To już
dziesięć lat od kiedy pierwszy tom Kłamcy zagościł na półkach i w sercach
czytelników.
Loki – nordycki bóg kłamstwa na usługach aniołów, a także, mimochodem, bohater
pięciu książek, komiksu i gry karcianej – nie ma czasu świętować. Oto bowiem
przyjdzie mu się zmierzyć z jednym z największych swoich wrogów. W dodatku na
własne życzenie, bo wszystko wskazuje na to, że Dezyderiusza Crane’a,
samozwańczego boga popkultury, stworzył omyłkowo nie kto inny jak Loki właśnie.
Teraz rozpoczyna się gra z czasem, tym trudniejsza, że z każdą chwilą nowy bóg
coraz lepiej poznaje swoje możliwości. Jego główną mocą jest kontrola nad
narracją, a nawet… nad całą opowieścią.
Jubileuszowa powieść o Lokim to wariacka jazda bez trzymanki umiejscowiona
fabularnie pomiędzy opowiadaniami z drugiego tomu. Pełna gościnnych występów,
ciętych bon-motów i będących wyznacznikiem serii popkulturowych nawiązań
usatysfakcjonuje wszystkich miłośników Kłamcy.
Komentarz:
To już drugi dodatek do głównej serii, który skupia się na wydarzeniach
pomiędzy drugim a trzecim tomem. Tak jak w Machinomachii
mieliśmy kilka opowiadań, tak w Papieżu
Sztuk jest jedna szalona opowieść, która w ogólnym rozrachunku wyszła całkiem
zgrabnie i przede wszystkim oryginalnie na tle wszystkich książek.
Nie
owijając w bawełnę powiem od razu, że historia sama w sobie jest krótka i
ciekawa, ale akcja niezbyt szybko się rozwija przez co początek jest dość męczący.
Dopiero w chwili, gdy Ćwiek zaczyna różne wariacje, tudzież współpracę w
tworzeniu historii z czytelnikiem (tak, dobrze czytacie, czytelnik w pewnym
momencie może wybrać swoje rozwinięcie wydarzeń) to robi się dynamicznie i
intrygująco, dzięki czemu samo zakończenie okazuje się wisienką na torcie. Tym
razem autor postanowił zrezygnować z tandetnych elementów na miarę Kłamcy 4, więc końcówka ucina się w
odpowiednim momencie i jest poprowadzona z pazurem. Co do wariacji, to w
książce możemy kilka razy natknąć się na możliwość wyboru potoczenia się w
pewnym stopniu opowieści – jest to dość interesującym zabiegiem i sądzę, że
idealnie wpasowało się to w klimaty Kłamcy,
nie wspominając, że autor ogarnął i dopracował każdy możliwy wybór.
Inną,
wartą uwagi sprawą jest strona graficzna Papieża
Sztuk. Okładka jest znakomita, a rysunki i krótki komiks w środku świetnie
wykonane – brawa dla autorów! Mam też dwie uwagi: pierwsza, to dlaczego w komiksie
Loki ma czarne białka? A druga, to uwielbiam tego słodkiego króliczka
wystylizowanego na Donniego Darko.
Patrząc
na to, że mam już serię Kłamca za
sobą, to bez wahania mogę stwierdzić, że jest jedną z moich ulubionych i bez
wahania polecam ją innym – owszem, ma swoje wzloty i upadki, ale właśnie takie
są czasem powieści. Dodatki są bez wątpienia wspaniałymi prezentami dla fanów i
można powiedzieć, że są utrzymane w jak najbardziej pozytywnym charakterze.
Przy Machinomachii otrzymaliśmy grę
karcianą, Kłamciankę, a przy Papieżu
Sztuk miłą niespodzianką okazał się na końcowych stronach monolog autora
opowiadający o tworzeniu serii, czy różnych wpadkach i śmiesznych sytuacjach,
które mu się przytrafiły. Dlatego podsumowując, polecam niniejszą pozycję
każdemu fanowi, bo zapewnia dobrą zabawę i przywołuje przyjemne wspomnienia o
Lokim i jego ekipie.
Omg, autor produkuje tego tak wiele, omg, czemu wcale nie mam ochoty czytać dodatków.
OdpowiedzUsuń