Bohaterem
jest młody człowiek Toru, zafascynowany piękną Naoko. Ich uczucie jest
obciążone samobójczą śmiercią wspólnego przyjaciela i słabą konstrukcją
psychiczną Naoko.
Komentarz: ,,Wszyscy (mam tu na myśli nas wszystkich: normalnych i nienormalnych) jesteśmy niedoskonałymi ludźmi żyjącymi na niedoskonałym świecie.”
Zbliżająca
się sesja to piekło i ja to odczuwam szczególnie teraz, kiedy muszę napisać
multum opowiadań, scenariuszy, wypracowań oraz mam presję przy czytaniu
książek, które niekoniecznie chciałam czytać… Lecz, cóż, egzamin nie wybiera
(płaku, płaku, szloch, szloch). Dlatego to jest moje usprawiedliwienie nie
pisania tak długo recenzji – ale spokojnie, na najbliższą przyszłość spróbuję dać
z siebie wszystko! No i te trudne początki zacznę od kolejnej książki
Murakamiego – mojego miszcza głębokiego przekazu.
Norwegian Wood uznaje się za najpopularniejszą powieść
tego autora w Polsce. Skąd to się wzięło? Nie mam zielonego pojęcia. Ale
wszyscy chcą czytać Norwegian Wood i wszyscy
wszystkim polecają Norwegian Wood.
Poszłam z falą, sprawdziłam na czym ten fenomen polega i tak jakoś uplasowałam
ją na trzecim miejscu moich ulubionych Murakamich. Oczywiście pierwsze miejsce
zajmuje nadal: Bezbarwny Tsukuru,
drugie: Po zmierzchu, a czwarte: Zniknięcie słonia. O czym to świadczy?
Ano, że jest to dobre czytadło, które nie wywarło gromiącego wrażenia na mojej
osobie i nie zmusiło do zastanawiania nad swoją egzystencją, jak to miał w
zwyczaju Bezbarwny Tsukuru.
,,Cicha, spokojna, samotna niedziela. W niedzielę nie nakręcam sprężyny.”
Historia,
jak to u Murakamiego bywa - jest prosta. Nie ma żadnych szalonych wydarzeń,
niespodziewanych zwrotów akcji, tylko stałe, melancholijne, wręcz rozpaczliwe
tempo, które działa na stan emocjonalny czytelnika. Po prostu: zagłębiając się w
tę historię coraz bardziej i bardziej, odczuwamy jej ciężar, smutek i
druzgocący obraz świata skazanego na śmierć. Nie pomagają wstawki
humorystyczne, żarciki, ani zabawne opowiastki. Miałam straszne odchyły
pesymistyczne i nie podobał mi się ten przedstawiony prawdziwy świat, który
krzywdzi bohaterów. Ten specyficzny nastrój – chłodu, mroku i osaczenia –
buduje przede wszystkim główny bohater Toru Watanabe. Jego przyjaciel popełnił
samobójstwo, zakochuje się w dziewczynie zmarłego (Naoko), której samobójstwo
też nie jest obce oraz zaprzyjaźnia się z Midori u której w rodzinie śmierć nie
jest niczym nowym. Dlatego można by rzecz, że tam gdzie jest Toru, tam zawsze jest
ślad umierania i on dobrze zdaje sobie z tego sprawę. W książce mamy pełno przemyśleń
na ten temat. Mimo że chłopak ma około dwudziestki to stan umysłu przypomina
starszego mężczyznę, który wiele przeżył i zostaje mu jedynie rozmyślanie o
życiu po życiu. Poza tym miałam nieodparte wrażenie, jakby to on sam był
nośnikiem śmierci, a dokładniej: jakby był do niej przyciągany. Wiem, przerażająca
wizja. Ale to tylko świadczy o geniuszu Murakamiego, który potrafi budować
specyficzne, oniryczne klimaty.
,,Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, a jego częścią.”
Oczywiście
Toru nie wyróżnia się niczym – prócz historią – od innych męskich bohaterów stworzonych
przez autora. Zawsze są tacy sami: rozbici wewnętrznie, natykający się na
problemy nie do rozwiązania i myślący o głębokich głębiach. Jednak mimo niczego
nadzwyczajnego i specjalnego polubiłam tą postać. Czy to za maniakalne czytanie
książek, które znam (przykładowo Wielki
Gatsby), czy za uczciwość, prawdziwość, szczerość, brak fałszywych myśli,
nie okłamywanie siebie i innych, nie tak łatwe poddawanie się, dążenie na opór
do celu, twarde stąpanie po ziemi, nie zmienianie swoich poglądów itd. itp.
