
Szaleństwo
nigdy nie było tak pociągające.
W Portero, niewielkiej, z pozoru sennej mieścinie dzieje się coś niepokojącego…
A Hanna liczyła, że właśnie tu znajdzie bezpieczny dom… Tymczasem odkryje
mroczne sekrety, które każdego normalnego człowieka śmiertelnie by przeraziły.
Jej jednak na szczęście daleko do normalności.
Jeśli szalona dziewczyna trafia do jeszcze bardziej szalonego miejsca tylko
dwie rzeczy są pewne: wszystko się może zdarzyć, a bezpieczeństwo jest złudne.
Komentarz: ,,Wolę być nieszczęśliwa na wolności niż szczęśliwa w klatce.”
DZIWNA.
To jest naprawdę dziwna książka. A kiedy ja w ten sposób określam jakąś powieść,
to znaczy że coś jest naprawdę nie w porządku.
Na
okładce Krwawego Fioletu znajduje się
zdanie: ,,Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające” i kiedy po raz pierwszy
zobaczyłam tą książkę, pomyślałam, że zapewne po raz kolejny jakiś autor zaserwuje
nam słabą wizję wariactwa. O bogowie, jak ja się strasznie myliłam! Nie dość,
że już przy pierwszym rozdziale zostaje nam przedstawiona główna bohaterka z dwubiegunowością
(chorobą maniakalno-depresyjną, jak sama lubi podkreślać…), to do tego jeszcze
okazuje się, że miasteczko w którym się znalazła ma jeszcze gorszą przypadłość niż
ona sama!
,,Przemoc psychiczna jest równie niebezpieczna jak fizyczna. Nawet gorsza! Uszkodzone kości łatwo nastawić, ale trudniej wyleczyć uszkodzony umysł.”
Historia
Hanny rozpoczyna się wraz z włamaniem się do domu jej matki, która porzuciła jej
ojca i ją bodajże zaraz po porodzie. Trzeba do tego dodać, że jej matka nic
sobie nie robiła z tego, że porzuciła własne dziecko, więc można ją opisać
jako: pozbawioną wszelkich uczuć zołzę. No, ale wracając do fabuły to głównym
zamiarem naszej bohaterki było odnalezienie swojej rodzicielki z przyczyn dość prostych:
jej ojciec zmarł, a ona nie chciała mieszkać z wredną ciotką. Dlatego uciekła z
domu i znalazła się w Portero, domu matki. W międzyczasie zołza, to znaczy
matka nadal nie chciała mieć z nią nic wspólnego, a Hanna uparła się, że
zostanie. I tak właśnie narodziła się umowa między dwójką obcych sobie kobiet. Jeśli
dziewczyna wytrzyma w miasteczku dwa tygodnie, to będzie mogła zostać i żyć
szczęśliwie, ale niekoniecznie długo.
Dlaczego
życie w miasteczku miałoby być takie ciężkie? Nie ujawniając zbyt wielu
szczegółów, powiem jedynie, że szaleństwo czai się w każdym możliwym kącie i
patrząc oczami naszej bohaterki, czasem nie jesteśmy pewni, czy ona niektórych
rzeczy sama nie wymyśla, czy dzieją się naprawdę. W większości przypadków,
stawiam na to drugie, ponieważ te dziwne
rzeczy przydarzają się wszystkim mieszkańcom tego strasznego miasteczka.
,,Uszyłam wszystkie swoje ubrania, tę sukienkę też. Urocza, prawda? Czuję się w niej jak Alicja. A jeśli ja jestem Alicją, to Portero jest Krainą Czarów, a ty Białym Królikiem – bardzo chciałabym cię odnaleźć, ale wciąż mi umykasz.”
Myślę,
że nikt nie będzie miał mi za złe, jeśli przytoczę kilka dziwnych sytuacji,
które mnie osobiście wprawiły w osłupienie i nadal nie jestem pewna co o nich sądzić:
Pierwsze wydarzenie, a dokładniej rozmowa, dzieje się już w pierwszym rozdziale.
Zaraz po tym cytacie o Krainie Czarów (patrz wyżej ^^), zołza, to znaczy matka
odpowiada ,,Dlaczego masz krew na sukience?”, na co Hanna odpowiada(ale nie od
razu): ,,Zabiłam ciotkę.”. Jaka była moja reakcja, kiedy sądziłam że czytam zwyczajną
książkę, gdzie zwyczajna bohaterka zwyczajnie uciekła z domu? Szok, szok, szok.
