TOM I
SELEKCJA
Dla
trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają
szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe
podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca,
gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów.
Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia
Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer.
Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem –
jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć
udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America
zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac.
Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie
chciała sobie wyobrazić…
Komentarz: „To, co dla mnie wydawało się czymś niewiele lepszym od programu rozrywkowego w telewizji, dla niego było jedyną szansą na szczęście.”
Systematycznie,
co jakiś czas, widuję na obserwowanych przeze mnie blogach recenzje/opinie na
temat książek Kiery Cass. Od dawna ta seria mnie nurtowała i wierciła dziurę w
brzuchu, abym w końcu zwróciła jej należytą uwagę. No i stało się. Nareszcie
mogę zaliczyć się do grona osób, które trylogię Selekcja Kiery Cass mają już za sobą. Jupi! Hura! Rzyganie tęczą itd.
itp. Ale czy to szczęście uzasadnione?
Rywalki jako pierwsza część była wielką
niespodzianką, a to z tej przyczyny, że moje przewidywania okazały się błędne –
dzięki bogom błędne! Otóż spodziewałam się, że dostanę książkę, gdzie główna
bohaterka będzie irytująca, a całe to wydarzenie wyboru żony dla księcia skupi się
na nudnych jak flaki z olejem intrygach i głupich zagrywkach uczestniczek.
Sądziłam, że wątek w książce będzie przewidywalny oraz wszystko będzie się sprowadzało
do baśniowego wyboru księżniczki – coś a la typowo amerykańskie filmy.
Jednakże, na szczęście, wszystko okazało się zupełną sprzecznością co do moich
założeń.
,,- Naprawdę czujesz się tu jak w klatce?
- Tak… wasza wysokość.
- Sam nieraz się tak czułem, ale musisz chyba przyznać, że to niezwykle piękna klatka.”
Po
pierwsze, nasza główna bohaterka, America nie jest jakąś typowo głupiutką
dziewczynką, która zawsze potrzebuje pomocy. O nie! Cechy, które idealnie można
do niej dopasować to: zadziorna, pyskata, odważna i empatyczna kobieta, która
nie boi się wyrazić swojego zdania i zawsze stara się znaleźć jakiś złoty
środek. Dlatego też, taka kreacja bohaterki jak najbardziej do mnie trafiła –
oczywiście, każdy ma wady i Americę to też w dużym stopniu dotyczy, szczególnie
w drugiej części, lecz o tym innym razem…
Historia
rozgrywa się w przyszłości, gdzie na terenie dawnych Stanów zostało utworzone
nowe państwo, Illea, gdzie każdy człowiek jest przyporządkowany do numerka
oznaczającego swoją pozycję w społeczeństwie. Jedynka, to oczywiście rodzina
królewska, a później stopniowo pod względem zamożności wszystko się obniża, aż
do Ósemek – najbiedniejszych i najbardziej wyzyskiwanych przez państwo. Już
taki podział społeczeństwa można było spotkać w wielu antyutopijnych książkach,
zarówno bohaterkę, która próbowała sprzeciwić się takiemu systemowi. Tylko, że
w trylogii Selekcja, mamy coś
zupełnie nowego. America nie jest na siłę stawiana jako mesjasz państwa, który
nadzwyczajnie ratuje cały kraj, tylko jest zwykłą dziewczyną niemającą na nic
wpływu, lecz jednak starającą się małymi kroczkami poprzez słowa zmienić panujący
porządek rzeczy. To też nie jest powieść, która skupia się przede wszystkim na
zmianie panującego systemu, ale na przedstawieniu historii miłosnej o podłożu
politycznym.
,,- Wszystko w porządku? Wydajesz się spięta.
- Ty sobie nie radzisz z płaczącymi kobietami, ja sobie nie radzę ze spacerami u boku księcia.”
