
Świat się zmieniał, lecz nie wszystko zmieniało się razem z nim. Nowy rok szkolny zaczął się tak jak zawsze, choć kazano nam ignorować dzwonki. A ja nie przestałam marzyć o tym, iż pewnego dnia Seth na mnie spojrzy. Nawet kiedy miesiąc zamienił się w siedem zachodów słońca, właśnie to było najbardziej niewiarygodne: „Julia!”, dwie sylaby mojego imienia wykrzyczane przez niego na wietrze.
Jak silne mogą być uczucia, kiedy równowaga między światłem a ciemnością ulega całkowitemu rozchwianiu? Czy jest sens nadal kochać, przyjaźnić się, wybaczać, być wiernym, skoro jutro może nigdy nie nadejść?
Komentarz:
,,Świat się zmienia, ale nie wszystko musi się zmieniać razem z nim.”
Końce
świata zazwyczaj są niespodziewane, gwałtowne i wręcz ekstrawagancko szybkie, a
kiedy już do nich dochodzi to z przyczyn równie oczywistych: a tu kosmici
atakują, tam meteoryt rozwali księżyc albo pół Ziemi, ludzie zdetonują
atomówki, zakaźny wirus szybko się rozprzestrzeni albo najzwyczajniej w świecie,
nastąpi jakiś kataklizm typu trzęsienie ziemi. Znamy te schematy z filmów,
seriali i książek. Jednakże nie było nigdy tak, by nasz świat dążył bez jasnej
przyczyny do powolnego końca, którego nie da się powstrzymać. Nie da! Więc co zrobić
ze świadomością, że umrzesz wraz z Ziemią? Jak postępować w te krytyczne dni? Odpowiedzią
poniekąd jest Wiek cudów.
Pomysł
jak najbardziej godny pochwały. Naprawdę. Szczerze. Bez kpiny. Uwielbiam takie
powieści o nadchodzącym końcu, szczególnie, kiedy pokazuje się dokładnie stan
emocjonalny bohaterów. Ważny jest także klimat – ciężki, skomplikowany,
rozstrajający wewnętrznie czytelnika. I Karen Thompson Walker udało się,
stworzyła coś przykuwającego uwagę, coś nowego, piorunującego, przerażającego -
bo w końcu ludzie w jej książce nie mogą sobie poradzić z zaistniałą sytuacją i
to najbardziej szokuje. Zazwyczaj mamy jakieś wynalazki, jakieś środki, które
pozwalają na uniknięcie katastrofy, ale u Walker jest bardzo pesymistycznie
albo bardzo realistycznie – zależy z jakieś strony się spojrzy. Ludzie nie
potrafią wyjaśnić dlaczego Ziemia zwalnia swoje obroty, a dni i noce się przedłużają.
Nie potrafią także znaleźć odpowiedniego rozwiązania – próba stworzenia nowych
genetycznie roślin, przystosowujących się do trudnych warunków czy próba
wystartowania w kosmos; nic nie jest w stanie pomóc. I to jest bardzo dołujące.
Tak dołujące jak porównywana do Wieku
cudów, Melancholia, która
podobnie niosła ze sobą wszechogarniający niepokój. I mnie się ten klimat
spodobał – osaczył mnie z każdej strony i nie wypuścił do ostatniego zdania.
,,Ale chyba nigdy nie jest tak, że następuje akurat to, czego się obawiamy. Przedziwne katastrofy zawsze okazują się inne – niewyobrażalne, zaskakujące i nieznane."

Wracając
do dramatów Julii: to spodobał mi się jej sposób opisywania nadchodzących zmian
oraz tego, co się nie zmieniło. Jak na młody wiek, wykazała się sporą spostrzegawczością,
a jej uwagi i przemyślenia poznawało się z ciekawością. Owszem, było w tym
trochę banalności, zwłaszcza gdy chodziło o Setha (jej wielką miłość), ale tak się
zachowują dziewczyny w jej wieku, dlatego jest to wybaczalne. Jeśli chodzi o
rodzinne sprawy to… były do przewidzenia. Szczególnie sekrety ojca. Matka mnie
wkurzała i… więcej nic nie dodam na ten temat.
„Czasami najtrudniejsze historie potrzebują najmniej słów.”
Samo połączenie typowej
obyczajówki z katastroficznym dramatem zagwarantowało Wiekowi cudów pewien sukces. Życie zwykłej dziewczynki na tle
kończącego się świata było bardzo interesującą lekturą i przez pierwszą połowę
całkowicie mną zawładnęła. Jedynie końcówka wydawała mi się pisana na szybko i
bez tego wcześniejszego klimatu osaczenia – ogólnie szybko zleciała i nie
poruszyła należycie, chociaż powinna. Bohaterowie mają swoje dramaty
(najbardziej smutno mi było dziadka), ale przez to, że ograniczamy się do myśli
Julii, nie jesteśmy w stanie wyłapać dokładnego charakteru innych postaci – są spłycone
i nie rozwinięte należycie. Uważam, że Wiek
cudów zasługuje na chwilę uwagi, ponieważ nie dość że jest to krótka opowieść,
to do tego przedstawia coś niebywale fascynującego i nowego. Polecam!
„W życiu trzeba zrobić tylko jedno: umrzeć.... Wszystko inne to kwestia wyboru.”
Piękna okładka! Nie wiem, czy książka by mi przypadła do gustu, ale może jak trafię na nią w bibliotece to się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Tak, okładka dosyć ładna, wnętrze również niczego sobie :D
UsuńPomysł rzeczywiście całkiem ciekawy, a przede wszystkim nietypowy. Myślę, że dałabym tej książce szansę. ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałem już trochę o tej książce i przyznam się, że dopiero teraz czuję się nią zaciekawiony. Dzięki za te opinię, książkę postaram się przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTylko proszę zbyt wiele nie oczekiwać od niej ^^
Usuń