TOM V
PENDERGAST

Komentarz: ,,To, w co wierzymy kształtuje to, co widzimy.”
Jeśli
przeczyta się kilka książek jednej serii, to można czasem zauważyć, że na tle
czasu zachodzą jakieś zmiany. Czy to w stylu pisania autorów, czy to w samym prowadzeniu
historii, czy w szczególności w bohaterach – nadchodzą w końcu jakieś zmiany. Czasami
łatwo je zaakceptować, a w niektórych przypadkach sprawia to ogromną trudność i
czytelnik odbiera je w negatywny sposób. Siarka
Douglasa Prestona & Lincolna Childa jest właśnie takim przykładem, gdzie
zmiany nie wychodzą na dobre.
Zacznijmy
od tego, że historia sama w sobie zapowiadała się interesująco: Pierwsze zabójstwo
w zamkniętym pomieszczeniu, ugotowane od wewnątrz zwłoki i ślad odbitej podkowy
wskazujący na działanie sił nieczystych. To był dobry wstęp, szczególnie, kiedy
na horyzoncie pojawiły się znane z pierwszych tomów postaci takie jak porucznik
D’Agosta czy pani komisarz, która odegrała znaczącą rolę w Relikwiarzu. Później jak Pendergast nawiązał z nimi współpracę,
pojawiły się kolejne tajemnicze zabójstwa oraz nieoczywiste tropy, to to
również było ciekawe. Schody zaczęły się w momencie, kiedy musieli wyjechać do
Włoch, a tam śledztwo brnęło z trudnością i powolnością jak ślizg ślimaka.
Wówczas męczyłam się straszliwie, bo akcja stanęła w miejscu, a powinna była się
rozwijać żwawiej i zbliżać się z napięciem do punktu kulminacyjnego. Niestety,
nie było tej odpowiedniej dynamiki, mroku i napięcia, jakie można było spotkać w
poprzednich tomach. I przede wszystkim te elementy doprowadziły do mojej
irytacji podczas czytania. Zaraz mi się przypomniało Laboratorium tych autorów, gdzie mniej więcej sto ostatnich stron
było równie męczące jak przy Siarce.
Do
tego trzeba doliczyć zmiany jakie zaszły w stylu pisania historii przez
Prestona & Childa, a które nie wpłynęły zbyt korzystnie w czytaniu. Oprócz
niepotrzebnych fragmentów opisowych, to sama fabuła i bohaterowie okazali się inni.
Pendergast nie był już tym wszystkowiedzącym i panującym nad sytuacją
nadczłowiekiem. Popełniał błędy, znajdował się w sytuacjach bez wyjścia oraz
miał trudności z rozwiązaniem śledztwa. Owszem zachował urok i tę aurę
tajemniczości, ale jego postawa przekształciła się na minus. Jeśli chodzi o
innych bohaterów, których losy splatały się w tej sprawie, to znacznie więcej
dowiadywaliśmy się o postaciach pobocznych niż dotychczas w poprzednich
częściach. Akurat te fragmenty odebrałam miło, bo mogłam bardziej zrozumieć historię
i sprawę.
,,Nie żyj przeszłością - będziesz widział, co straciłeś, ale nie, co znalazłeś.”
Poniekąd
wątek kryminalny nie został tutaj poszkodowany, bo do końca nie miałam pewności
kto jest mordercą i czy aby na pewno nie stoją za tym diabły – jak wiadomo,
autorzy lubią mieszać kryminał z science-fiction, legendami i bredniami
naukowymi. Motywy również były dla mnie tajemnicą, ale względnie łatwo można było
się domyślić, co powodowało te zagadkowe śmierci, a dokładniej co było ich przyczyną.
W
Siarce splotło się wiele wątków –
miłosny, ekonomiczny, kryminalny, przestępczy o stopniu światowym – i to
wszystko z jednej strony tworzy jedną całość (naprawdę szanuję autorów, że tak
logicznie to napisali i wszystko ze sobą powiązali), ale z drugiej strony
trochę za dużo tego nawpychali. Za bardzo chcieli skupić się na każdym wątku i
go rozwinąć, zapominając, że przecież to wszystko ma się obracać wokół
Pendergasta. W końcu to jego seria! Muszę też wspomnieć co nieco o zakończeniu
(dokładnie ostatnie strony i w końcu rozwiązanie sprawy), które trzeba przyznać
było warte przemęczenia się przez ostatnie mniej więcej sto stron. To
zakończenie niszczy czytelnika! Sprawia, że nie wierzy się w to, co się czyta.
Ogromne pokłony za nawiązanie do opowiadania Poego oraz zostawienie tej końcówki
z Pendergastem w taki sposób, że trzeba przeczytać dwa kolejne tomy – co na
pewno zrobię, pomimo niezbyt dobrych wrażeń po tej książce.
Podsumowując,
Siarka jest napisana w inny sposób
niż poprzednie części i to mi się jakoś szczególnie nie spodobało, lecz jeśli
miałabym wymienić zalety powieści to są to: ciekawe śledztwo, oczywiście
Pendergast, chociaż miał tutaj trudności, pojawienie się starych postaci i
logiczne połączenie szczegółów oraz wątków w całość, chociaż było ich za dużo. Pomimo
tego, że książka wyszła średnio na tle tych części, co czytałam, to i tak ją polecę
szczególnie fanom serii. Zaś tym, którzy jeszcze nie mieli styczności z
Pendergastem polecam zacząć od Reliktu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz