TOM II W OTCHŁANI
Misja
trwa. Po obaleniu dyktatora na pokładzie „Błogosławionego” zapanowała radość.
Nie trwa jednak długo, gdyż okazuje się, że załoga statku skrywała tajemnicę,
która może przesądzić o losach wyprawy. Niespodziewanie nowa fala morderstw
staje się zalążkiem buntu. Rozpoczyna się walka o przetrwanie.
Amy rusza tropem tajemniczych wskazówek pozostawionych przez jednego z
uczestników misji, a Starszy mierzy się z nowymi wyzwaniami, które stanęły przed
nim jako przywódcą. Nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, czy kiedykolwiek
pasażerowie „Błogosławionego” dotrą do nowej Ziemi…
Komentarz:
,,Tu nie chodzi o nadzieję. Tu chodzi o wiarę. Wiarę, że nowy świat będzie
lepszy niż to. I że nawet jeśli nie będzie, to warto zaryzykować i przekonać
się o tym na własnej skórze.”
Nie będę
pierwszą ani ostatnią osobą, która określi okładkę Miliona Słońc jako: BRZYDKĄ. Pomysł z umieszczeniem dwójki
nastolatków, którzy są niby Amy i niby Starszym, wyglądającymi niezbyt
zachęcająco w śluzie powietrznej, było kompletnym niewypałem. Moje oczy wręcz
paliły się żywcem, kiedy przypadkowo zerkałam na okładkę!
Wiadomo,
nie ocenia się książki po okładce, dlatego przechodząc poważnym krokiem do
wewnętrznego bogactwa powieści, zacznę od fabuły. Czasem było dynamicznie a
czasem ciężko było przebrnąć przez nudniejsze fragmenty – na szczęście zdarzały
się dość rzadko, bo byłabym w stanie ją odłożyć i zabrać się za czytanie czegoś
innego. Historia sama w sobie była ciekawa. Znośnie ciekawa… Mamy tutaj w
bardzo dobry i przede wszystkim emocjonujący sposób przedstawienie zarzewia
buntu, który zaczął się szerzyć wśród mieszkańców Błogosławionego po
zaprzestaniu zażywania fidusa (narkotycznego leku, który zobojętniał wszystkich).
Osobiście po wielu napadach gniewu, wyzywania od najgorszych bohaterów oraz
krzyków rozpaczy, stwierdzam, że autorka naprawdę nieźle się spisała. Skoro
potrafiła wywołać we mnie takie reakcje, to nic dziwnego, że moja ocena względem
książki znacznie wzrosła.
„Może warto zrezygnować z dobra, jeśli dzięki temu niszczy się także zło.”
Kolejnym
dobrym zabiegiem Beth Revis było wprowadzenie zagadek, które po pierwsze
odkrywały wiele tajemnic Błogosławionego, a po drugie sprawiały, że Milion Słońc nie było nużące. Jednakże, niektóre
łamigłówki były tak banalnie proste, że czytelnik odkrywał je znacznie szybciej
niż główni bohaterowie. Jeśli chodzi o nieprzewidywalność i zaskoczenia – to było
ich naprawdę mało. Prawie wszystko było oczywiste aż do bólu. Prawie! ponieważ zakończenie
tak jak w pierwszej części odrobinę mnie oszołomiło. Naprawdę nie spodziewałam się,
że ta osoba może za czymś takim stać.
Co do
bohaterów to jak najbardziej się nie zawiodłam. Każda postać miała znaczenie i
można było zrozumieć czym się kierują, robiąc takie a nie inne rzeczy. To co
najbardziej do mnie przemówiło, to to, że autorka rozwinęła bardziej wątek z
Harleyem – poznajemy jego historię, jego wzloty i upadki, oraz miłość, która
była zarazem jego ocaleniem i zagładą. Tak więc dla fanów bohatera, będzie to
znakomity kąsek.
Wątek
romantyczny pomiędzy Amy a Starszym nadal powoli się tutaj rozwija, ale można
było zauważyć, tą niewidzialną więź, którą da się czasem wyczuć przy
książkowych parach nawet wtedy, kiedy nie są jeszcze razem. To co najbardziej
mnie irytowało to przede wszystkim idiotyczne zachowanie Amy. Jej ciągłe
rzucanie się do rodziców, obwinianie Starszego oraz brak zaufania do niego i
wkurzanie bezustannym ,,Idę ich rozmrozić!” ,,Czy mogę ich rozmrozić?” ,,Może
już czas ich rozmrozić?” ,,Zrobię to teraz!”, wprawiało mnie po prostu w chęć
wyrzucenia jej w próżnię. Dobra, rozumiem, tęsknota za rodzicami i poczucie
odosobnienia, ale do jasnej cholery, laska ogarnij się! Zamrożeni rodzice
raczej nigdzie się nie ruszą, a tu statku zaraz nie będzie jak nie pomożesz
Starszemu!
,,Miłość nie jest miłością, jeśli nie ma się wyboru.”
Milion Słońc jako kontynuacja była lekko
słabsza od W Otchłani, ale niezaprzeczalnie miała swój urok. Dobrze mi się czytało pomimo sporadycznej
irytacji do bohaterki, oraz nieźle się rozemocjonowałam. Jeśli miałabym oceniać
numerycznie, dałabym jej 6/10, ale tak jak już mówiłam książka nie jest zła
oraz zapewnia całkiem niezłą zabawę.
Myślę,
że jeśli ktoś przeczytał pierwszą część może bez problemu chwytać za
kontynuację. Polecam również tym, którzy lubią antyutopie, coś oryginalnego i
coś co nie koniecznie skupia się przede wszystkim na wątku romantycznym.
,,Wszystko nieustannie zmierza ku chaosowi. Ku stanowi nieuporządkowania, rozpadu i zniszczenia.”
Słyszałam wiele pozytywnych opinii o całej tej serii i bardzo chciałabym ją zdobyć. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cala trylogię i opisywany rzez ciebie tom jak dla mnie jest najsłabszy - :) Ale ogólnie nie jest zły.
OdpowiedzUsuńMam za sobą całą trylogię i jest na mój gust naprawdę świetna!
OdpowiedzUsuńCałą serię przeczytałam i bardzo miło wspominam. :) Choć w moim odczuciu wątek miłosny był sztuczny i wciśnięty w historię trochę na siłę. ;)
OdpowiedzUsuń