TOM I

Elena
Deveraux, zawodowy łowca wampirów, zostaje wynajęta przez wzbudzającego
powszechny respekt archanioła Rafaela. Jednak tym razem jej celem nie staje się
zbłąkany wampir... lecz zbuntowany archanioł. Zlecenie zawiedzie łowczynię w
sam środek masakry, jakiej nie oglądała nawet w najgorszych koszmarach i
doprowadzi ją do granic pożądania. Równie łatwo może zginąć z ręki śmiertelnie
groźnego przeciwnika, jak i od uwodzicielskiego dotyku Rafaela. Co dla anioła
jest tylko zabawą, śmiertelnika może kosztować życie Nalini Singh wprowadza
czytelników do swego fascynującego świata, pełnego pięknych istot i żądzy krwi,
w którym aniołowie żelazną ręką kontrolują wampirzą społeczność…
Komentarz: „Aby, sprawować władzę, trzeba mieć w sobie coś z potwora.”
Jestem
pod ogromnym wrażeniem, że są ludzie, którzy wciąż wymyślają historie o wampirach
i aniołach, a tym samym próbują stworzyć coś nowego, dodając jakieś
udziwnienia. Mieliśmy już błyszczące w słońcu wampirki, pijące syntetyczną
krew, uczęszczające do specjalnych szkół, będące mrocznymi łowcami, a także zdarzały
się jakieś dziwne hybrydy. Co do aniołów to tutaj także autorzy wykorzystują
różne pomysły: reinkarnacje, walki z upadłymi lub walki z dawnymi bóstwami.
Historii jest PEŁNO, aż do znudzenia. Dlatego kiedy zobaczyłam w Krwi Aniołów, że anioły zamieniają ludzi
w wampiry, to pomyślałam, że nic mnie już nie zdziwi.
Należałoby
przypomnieć, że byłam fanatyczną fanką wampirów i aniołów. Teraz trochę to się zmieniło
i nabrałam lekkiego dystansu, dzięki któremu nie dostaję mózgowstrząsu i dawki
szaleńczej ekscytacji po przeczytaniu jakiegoś gniota z nieludźmi. Oczywiście
moja fascynacja nadnaturalnymi istotami nie zanikła całkowicie i czytam sobie
od czasu do czasu cosie, które są albo tragicznie słabe albo pomysł sięga ponad
przeciętną. Jak w takim razie uplasowała się Krew Aniołów? Nic dodać, nic ująć: kiepsko.

Dobra,
były elementy, które urzekły mnie i jest to między innymi pomysł, że anioły –
te boskie istoty – kontrolują demonicznych krwiopijców oraz sam fakt, że
istnieje organizacja złożona ze zwykłych śmiertelników, która łapie/zabija zbuntowane
wąpierze. To było dobre. Oryginalne. Tylko z jakiej przyczyny wydarzenia
zostały tak strasznie monotonnie poprowadzone? Męczyłam się niepotrzebnie
dodanymi fragmentami, cierpiałam na wciśniętych na chama dialogach, chciałam odpuścić
sobie, gdy bohaterowie postępowali nielogicznie, do tego Nalini Singh zabiła mnie
nudnie poprowadzoną akcją! Czym sobie zawiniłam, żeby tak cierpieć?
„Czasami zło podkradało się niczym niepozorny złodziej, by ukraść to, co człowiek cenił najbardziej, pozostawiając jedynie echo rozbrzmiewające w pustce.”
Wspominając
o kolejnych rzeczach, które miały potencjał na pozytywny odbiór czytelnika, ale
po drodze zostały za przeproszeniem spieprzone, to Elena (główna bohaterka),
archanioł Rafael oraz ich relacja. Elena jako łowczyni z darem o ciętym języku
i trudnym charakterze wydawała się ciekawą osobą, taką jaką zazwyczaj mogę polubić.
Myślałam o niej jako o równej babce, aż do chwili, kiedy poszła na spotkanie z
Rafaelem, i to spowodowało, że jej trudny charakter ustąpił hormonom i z
kolejnymi wydarzeniami coraz bardziej się staczał. On, jako ktoś arogancki, nie
mający problemów z zabijaniem nędznych śmiertelników, lubiący zabawy i
rozpustę, został również wykreowany na super przystojniaka, do tego jako bonus
dochodziło to, że był archaniołem. I miał skrzydła! No jak tu go można było nie
pokochać? Ano można było. Kiedy występował w duecie z Eleną, co zaś prowadzi
nas do ICH RELACJI. Totalna klapa, żałość na żałości budowana. Skupienie się
przede wszystkim na pożądaniu, z którego później wynikło niby coś prawdziwego, było tak tandetne i
nierealne, że ja nie mogłam i nie chciałam tego kupić. Takie coś, czyli
wpychanie prawdziwej miłości na siłę i ni z dupy, sprawia, że nie mam zamiaru
tego nigdy zaakceptować. W tym momencie relacja Rafael i Elena straciła w moich
oczach i nie mam zamiaru poznawać ich dalszych sztucznych losów.
„- Nie powinnaś patrzeć na mnie w ten sposób Eleno.
- Dlaczego? – spytała, pchana przez jakąś nieznaną samobójczą siłę. – Boisz się?
Nieznacznie się nachylił. – Moi kochankowie to zawsze waleczne kobiety. Siła mnieintryguje.”
Jeśli
chodzi o główny problem, który bohaterowie musieli rozwiązać, to zakończenie go
było tak melodramatyczne, że śmiać mi się chciało przez wpakowanie takiej
tandety. Serio? Ale tak serio, serio autorka pocisnęła coś takiego? Ogólnie Krew Aniołów nie zaliczam do najprzyjemniejszej
z lektur, ponieważ uważam, że autorka zepsuła wykonaniem ciekawy pomysł i
wpakowała zbyt wiele nudy i tandety do swojej powieści. Nie mam zamiaru czytać
kontynuacji, ani tym bardziej nie zachęcam Was do przeczytania. Strata czasu.
Kompletnie nie dla mnie :P Może w gimnazjum bym to przeczytała. Zresztą w gimnazjum są szanse, że ty też byś się tym zachwycała.
OdpowiedzUsuńCzytałam i niestety mam podobne zdanie do Twojego,powieść mnie zawiodła.
OdpowiedzUsuńNo jak strata czasu to okej, odpuszczam. Z resztą okładka jest okropna!
OdpowiedzUsuńW takim razie z pewnością będę się od tego trzymać z daleka. ;)
OdpowiedzUsuńI ja miałam w swoim czasie wielki szał na wszystkie książki typu paranormal romance, z wampirami itd... Wtedy bardzo chciałam poznać tą powieść... dzisiaj: już o wiele mniej i chyba ją sobie zwyczajnie odpuszczę. Szkoda pieniędzy na nijakość ;)
OdpowiedzUsuńI tak nie miałam ochoty na kolejną książkę o wampirach... :)
OdpowiedzUsuń