Leonard
Peacock kończy osiemnaście lat. Z tej okazji szykuje prezenty dla przyjaciół,
goli głowę na łyso i zabiera do szkoły pistolet… Tego dnia zamierza rozliczyć
się z przeszłością i dorosłymi, którzy go nie rozumieją. W świecie Leonarda nie
ma miejsca na kompromisy, wszystko jest albo czarne, albo białe. Jak w starych
filmach z Humphreyem Bogartem... Pif-paf!
Komentarz: „Inność to cecha pozytywna. Ale inność jest również trudna.”
Okres
dojrzewania jest dość perfidnym czasem, ale nie będę teraz wykładać poszczególnych
zmian jakie zachodzą w fizjonomii młodego człowieka, bo nie na tym ten post
polega. Chcę tylko zaznaczyć, że ze zmianami fizycznymi zachodzą również zmiany
psychiczne, które są narzucone przez środowisko szkolne, rodzinne czy
towarzystwo przyjaciół. Te trzy czynniki kształtują nastolatka w sposób
pozytywny lub wręcz destrukcyjny. Jedni mają szczęście, inni pecha. Jedni
trafiają na margines społeczny, inni błyszczą niczym gwiazdy. Jedni popadają w
depresję, inni doprowadzają do depresji. Tak… Okres młodzieńczy jest dość
perfidnym czasem i wie o tym doskonale główny bohater powieści – Leonard.
Leonard
ma problemy na trzech płaszczyznach, które wymieniłam: rodzina, przyjaciele, uberdurnie
ze szkoły, czyli spotkało go potrójne nieszczęście od którego nie potrafi się uwolnić.
A raczej, nie potrafił. Z dziwnym trafem w jego ręce wpadło rozwiązanie jego
wszelkich problemów – pistolet odziedziczony przez dziadka, którego bohater
postanawia użyć i w końcu zakończyć to desperackie pasmo niepowodzenia w życiu.
Leonard wie co chce zrobić i mocno się trzyma tego postanowienia. Tylko przed
tą ostatecznością, musi zrobić coś jeszcze: podarować prezenty pożegnalne, tak,
żeby dopiąć wszystkie sprawy do końca.
„Zrozumiałem, że prawda zazwyczaj nie ma znaczenia, a kiedy ludzie nabiorą fałszywego przekonania na czyjś temat, nie zmienią zdania niezależnie od poczynań tej osoby.”
Zatem
sam pomysł na historię jak najbardziej mnie urzekł, a nawet więcej pokochałam
autora za to, że naruszył temat nastolatka borykającego się z trudnościami w
życiu, planującego samobójstwo i przedstawił go w taki niebanalny sposób. To
jest historia prawdziwa, trafiająca w serca czytelników i zmuszająca ich do
przemyślenia niektórych spraw. Bohaterowie są dopracowani, każdy jest inny i
odznacza się swoim dziwactwem, mają swoje, wypracowane przez środowiska,
charaktery i dążą ku własnym celom. Każda z postaci drugoplanowych ma znaczenie
i wpływa bezpośrednio na Leonarda oraz jego kluczową decyzję na użycie pistoletu,
dzięki czemu historia jest znacznie bardziej pasjonująca i wciągająca.
Oczywiście, największą zaletą jest sam bohater, który jest człowiekiem innym,
wyobcowanym i myślącym w zupełnie sprzeczny sposób niż jego rówieśnicy.
Podobały mi się szczególnie jego rozmowy z innymi, gdzie w każdym
wypowiedzianym zdaniu dało się wyczuć tą jego nadzwyczajność. Do tego jego tok rozumowania,
przemyślenia oraz dziwactwa, takie jak obserwowanie dorosłych w metrze, by się przekonać
czy będąc dorosłym można być szczęśliwym… Leonard bez dwóch zdań jest
niesamowitą osobą i co najważniejsze – potrafiłam go zrozumieć, potrafiłam poczuć
jego odmienność oraz szukałam odpowiedzi na jego pytania, które również sama
sobie zadawałam.
„Chciałbym wierzyć, że ludzie melancholijni mają przynajmniej szansę na szczęście w dorosłym życiu.”
Styl
pisania autora jest bardzo przyjemny w czytaniu i odbiorze. Wszystko jest
napisane lekko i z pazurem, a dzięki temu, że to Leonard jest narratorem i
przedstawia całą sytuację z jego perspektywy – było jeszcze bardziej
interesująco. Trochę dziwne było czytanie pseudo przypisów, które nie
objaśniały jakichś niezrozumiałych słów (jak to mają w zwyczaju), ale
wyjaśniały pewne aspekty z życia czy wydarzeń, które dotyczyły bohatera i w ten
oto sposób, czasem jeden przypis zajmował całą stronę. Dodatkowo dochodzą to
tego listy z przyszłości, które odebrałam bardzo pozytywnie i chyba sama zacznę
pisać coś podobnego. Tak więc, jak widać – książka jest bardzo inspirująca do
działania i przemyśleń.
„Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym.”
Podsumowując,
Wybacz mi, Leonardzie jest
błyskotliwą książką, naruszającą ważne i dosyć bulwersujące tematy, nie brakuje
tutaj gorzkiego i sarkastycznego humoru, postaci są dopracowane do ostatniego
guzika, sam Leonard jest osobą, którą nie da się polubić, a ogólne wrażenia po
zakończeniu lektury nakłaniają do rozmyślań. Nie czytałam wcześniej dzieł
autora, ale będę musiała to jak najszybciej zmienić, bo z rozmachem trafił w
moje gusta i… nie zostaje mi nic innego jak polecenie tejże znakomitej powieści.
Polecam każdemu! Każdemu bez wyjątku!
„Najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, potem cię zwalczają, potem wygrywasz.”
Po "Poradniku.." i "Niezbędniku.." jest pozycją wręcz obowiązkową! :D
OdpowiedzUsuńKiedy pierwszy raz usłyszałam o tej książce również niesamowicie urzekł mnie sam pomysł na fabułę i głównego bohatera. Jestem przekonana, że "Wybacz mi, Leonardzie" bardzo mi się spodoba i już niebawem mam nadzieję poznać ten tekst. :)
OdpowiedzUsuńJa tą książkę pokochałam, jak kiedyś mi pokazałaś przed lekcjami fragment tej książki dołączony do jakiejś innej (E&P?). I dlatego musiałam ją kupić ^^ Sama widzisz, jaka jest fajna.
OdpowiedzUsuńTo była moja druga książka autora. Zdecydowanie jest interesująca i porusza dość trudne tematy. Bardzo mi się podobała, jednak mimo wszystko mam względem niej nieco mieszane uczucia. Cóż, może to dobry powód, żeby za jakiś czas przeczytać ją jeszcze raz. Za inne powieści Quicka też chętnie bym się zabrała. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale nie potrafiłam jej zrecenzować. To prawda jest bardzo wzruszająca i mocna.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję:
http://kruczegniazdo94.blogspot.com
Jeszcze nie czytałam żadnej książki Quicka, ale mam w planach jego twórczość!
OdpowiedzUsuń