"Mistrz
i Małgorzata" - jak wiele genialnych utworów - wymyka się jednoznacznemu
opisowi, prowokując mnogość interpretacji. Ta powieść szkatułkowa, bogata w
odniesienia do literatury światowej, wciąż zadziwia bogactwem tematyki. Znaleźć
w niej można rozważania na temat kondycji sztuki, echa nieustannego konfliktu
twórcy z otoczeniem, klasyczny filozoficzny motyw walki dobra ze złem, ale
także ciętą satyrę oraz ironiczne odniesienia do ocierającej się wielokrotnie o
absurd radzieckiej rzeczywistości lat trzydziestych. A także - rzecz jasna -
cudowny wątek miłosny tytułowych Mistrza i Małgorzaty, który dla wielu
czytelników jest jedną z największych zalet tej książki.
Komentarz:
,,No więc… kim jesteś ty?
-Tej siły cząstką drobną,
Co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro.”
J. W. Goethe, Faust
Kiedy
pierwszy raz usłyszałam o Mistrzu i Małgorzacie
sądziłam, że będzie to jakiś wiekopomny romans na miarę Dumy i Uprzedzenia Jane Austen lub Wichrowych Wzgórz Emily Bronte. Pod pewnym względem miałam rację,
ale jakim zaskoczeniem było odkrycie, że Bułhakow za pośrednictwem diabła wyśmiewa
się z całego społeczeństwa rosyjskiego. Chociaż nie, źle to ujęłam. Nie
wyśmiewa się, ale robi sarkastyczne przytyki w ich kierunku.
![]() |
Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi |
Lecz wróćmy
do początku, czyli do pierwszego rozdziału, który idealnie pokazuje prawdziwość
słów: ,,Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomym”. Nie bez powodu rodzice wpajają swoim
pociechom tą żelazną zasadę, dzięki której można uniknąć niebezpieczeństw. No,
ale dzieci a dorośli to zupełnie inna sprawa – tak można by pomyśleć. Jak
bardzo mylne jest to rozumowanie, doświadczają pierwsi bohaterowie: dziennikarz
i poeta, którym bez problemu przychodzi rozmowa z nieznajomym zza granicy o
sprawach dość drażliwych już w tamtych czasach m.in. o religii. A dokładniej o
braku wiary rosyjskiego społeczeństwa, które próbuje myśleć jak najbardziej
racjonalnie. Dziennikarz i poeta jako ateiści są zdania że Jezus nigdy nie
istniał, zaś nieznajomy wręcz przeciwnie – bierze to za fakt dokonany.

I tak
więc pan Woland (per nieznajomy) opowiada prawdziwą historię o życiu Jeszui, a
jego słuchacze patrzą na to sceptycznym okiem. W pewnym momencie rozmowa między
trójką panów zaczyna pędzić w niebezpiecznym kierunku i tak dziennikarz i poeta
otrzymują fakty dotyczące ich przyszłości: pierwszy zostanie zabity poprzez
dekapitację, zaś drugi trafi do psychiatryka z powodu schizofrenii. Kto by
pomyślał, że to wszystko okaże się czystą prawdą? A po drugie, komu by wpadło
do głowy, że nieznajomy może okazać się diabłem?
„Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha”
Właśnie
tak rozpoczyna się ta nadzwyczajna powieść, która dla każdego może zostać odczytana
w różnoraki sposób. Innymi słowy: każdy może mieć inną interpretację i każda
jest poprawna.
Bezapelacyjnie
największą zaletą Mistrza i Małgorzaty
są intrygująco wykreowane postacie. Przede wszystkim: Woland, diabeł, który ukazuje
zakłamanemu społeczeństwu prawdę – w dość drastyczny a zarazem zabawny sposób. To
co wydało mi się aż nadto interesujące to to, że szatan nie ma złych zamiarów i
sam nie jest złą postacią. Jego cel i środki jakie przy tym wykorzystuje poruszają
wyobraźnię czytelnika a dodatkowo zmuszają do przemyśleń nad pewnymi
wartościami filozoficznymi.
„Jam jest częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni.”
Następnymi
bohaterami są Korowiow oraz kot Behemot( ci co czytali Ja, diablicę Katarzyny Bereniki-Miszczuk, zapewne kojarzą, że tam
też się pojawia psotny kocur). Ta komiczna parka zawsze wprowadza atmosferę
sarkazmu i żartu, a równocześnie sieje chaos.
Rosjanie,
którzy są względnie pobocznymi postaciami również odgrywają duże znaczenie. Można
to ująć tak: każda osoba w książce jest ważna, a jej czyny, historia i grzechy
wpływają na akcję powieści. Społeczeństwo rosyjskie jest uznawane przez Wolanda
za złe (dosłownie: złe, zgniłe, bez wartości) i jedynie poprzez niecne czyny
samego diabła może zmądrzeć.
Jeśli
chodzi o wątek romantyczny i tytułową parkę to ich historia zaczyna się dopiero
po setnej stronie( jeśli się nie mylę). Niby odgrywają znaczącą rolę w całej powieści,
lecz romans jako sam w sobie nie poruszył zbytnio mojego serca – może to przez oschłość
Mistrza?
Fabuła
szczerze mnie zaskoczyła, a styl pisania autora był niespodziewanie prosty w
zrozumieniu i przyjemny w czytaniu. Humor, ironia i wyczyny komicznej parki
zawsze mnie rozśmieszały, a naruszanie głębszych wartości poruszało we mnie
delikatną strunę mojej duszy.
Bez
żadnych oporów trzeba przyznać, że Mistrz
i Małgorzata zasługują na miano klasyka oraz lektury ambitnej. Jest to
dzieło wszechczasów i myślę, że każdy powinien się z nim zapoznać – chociażby po
to by posmakować czegoś bardziej wartościowego. Obiecuję, że ta książka na
pewno Was zaskoczy!
„Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat.”
Przeczytałam "Mistrza i Małgorzatę" rok temu. Często sięgam po klasyki, więc nie było w tym nic dziwnego. Książka bardzo mi się podobała. Szkoda, że przez to, że powieść ta uważana jest za lekturę, tak mało osób po nią sięga...
OdpowiedzUsuńTa książka wciąż przede mną. Początkowo planowałam przeczytać ją mniej więcej za rok, gdy już będę bliżej jej omawiania w szkole, jednak w tej chwili naszły mnie wątpliwości, czy aby wytrzymam tak długo, bo "Mistrz i Małgorzata" bardzo mnie ciekawi. ;)
OdpowiedzUsuń