Wątek
romantyczny jest tutaj przecudowny. Niebanalny, nieoczywisty i wprawiający w niepewność,
aż do samego końca. Relacja między Americą a Maxonem jest zupełnie naturalna,
podszyta humorem i ważnymi, rzetelnymi sprawami. Nie było niczego na siłę,
dzięki czemu wszystko wydawało się płynąć naturalnym biegiem czasu. Kiera Cass
na tym polu spisała się fantastycznie, ponieważ sprawiła, że kiełkująca miłość między
tą dwójką była szczerze odczuwalna.
Do tego
dochodzi spora dawka humoru, która nieraz wprawiała mnie w ataki śmiechu, oraz
wciągająca akcja, wynikająca z talentu autorki do płynnego czytania jej
książki. Oj, tak. Rywalki pochłonęłam
błyskawicznie i przy tym nieźle się bawiłam, ponieważ ani razu nie odczułam
nudy – może tylko na początku, na wstępnych rozdziałach.
„- Jaka jest twoja rodzina?
- Co masz na myśli?
- Tak po prostu, twoja rodzina musi się bardzo różnić od mojej.
- Faktycznie - roześmiałam się. - No cóż, na przykład u mnie w domu nie nosi się korony przy śniadaniu.
- Jak rozumiem, w domu Singerów to zwyczaj zarezerwowany do obiadu?
- Oczywiście.”
Chciałam
jeszcze wspomnieć, że bardzo spodobało mi się opisywanie politycznych rozegrań
o których się mówiło albo brało czynny udział w powieści. Ja, jako największy
wróg polityki, kłaniam się autorce za to, że potrafiła w tak prosty i
zrozumiały sposób wszystko napisać. Dodatkowo, dzięki temu ambitniejszemu zabiegowi książka nabrała głębszych i poważniejszych
barw – nie była jedynie cudowną historią miłosną, lecz również nabrała
pikantniejszych smaczków.
Podsumowując,
Rywalki są przecudowną książką, która
zapewniła mi niezapomnianą i niesamowitą przygodę oraz ukazała piękny początek
wątku romantycznego. Uwielbiam, podziwiam i hołduję autorce. Polecam pasjonatom
prawdziwych miłostek oraz szukającym czegoś oryginalnego i przyjemnego w
czytaniu.
,,Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna.”
już tak długo chcę przeczytać całą trylogię a ciągle coś innego wypada wcześniej :(
OdpowiedzUsuńobserwuję ;)
Seria jest super ^^ Znaczy może ma kilka znaczących niedociągnięć, szczególnie jeżeli chodzi o rzeczy związane z tymi wszystkimi ruchami oporu, ale i tak seria jest interesująca. Bajka dla trochę starszych osób.
OdpowiedzUsuńSerię mam za sobą i nie jest zła, powiedziałabym nawet, ze dobra, jednak autorka niezbyt się przyłożyła do dopracowywania świata, w którym toczyła się akcja. Nie będę Ci jednak spojlerować, sama zobaczysz o co mi chodzi ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach, więc być może kiedyś uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNieźle sie przy tej ksiazce bawiłam, ale nie wzbudziła we mnie wiekszych emocji. Mimo tego chetnie przeczytałabym kolejne cześci, bo czasami lubie poczytać sobie takie leciutkie książki, które odrywają od rzeczywistości, i w których wszystko sie dobrze kończy :D
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com/
Serię uwielbiam! ♥
OdpowiedzUsuńMoże i były niewielkie niedociągnięcia, ale i tak pokochałam Americę i jej świat. ;)
W porównaniu z innymi antyutopiami Rywalki nie zachwyciły mnie tak jak Ciebie, ale która dziewczyna nie chce raz na jakiś czas poczytać o takim księciu z bajki? :) Wtedy Rywalki są jak znalazł!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ''Rywalki'' i pomimo tego, że mi się spodobały, nie sięgnęłam po ''Elitę'' (tyle się naczytałam negatywnych recenzji odnośnie tej książki, że nie wiem kiedy w końcu dam jej szansę)
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam tę serię. Czekam teraz na czwarty tom.
OdpowiedzUsuńZaczyna mnie ta książka kusić. :D
OdpowiedzUsuń