
Kiedy
zegar wybija północ, pojawiają się one. Nikt nie wie, kim są, skąd przychodzą i
dlaczego pozostają w tym świecie cały miesiąc. Niektórzy twierdzą, że to duchy,
inni, że wytwory chorej wyobraźni. Wzbudzają przerażenie, odrazę i niepokój.
Nie wszyscy je widzą, ale ci, których nawiedzają, są skłonni zrobić zaskakujące
rzeczy, by stracić je z oczu. Nawet za cenę własnego życia...
Komentarz:
To nie jest książka, ani manga. To luźne opowiadanie!
Z
twórczością KattLatt pierwszy raz zetknęłam się w wakacje 2014 roku i było to
zmotywowane tym, że przyjaciółka powiedziała mi o dobrej mandze z dobrym
psychopatą (czytaj: Pentagram Alchemist).
Rysunki były średniej jakości, brak narysowanego tła bił po oczach, ale fabuła
i kreacja bohaterów jak najbardziej przyciągnęła moją uwagę. W tym samym czasie
natrafiłam na informację, że wydawnictwo Kotori postanowiło wydać Exitus Letalis – kilkutomową mangę
skupiającą się na perypetiach psychicznie chorych przystojniaków. Cóż… jak
mogłam nie dopuścić się do zakupu??? I tak, w ten oto sposób twórczość KattLett
całkowicie mną zawładnęła, czarując na każdym kroku swoimi szalonymi pomysłami.
Naprawdę
wspaniale było czytać niecodzienne historie i podziwiać ładnie narysowane
postaci, które nie szczędziły sobie humoru i sarkastycznych uwag. Dlatego też,
kiedy doszły mnie słuchy o kolejnym wydaniu wypocin autorki, stwierdziłam że
bez względu na wszystko muszę to coś zakupić.
Pobiegłam,
kupiłam, przeczytałam i… rozczarowanie dało mi porządnego kopniaka.
Historia
HFOD jako sama w sobie była ciekawa. Styczniowe
duchy nawiedzające poszczególnych ludzi intrygowały i nakłaniały do rozmyślań
oraz stawiania pytań, takich jak: Po co przybywają? Dlaczego akurat w styczniu?
I czemu akurat pojawiają się przy tych osobach? Tak, więc pierwsze rozdziały
były jeszcze w porządku, ale później nie dość, że akcja zaczęła pędzić na
złamanie karku, absurdalne sytuacje namnażały się w niewyobrażalnym tempie, to
do tego styl pisania autorki był strasznie męczący. Czułam się tak jakbym
czytała opowiadanie jakiegoś dziesięcioletniego dziecka, które skupia się na
krótkich, prostych zdaniach przekazujących jedynie akcję. Żadnych dłuższych
opisów, żadnych przemyśleń – tylko akcja, akcja, akcja.
Nie było
żadnych zaskoczeń, chyba że można uwzględnić absurdalne niespodzianki, które
strasznie mnie zbijały z pantałyku i irytowały. Jeśli chodzi o wątek miłosny –
największy z absurdów – to to zupełnie powaliło mnie na ziemię. Bohaterowie
byli płytcy, kiepsko wykreowani i przede wszystkim wkurzający – zachowywali się
centralnie jak głupie, nieświadome niczego dzieciaki.
Jedyną
zaletą jaką wypatrzyłam w Hunting For
Online Demons, oprócz dobrego materiału na historię, to rysunki. KattLett
jak zwykle na tym polu wykazała się znakomicie – postaci są piękne, a narysowane
duchy sprawiają, że przechodzą dreszcze, do tego zostało uwzględnione dość dobre
tło.
Myślę,
że gdyby HFOD był mangą to moja ocena
wyglądałaby zupełnie inaczej, ponieważ ta opowiastka była idealnym pierwowzorem
do stworzenia rysunkowej adaptacji. Wtedy też nie rzucałaby się szybkość z jaką
płynęła akcja – choć absurd by pozostał.
Podsumowując,
było to kompletną porażką, ale gdybym mogła cofnąć czas to nie odwołałabym
swojej decyzji do zakupienia HFOD-u, ponieważ po pierwsze było to tanie, a po
drugie jestem fanką i cieszę się chociaż z pięknych rysunków.
Moja ocena nie jest aż tak drastyczna, choć "HFOD" rzeczywiście nie zachwyca. Styl KattLett zdecydowanie bardziej pasuje do tworzenia mang. Do ilustracji też mam parę uwag (mimo wszystko "Exitus Letalis" to to nie jest), chociażby postać z okładki - dopiero pod koniec książki zorientowałam się, jakiej jest płci. :P
OdpowiedzUsuńGe-Nial-Na okładka. A że opowiadanie, to czemu by nie zaryzykować i chwilkę swojego czasu poświęcić? ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, z przykrością to robię. Niestety Katt przejechała się na tej formie publikacji. Web komiksy i Exitus wychodzą jej o wiele lepiej. To opowiadanie, cóż, obie wiemy, że jest złe.
OdpowiedzUsuń