TOM I
Margo
Cook to zwyczajna nastolatka. Pewnego dnia przenosi się razem z rodzicami z
Nowego Jorku do prowincjonalnego miasteczka Wolftown położonego w głębi
olbrzymiej puszczy. Od przyjazdu dręczą ją koszmary, w których ucieka przez las
przed groźnym prześladowcą. W szkole poznaje lekko zwariowaną Francuzkę Ivette,
milczącego outsidera Maksa Stone’a oraz przystojnego sportowca Petera. Czy sny
Margo mają jakiś związek z rzeczywistością? O czym nie mówi Max? Jaki mroczny
sekret skrywa to ciche, senne miasteczko? Margo spróbuje rozwiązać zagadkę
ciążącą nad Wolftown od kilkunastu lat. A kiedy na niebie pojawi się księżyc w
pełni, nic już nie będzie takie jak przedtem…
Komentarz:
Nareszcie mogłam przeczytać pierwszą książkę mojej ulubionej polskiej autorki: Katarzyny
B. Miszczuk!
Jakie są
moje wrażenia?
Hm… Powieść
była tak wciągająca, że nie mogłam się od niej oderwać(dosłownie)! Czytałam ją
z rana, w szkole podczas przerw i czasem podczas lekcji( cóż, szkolne warunki
jakoś nie odpowiadają mi przy czytaniu, ale nie mogłam się powstrzymać!), po
szkolnych zajęciach, między posiłkami i wieczorami. Spędzałam z nią prawie cały
Boży dzień! A to dlatego, że musiałam się dowiedzieć jak się skończy. Osobiście
uwielbiam, a zarazem potępiam takie książki, które wzbudzają po każdym skończonym
rozdziale chęć czytania dalej i dalej i dalej, dopóki nie dotrzesz do ostatniej
strony i nie poczujesz się nasycona. Taki jest właśnie ,,Wilk”.
Pisarka
napisała go w wieku piętnastu lat, dlatego też starałam się być wyrozumiała co
do stylu jej pisania. Bardzo ważnym odkryciem jest dostrzeżenie, że charakter
głównej bohaterki, Margo, jest bardzo zbliżony do Wiktorii – bohaterki trylogii
,,Ja, dialica” tej samej autorki. A mam tu głównie na myśli jej ostry język,
komiczne rozpoznawanie sytuacji i pewność siebie.
Taaak...
Wiktoria jest starszą wersją Margo(ale to może też się brać z tego, że
bohaterki są w niewielkim stopniu odzwierciedleniem Katarzyny B. Miszczuk, co
za czym idzie pewne ich cechy pozostają niezmienione).
Dobra,
moja psychoanaliza została dokonana…
A teraz
podsumowując: czytając można zauważyć, że styl pisania odpowiada wiekowi
autorki. Nie jest profesjonalny, co można zauważyć w szybkiej akcji i nie konkretnych
opisach sytuacji. Wszystko jest uproszczone i w głównej mierze skupione na
pokazywaniu wydarzeń. Wątek miłosny, który rozgrywa się między Maksem i Margo
na początku wciąga, ale kiedy zostają parą, nie da się wyczuć tej miłości.
Co do
fabuły… to jestem wręcz zachwycona! Margo w wyjątkowy sposób spostrzega
wszystkie sytuacje, nie raz rzucając jakieś zabawne komentarze, bo to właśnie
dzięki nim nie mogłam oderwać się od książki. Owszem, akcja jest szybka, co ma
swoje minusy i plusy. Kategorycznie plusem jest to, że nie ma jakichś
monotonnych opisów i rozlewności nad, przykładowo, światem natury.
Max jest
moją ulubioną postać, ale to nie tylko z powodu jego wyglądu( metalowiec z
tatuażem i kolczykiem w uchu, mający szmaragdowe oczy) czy zainteresowań(granie
na gitarze, jazda na motorze…).
Kocham
go za tą tajemniczość!
Zaś
Margo ma takie cechy, które sama chciałabym w jakiś możliwy sposób nabyć( co oczywiście,
byłoby syzyfową pracą). Ona zawsze potrafi wyjść z twarzą z każdych niekomfortowych
okoliczności, a do tego robić różne spontaniczne rzeczy.
Inni
bohaterowie tacy jak Aki(nie wiem dlaczego, ale na początku wyobrażałam go
sobie jako eskimosa…) spodobał mi się ze względu na jego terrorystyczne
pomysły( podkreślone przy końcówce powieści). Zaś Ivette, przypominała przede
wszystkim takie przesłodzonego lizaka, co nie oznacza niczego negatywnego! Jej
różowy garbus i dążenie do celu pomimo najcięższych przeszkód, wywarły na mnie
duże wrażenie.
Zaliczam
,,Wilka” do moich osobistych arcydzieł literackich i nawet pomimo jego drobnych
wad, wiem, że będę do niego wracać nie raz w swym zbyt krótkim życiu.
,,- Co ty tu robisz?! – spytałam oskarżycielsko i opatuliłam się kurtką.
OdpowiedzUsuń- Ja? – zdziwił się.
- Nie, drzewo za tobą – warknęłam. – No jasne, że ty!
- Ja po prostu stoję – odpowiedział spokojnie i uśmiechnął się ironicznie.”
Margo i Max
,,- Moglibyśmy poczekać do zmroku – zaczął Aki. – Dostac się do maszyowni, uśpic strażnika, przeciąć kable i szybko dostać się do archiwum. Ukradniemy karty i wydostaniemy się z budynku. A żeby zatrzeć ślady, możemy spowodować pożar w maszynowni. Wtedy nie będzie śladów włamania…
Umysł Akiego działa w zbyt skomplikowany sposób, prawda? Świetnie nadawałby się na terrorystę…
Powiedziałam im, co ja wymyśliłam, i muszę powiedzieć, że spojrzeli na mnie z uznaniem. Ha!
- A ostatecznie, gdyby to się nie udało, możemy spowodować pożar – skonkludował Aki. – Wtedy wszyscy rzucą się do gaszenia, a my będziemy mieć wolną drogę.
Boże, w nim siedzi jakiś rąbnięty piroman!
- Chcesz podpalić szpital?! – spytałam, patrząc na niego szeroko otwartymi oczyma. – Szpital?! Zgłupiałeś?!
- Cel uświęca środki – mruknął.”
Taka książka i nie mam jej u siebie?! Trzeba coś z tym zrobić...
OdpowiedzUsuńCzytałam ją kilka lat temu i byłam pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuń