TOM IV UPADLI

Niebo
jest ciemne od skrzydeł...
Niczym piasek w klepsydrze, Luce i Danielowi ucieka czas. Aby powstrzymać
Lucyfera przed wymazaniem przeszłości, muszą odnaleźć miejsce, w którym
aniołowie upadli na Ziemię.
Za nimi podążają mroczne siły, a Daniel nie wie, czy uda mu się to przetrwać –
przeżyć jedynie po to, by znów raz za razem ją tracić. Razem jednak muszą wziąć
udział w epickiej bitwie, która skończy się martwymi ciałami... i anielskim
pyłem. Jej skutkiem są wielkie ofiary i złamane serca.
Komentarz:
,,Ku upadkowi każda inna rzecz się chyli,A tylko miłość nasza nie zanika…” John Donne Rocznica
Zakończenie
serii Upadłych było nawet… dobre. A może ujmę to inaczej: było znośnie
satysfakcjonujące. Nie dość, że nie było oczywiste, to do tego dawało jasną
wizję konkretnego życia jakie będą prowadzić nasi główni bohaterowie, kiedy
skończy się ta cała wojna między aniołami a demonami.
Mówiąc w
skrócie Upadli jako seria miała swoje wzloty i upadki. Raz było interesująco,
tak że nie mogłam się oderwać od książki, a innym razem czytanie było prawdziwą
katorgą i aż miało się ochotę wyrzucić ją przez okno.
Pierwsza
część Upadli była tak zachęcająca i
niesamowicie odmienna od innych powieści, że szybko ją pochłonęłam i to z samą
przyjemnością. Te wszystkie niewiadome, początki miłości między Luce i Danielem
oraz motyw reinkarnacji, który się objawił zostawiły po sobie niedosyt. Jeśli
chodzi o Udrękę to sam tytuł tomiku opisuje
dokładnie uczucie jakie towarzyszyło mi przy czytaniu: totalna męczarnia! Nie dość,
że bohaterka zaczęła mnie denerwować to jeszcze wszystko wydawało się strasznie
banalne i naciągane. Przy Namiętności
sytuacja uległa polepszeniu - znowu
wczytywałam się z pasją oraz z chęcią poznawałam przeszłość Lucindy i Daniela.
Zatem
skoro serię pani Lauren Kate można porównać do jazdy po górach – raz pod górkę
z mordęgą, a raz z górki z przyjemnością – to można by pomyśleć, że ostatnia część
Uniesienie musi być kompletnym dnem, lecz!
na szczęście w pewnym stopniu tak nie jest.
Fabuła w
głównej mierze skupia się na poszukiwaniu przez bohaterów miejsca upadku
aniołów. A to z kolei ma doprowadzić do powstrzymania Lucyfera przed
zresetowaniem dziejów ludzi i historii świata. Na swojej drodze napotykają różnej
maści anioły, które albo chcą im pomóc albo pragną ich śmierci. A co się dzieje
z Lucindą i Danielem? Jak się okazuje czytelnik nareszcie może poznać
odpowiedzi na które czekał przez tak długi czas, m.in. dlaczego przeklęto miłość
tych dwojga oraz jak wyglądało ich pierwsze, pierwotne spotkanie? Powiem
szczerze, że po poznaniu prawdy, doznałam pozytywnego zaskoczenia, chociaż już
wcześniej przypuszczałam, że tak to mogło wyglądać.
,,Śmiertelność to najbardziej romantyczna z opowieści. Tylko jedna szansa, by zrobić wszystko, co należy. A później magicznie rusza się dalej.”
Ogólnie
rzecz biorąc fabuła nie była porywająca, ale jednocześnie nie drażniła, czyli
można powiedzieć, że czytało mi się ją neutralnie.
Co do
bohaterów to, dzięki bogom!, wszyscy wykazywali się krztą rozsądku, rozumu i
nie denerwowali. W Uniesieniu Luce
okazała się największą zagadką a zarazem niespodzianką, tylko że jak dla mnie
było wielką przesadą, że to ona zawsze rozwiązywała łamigłówki i że to właśnie
Ona znała odpowiedzi na wszelakie pytania. Nie anioły, które żyły od tysiącleci
i chyba powinny nabyć trochę mądrości, tylko Luce! Wiem, że to jest bardzo ciekawy
zabieg, kiedy autorka pokazuje elokwencję głównej bohaterki, ale nie powinna
tego robić w taki sposób, że cała reszta równie wspaniałych bohaterów zostaje
przedstawiona jako bezmózgi.
Wspominając
jeszcze o Danielu to jakoś dla mnie stracił cały urok. Nie wiem co się do tego
przyczyniło – wątpliwości Lucindy, jego niemoc w ratowaniu ukochanej czy czasem
przedstawianie go jako postaci czekającej na pomoc. Może każdy z tych czynników
po trochu. Jeśli chodzi o miłość, która miała być tym głównym motywem w książce
to trzeba powiedzieć prawdzie w oczy, że w całej serii chodziło głównie o Luce.
Jak czytałam to przede wszystkim zawsze rzucała mi się w oczy Lucinda, a
dopiero później wątek romantyczny. Więc autorka na tym polu kategorycznie
poległa.
Seria
Upadli mogłaby wyglądać inaczej(tudzież: wspaniale) , gdyby autorka lepiej to przemyślała,
bo pomysł na fabułę naprawdę miał potencjał, lecz niestety został po drodze
zgaszony. Zatem, wszystko co dobre lub co złe kiedyś się kończy, ale pamięć po
nim zostaje. Dlatego też Upadli pomimo swoich wad zachowają się w moich myślach
i mam nadzieję, że następne książki autorki nie będą tak pokrzywdzone.
,,Nie ma ciemności mroczniejszej od wielkiego światła, które zostało zepsute.”
"Upadłych" czytałam dwa lata temu i wtedy była to dla mnie wspaniała seria, jednak zakończenie mnie rozczarowało. Wątpię, czy kiedykolwiek do niej wrócę, bo teraz wydaje mi się przeciętna.
OdpowiedzUsuńPare lat temu to ja kochałam tą serie :O
OdpowiedzUsuńSerio, to było, kiedy nawet druga część nie wyszła i pamiętam, że czekałam na nią z niecierpliwością. Ale jakoś tak wyszło, że moja przygoda jednak skończyła się na 2 tomach i jakoś nie żałuję ;)
Może kiedyś dokończę tą serie, ale w najbliższym czasie nie reflektuje.
Chętnie bym przeczytała :))
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię tej serii i Ty o tym wiesz :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale mam w planach. Czuję, że seria będzie dla mnie mocno przeciętna, ale chciałabym ją poznać przed zobaczeniem ekranizacji :)
OdpowiedzUsuńPolubiłam tę serię, ale nie na tyle by sięgać po nią ponownie.
OdpowiedzUsuń