Po prostu oczy wypadły mi na podłogę i poturlały się pod kanapę.
Lecz to
tylko zachęciło mnie do dalszego czytania.
Druga
sytuacja wiążę się z ojcem dziewczyny. Ze zmarłym ojcem dziewczyny. Tak więc,
wiemy już że Hanna ma dwubiegunowość, czego objawem są często halucynacje.
Dlatego nic dziwnego, że potrafi zobaczyć swojego ojca i z nim porozmawiać.
Tatko naprawdę ją kochał i kocha jako jej wyobrażenie( chyba…). Sprawa się komplikuje,
gdy okazuje się, że on ma wiedzę na temat tych
różnych dziwnych rzeczy, które dzieją się w miasteczku i pomaga swojej
córce przeżyć( dosłownie!). Ale po jakimś nieokreślonym czasie kochający
ojczulek pragnie zabić córkę. Czy ktoś mi może wytłumaczyć o co chodzi? Bo
później chyba się pogodzili i nie wracali do tego wydarzenia, jakby to było
tylko rozlane mleko nad którym nie warto płakać.
,,Niezdecydowanie to poważna wada u każdego mężczyzny. Nawet jeśli jest jeszcze chłopcem.”
Podałam
jedynie dwie sytuacje, ale możecie mi uwierzyć, że takie irracjonalne sprawy
dzieją się cały czas. Przez wszystkie rozdziały miałam szeroko otwarte oczy, a
w głowie ciągle przewijało mi się zdanie: ,,O co, do jasnej cholery, tutaj
chodzi?”.
Oczywiście
wątek miłosny również nie jest normalny i szczerze powiedziawszy średnio mi się
podobał. Tak, Wyatt był ciekawym chłopakiem, a jego związek z Hanną balansował
na cienkiej linie i wydawał się zupełnie inny od pozostałych książkowych par,
ale ich ,,miłość” w ogóle do mnie nie przemawiała. To nie było coś głębokiego i
pięknego jak zazwyczaj możemy spotkać w powieściach, tylko strasznie płytkie.
Jak kałuża. Nie poczułam żadnej więzi łączącej mnie z bohaterami, dlatego ich
losy były dla mnie obojętne – może jest to spowodowane tym, że akcja w książce strasznie
szybko pędzi.
,,- Powiedz coś po fińsku.Kazałam mu się wypchać.- Co to znaczy?- Powiedziałam, że jesteś uroczy.- Super.”
Poza tym
całą historię widzimy oczami Hanny i nie wiem czy było to spowodowane jej
chorobą czy po prostu takim typem charakteru, ale jej myśli i spostrzeżenia
były bezemocjonalne. To coś w stylu: „Moja koleżanka umarła. Szkoda.” albo ,,Przetnę
sobie żyły i wysmaruję cały dom. Fajnie.”. Opisywała wszystko w taki sposób, że
w ogóle mnie to nie ruszało.
Podsumowując,
Krwawy Fiolet został zbudowany z
absurdu i na absurdzie dalej się rozwijał, ale nie określę tego jako coś
negatywnego. O nie! Klimat książki jest przemieszany ze śmiesznością i
przerażeniem. Są sytuacje, które bawią i które sprawiają, że przechodzą nas
dreszcze. Do tego mogę ze szczerym sercem powiedzieć, że swoją dziwnością
wyróżnia się na tle innych powieści młodzieżowych.
Przeczytałam
ją szybko, ponieważ styl autorki jest lekki i nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku
umysłowego( chyba, że próbuje się zrozumieć absurd). Osobiście nie zaliczam jej
do najgorszych książek, a to z tego powodu, że spodobała mi się historia i
zawarte w niej szaleństwo.
Polecam
na jakieś luźniejsze wieczory :3.
,,Miłość to pułapka. Najgorsza klatka ze wszystkich.”
Nie byłam przekonana, ale po Twojej recenzji jestem skłonna zaryzykować
OdpowiedzUsuńOdrzucała mnie okładka, opis też jakoś do mnie nie przemawiał, ale teraz myślę, że może warto by spróbować :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Krwawy fiolet" parę lat temu i całkiem przypadła mi do gustu, choć nie rzuciła na kolana. :)
OdpowiedzUsuń