Finley
niewiele mówi. Odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Kocha dwie rzeczy. Pierwsza z
nich to koszykówka – jest rozgrywającym w szkolnej drużynie. Druga natomiast –
patrzenie w gwiazdy z Erin. Obie pozwalają mu zapomnieć o problemach, od
których stara się uciec.
Pewnego dnia trener zwraca się do niego z nietypową prośbą…
Pewnego dnia trener zwraca się do niego z nietypową prośbą…
Komentarz: „Nie zawsze można wybrać rolę, jaką będzie się odgrywać w życiu, lecz cokolwiek by ci się trafiło, dobrze tę role grać najlepiej, jak się potrafi.”
Co
tu dużo pisać, Matthew Quick jako autor ma talent do zauroczenia swoją
twórczością masy czytelników, a to wszystko dzięki przyjemnemu dla oka stylowi
pisania oraz historiom, które z pozoru proste naruszają ważne tematy, skrywają drugie
dna i poruszają w czytelniku te niewidzialne struny odpowiedzialne za emocje. Jako
że pierwszą powieścią, jaką od niego przeczytałam było Wybacz mi, Leonardzie, a tym samym podniosło bardzo wysoko
poprzeczkę, to nie ma zmiłuj muszę zrobić porównanie i stwierdzić, że większe
wrażenia wywarła na mnie właśnie historia o Leonardzie Peacock niż o Finleyu i
Numerze 21.
Oczywiście
nie jest tak, że Niezbędnik Obserwatorów
Gwiazd (lub jak kto woli Boy 21)
jest fatalną książką. W żadnym przypadku nie mogę tego powiedzieć ani teraz,
ani później! Jest to dobre czytadło, którego zaletą jest jak wspominałam lekki
i wyjątkowo oryginalny dla autora styl pisania oraz ta niby prosta historia. Sam
pomysł i jego realizacja są genialne. Mamy małomównego Finleya dla którego
najważniejsze są koszykówka oraz dziewczyna Erin, jego życie ma określony
porządek, a on sam kieruje się zasadą: nie wychylać się niepotrzebnie oraz nie odzywać
zbyt wiele. Pozornie z początku, gdy dopiero kosztujemy tę historię wydaje się zwyczajna
i nie mająca jakiegokolwiek znaczenia, ale wraz z momentem, kiedy trener prosi
Finleya o zaprzyjaźnienie się z Numerem 21 (gwiazdą koszykówki, która przeżyła
prawdziwą tragedię), to los naszego bohatera diametralnie się zmienia, a my
zaczynamy dostrzegać, że to co wydawało się zwyczajne i nic nie znaczące,
powoli okazuje się czymś niepokojącym, mam na myśli to, że zaczynamy stawiać
mnóstwo pytań takich jak: Dlaczego Finley tak mało mówi? Co tak naprawdę dzieje
się z Numerem 21? Czemu dziadek Finleya nie ma nóg? Itd. Itp. Cała ta historia
wraz z rozwojem akcji okazuje się czymś, co narusza głębszy temat, a Matthew
Quick tak kieruje wydarzeniami, że aż do końca nie wiemy jak to wszystko się skończy
i jakie otrzymamy odpowiedzi.
„Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się lepsze. Magiczne.
- To tylko fikcja.
- Tak jak my. My też jesteśmy fikcją.”
Ogólnie
pojawiło się kilka elementów, które szczególnie zasługują na pochwałę. Pierwsza
to relacja pomiędzy Numerem 21 i Finleyem oraz przedstawienie ich postaci. To
bazowanie na ich wspólnych podobieństwach i różnicach, demonstrowanie dziwactw
Numeru 21, pójście w ideę: przyjaźń mimo wszystko oraz te rozmowy, które miały
drugie dno – zostało to ukazane w bardzo naturalny i cudowny sposób. Drugim
elementem jest relacja Finley i Erin. Zachowywali się zupełnie inaczej niż
typowa para, ich związek był nieschematyczny, luźny, a mimo to dało się wyczuć,
że łączy ich miłość. Po trzecie, realia świata w jakim żyją nasi bohaterowie. Osobiście
odebrałam je z niemałym wstrząsem, ale także z uznaniem, ponieważ sam autor
pokazał to w realny sposób, a nie taki typowo filmowy.
„A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówce czegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć.”
Niezbędnik
Obserwatorów Gwiazd jest dopracowany do ostatniej
strony. Jako książka jest lekka w czytaniu, lecz zarazem niesie ze sobą głębszy
przekaz i narusza problemy dzisiejszych czasów. Akcja jest wartka, wydarzenia
zaskakujące, bohaterowie bardzo dobrze wykreowani i oryginalni, zakończenie z
lekka wzruszające. Podsumowując: cała historia jest warta poznania! Autor fantastycznie
się popisał swoim talentem, dlatego polecam fanom i książkoholikom, którzy nie
mieli jeszcze okazji zapoznać się z Matthew Quickiem.
PS. A wracając jeszcze krótko do
porównania pomiędzy Boy 21 a Wybacz mi, Leonardzie to uważam, że
druga powieść jest lepsza, ponieważ bardziej mnie rozemocjonowała i bardziej
natchnęła do przemyśleń niż pierwsza.
„Dla człowieka z młotkiem wszystko wygląda jak gwóźdź.”
Chciałam kiedyś ją przeczytać. Mam nadzieję, że jeszcze po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie wspominam tę książkę - dzięki niej zapałałam sympatią do twórczości Quicka. :)
OdpowiedzUsuńMiło wspominam czas w jej towarzystwie
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam! Ba, może nawet kupię!
OdpowiedzUsuńmi się podobała ta książka, lubie tego autora :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że książka pomimo lekkości niesie z sobą jakieś przesłanie. Może się skuszę na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńJest to kolejna ksiażka Qicka jaką prahne przeczyać. Mam nadzieję, że zrobie to jeszcze w tym roku.
OdpowiedzUsuńkruczegniazdo94.blogspot.com
Czytając Twoją recenzję aż poczułam sentyment do tej książki. W moim przypadku to była pierwsza powieść Quicka i też wolę Leonarda. Chętnie zapoznałabym się z pozostałymi. ;)
OdpowiedzUsuń