Toru Watanabe to dobry bohater, mający swoje wady, ale dobry. Taki, któremu się
kibicuje, żeby w życiu mu wyszło. Owszem, trochę mnie wyprowadzał z równowagi,
gdy nie potrafił zdecydować między Naoko a Midori i jak wierny psiak chciał zostać
przy tej nieszczęsnej, zniszczonej Naoko… Bo jak dla mnie: on jej w ogóle nie
kochał. W OGÓLE! A kurde męczył siebie i czytelnika tym swoim szlachetnym
przywiązaniem do niej. Nienawidziłam Naoko, za to że była taka samolubna,
dziecinna i znęcała się psychicznie nad Toru. Co innego Midori – twarda baba,
skandalistka, zapewniająca sporo niespodzianek – uwielbiałam ją. Ponadto jak
można się domyślić: nie brakuje tutaj także erotyczności. Na tym polu nasz
główny bohater też dojrzewa i przez to próbuje zrozumieć, gdzie tkwi różnica
pomiędzy przypadkowym seksem a miłością.
,,Ty chyba nie rozumiesz, że człowiek rozumie drugiego człowieka, kiedy przychodzi na to odpowiedni czas, a nie dlatego, że ten drugi chce być zrozumiany.”
W
bardzo przyjemny sposób poznawało się nowe osoby i ich poglądy, przykładowo:
Midori – kobieta wyzwolona, Komandos – człowiek żyjący we własnym rytmie i
chyba najbardziej zagadkowa postać z całej powieści, Nagasawa – playboy, nie
potrafiący kochać i ta starsza kobieta, której imienia nie pamiętam, ale miała
duże znaczenie na kształtowanie myśli Toru. Wszyscy ciekawi, mające swoje
historyjki oraz tajemnice. W Norwegian
Wood ambitnych rozmów nie brakuje, tak samo niedopowiedzeń nad którymi
można się przez dłuższy czas zastanawiać. Ukryte nawiązanie do Foresta Gumpa również wyczaiłam (życie
jak pudełko czekoladek), a piosenka beatlesów, odgrywająca w historii ważny
element, już nigdy nie będzie tak samo przeze mnie odbierana – od teraz to
zawsze będzie coś smutnego, związanego z Naoko.
W
ogólnym podsumowaniu tak jak wspominałam na początku, Norwegian Wood to jest dobre czytadło, ale nie aż tak zjawiskowe
jak wcześniejsze książki, które przeczytałam od Murakamiego. Jednakże to jest
ten styl, jaki znam i uwielbiam. To są te historie, które wymagają czegoś od
czytelnika – myślenia, zastanowienia, zaangażowania… Polecam wiernym fanom i
tym, którzy jeszcze nie poznali pisaniny Murakamiego.
,,Nasza normalność polega na tym, że zdajemy sobie sprawę z własnej nienormalności.”
Jeszcze nie miałam okazji sięnąć po żadną z książek Murakami, ale wiele o nich dobrego słyszałam. Pewnie nie zacznę od "Norwegian Wood" ale może kiedyś dojdę i do niej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
In my different World
To ja zacznę przygodę z autorką od innej powieści
OdpowiedzUsuń*autorem :3
UsuńPolecam po raz kolejny Bezbarwnego Tsukuru
Mam za sobą jedna książkę Murakamiego i miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńA jaką dokładnie? :D
UsuńSłyszałam wiele dobrych słów o autorze, ale póki co sobie go odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Ja także zacznę swoją przygodę z Murakim od tej książki... jednak dlatego, że tylko tę książkę jego autorstwa posiadam ;)
OdpowiedzUsuńTeż dobrze :3
UsuńTak jak pisałam dobra książka, ale z trochę przytłaczającym klimatem i tematem historii
To była moja druga książka Murakamiego, więc nie miałam wtedy jeszcze porównania do pozostałych jego powieści. Zastanawiam się, jak odebrałabym ją teraz... Chyba niedługo do niej powrócę, ale najpierw "Bezbarwny Tsukuru...", skoro aż tak bardzo go zachwalasz. A ta trzecia kobieta miała na imię Reiko. ;)
OdpowiedzUsuńCoś tak myślałam, że na R... XD
UsuńMój kolega powiedział, że jak ją przeczytał to był zachwycony, a dopiero po jakimś czasie odkrył, że to nic specjalnego. Mnie się podobał klimat i ta luźna historia (i wątpię, żebym w najbliższym czasie miała zmienić zdanie) :3