TOM IX JEŻYCJADA
Komentarz:
Uch… Jak ten czas szybko leci… Niedawno mieliśmy zakończenie wakacji i 1
września, a za chwilę nastąpią święta, łamanie opłatków i prezenty. Czy tylko
ja tak straciłam poczucie czasu? Czy jedynie ja mam wrażenie, że lata mojej
młodości coraz szybciej się kończą…? T^T
Jak
można zauważyć naszła mnie melancholia po przeczytaniu ,,Dziecka piątku”. A to
wszystko spowodowane jest podkreślonym w Jeżycjadzie nieznośnym upływem czasu.
Jeszcze pamiętam jak poznawałam przygody bohaterów z pierwszych tomów, kiedy
byli młodzi, beztroscy i szczęśliwi, a teraz gdy następują o nich zmianki to
okazuje się, że są już po ślubach i mają w pęczki dzieci!
Tak jest
właśnie przykładowo w przypadku pobocznej bohaterki tej części Gabrysi Borejko,
której najstarsza córka ma już jedenaście lat, a ona sama niedawno wyszła za mąż.
Oczywiście, wszyscy są szczęśliwi i nie martwią się na zapas ciągłym
starzeniem.
Innym
przykładem jest nasza główna bohaterka: Aurelia Jedwabińska o której mogliśmy poczytać
w ,,Opium w rosole”, gdzie jako Genowefa przychodziła do obcych ludzi na
obiadek. Teraz jako nastolatka w żałobie – rok wcześniej utraciła matkę – stała
się bardziej małomówna i nieśmiała oraz zerwała wszelkie kontakty z Kreską.
Podsumowując: została sama. Teoretycznie… Bo mieszka z ojcem i jego
,,dziewczyną”, ale nie ma z nimi zbyt dobrych kontaktów.
Akcja
książki rozpoczyna się zakończeniem roku szkolnego. Wtedy też szkolny woźny
znajduje dwóch nastolatków, którzy, można by pomyśleć, nie mają zamiaru opuścić szkolnej placówki. Jak się okazuje to była
Aurelia i Konrad(znany z ,,Brulionu Bebe B.”). To właśnie wtedy pierwsza kostka
domina zostaje popchnięta, mówiąc w przenośni, i mamy zapoczątkowany ciąg
niespodziewanych i nieprawdopodobnych wydarzeń, które łączą się ze sobą w
spójną całość. Losy Aurelii i Konrada również zostają połączone i wywiąże się z
tego wiele zabawnych sytuacji.
Jeżycjada
Małgorzaty Musierowicz to jest taki cykl, który zawsze wywołuje w moich myślach
obrazy tradycji, rodziny i ciepłej miłości. Czytając kolejne tomy mam zawsze
takie wrażenie jakbym była blisko moich dziadków( wspomnę, że na nieszczęście znajdują
się ponad 700 km ode mnie…). Z tego też powodu cykl autorki jest dla mnie czymś
sentymentalnym i wyjątkowym.
Oj… I znowu
popadam w większą melancholię…
Kiedyś często sięgałam po dzieła Musierwoicz, ale teraz już od dawna jakoś mi z nią nie po drodze niemniej jednak powyższa książka brzmi interesujaco, więc chyba zaryzykuje i dam jej szansę poznania.
OdpowiedzUsuńJak na razie to najbardziej mi się podobała ,,Pulpecja" :) Więc ją bardziej polecam ;)
UsuńRaczej nie skuszę się, nie widzę siebie czytającej tę książkę.
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam ''Jeżycjadę''! :P
OdpowiedzUsuńweronine-library.blogspot.com
Szczerze mówiąc po lekturze "Opium w rosole" jestem ogromnie zniechęcona do tej autorki. Jednak muszę przyznać, że to co napisałaś o "Dziecku piątku" brzmi naprawdę interesująco. Myślę, że kiedyś na pewno się skuszę :)
OdpowiedzUsuńAchh zdecydowanie nie dla mnie ;_; Wolę fantasy i akcję :D Tak przy okazji czy posiadasz tu recenzję książki typu "Dziewczyny z Hongkongu" itp. Widziałam napływ takich książek w Empiku, ale potem nie mogłam ich znaleźć, chodzi mi o takie dziejące się w Japonii, chinach. Najlepiej z romansem w tle (zakazanym! >,< xD)
OdpowiedzUsuńNiestety nie T^T Pomimo mojej obsesji na temat Japonii, nie przeczytałam jeszcze żadnej takiej książki. Ale spróbuję się poprawić :)
Usuń