebiegła fatalnie, to całe latanie
bohaterów w tę i z powrotem irytowało, poczucie pisania na odwal nie znikało i
to nieszczęsne zakończenie, aż płakać się chce. Niby otwarte zakończenia
pozostawiają pole do popisów i wyobrażeń, ale ja szczerze ich nienawidzę.
Chciałabym mieć wielkimi literami napisane co się stało z NIM i jak przebiegną
zamiary Dzwoneczka. Poza tym ostatnie strony akcji były tak bezsensowne, że już
lepiej było je wyciąć i wprost przejść do ostatnich linijek i wytłumaczeń
Wendy-nie-Wendy. Lubię Ćwieka i jego historie, a Chłopcy wyszli mu w ogólnym rozrachunku znakomicie, ale jedno
trzeba przyznać: autor ma talent do psucia końcówek serii. Polecam Chłopców i radzę z przymrużeniem oka przeczytać
czwarty tom!
,,Prawdziwa zabawa to taka, którą przeżywasz raz, a ona potem zostaje w tobie. Prawdziwa zabawa to taka, gdzie wszystko, co czujesz i robisz, jest prawdziwe, a ty na chwilę jesteś kimś innym.”
Zaciekawiłaś mnie nia:)
OdpowiedzUsuń