Turgieniew
przedstawił w Ojcach i dzieciach
konflikt dwu generacji rosyjskiej inteligencji - pokolenie "zbędnych
ludzi" (ojców) i "nowych ludzi" (dzieci).
Komentarz:
Jeśli ma się przyjaciółkę, która studiuje filologię rosyjską i ma zajęcia z
literatury rosyjskiej, to musi nadejść w końcu taki moment, że zacznie cię namawiać
do przeczytania tego czy tamtego, bo to ją strasznie poruszyło, albo skłoniło
do przemyśleń i próbuje ciebie przekonać, żeby sprawdzić jak cię to wszystko
poruszy i jakie przemyślenia wyrosną w twoim mózgu… Akurat sytuacja jest tak
dobra (dla niej i dla mnie), że jako otwarta pasjonatka książek przyjmuję każdą
propozycję powieściową i jeśli kusi się moją osobę XIX-wieczną lekturą, to nie
ma zmiłuj – przeczytam. I tak właśnie poznałam Ojców i dzieci.
Co
jest takiego w XIX-wiecznych powieściach? – ktoś może zapytać. A tu rozchodzi się
przede wszystkim o klimat. Później o zachowania bohaterów i wygląd ówczesnego
świata. A na samym końcu niebanalność przekazu. I tyle? I tyle. Jednych to
fascynuje i kochają takie klasyki – jestem żywym przykładem. A inni nie
dzierżą, bo zrazili się na przymusowym czytaniu lektur szkolnych. Jako
pasjonatka niemal od razu polubiłam Ojców
i dzieci, prawie że przed czytaniem pierwszych stron – wystarczył fakt, że będzie
coś sprzed dwóch wieków, a ja już szalałam. I muszę przyznać, że moje oczekiwania
nie zwiodły mnie na manowce.
Jak
przewidywałam: klimat był mocną stroną tejże niecałej dwustustronicowej powieści.
Kryło się w nim dostojeństwo oraz poczucie osaczenia, a wszystko przez te
zmagania człowieka z naturą, które po czasach romantyzmu uprzykrzały życie pozytywistom.
I choć na początku może nam się wydać, że głównym problemem w książce jest
konflikt pomiędzy pokoleniem starszym a młodszym, to później okazuje się coś
innego – tak jak wspomniałam – konflikt człowieka z naturą, konflikt między
sercem a mózgiem, między uczuciami a rozsądkiem, między światem rzeczywistym a
metafizycznym… Oczywiście, ci co przygotowywali się do matury, to wiedzą o co
dokładnie się rozchodzi w niesnaskach pomiędzy pokoleniem starym a młodszym.
Starzy - wychowani w innym świecie, na innych zasadach, romantycy,
konserwatyści, trzymający się własnej upartej idei, oraz młodsi – wprowadzający
nowe porządki, nowe reguły, zmieniający losy ludzkości, wyrzekający się romantycznych
uniesień. Tego się wszyscy uczyliśmy od Mickiewicza i innych inteligentów,
którzy pisali o dwóch pokoleniach. Tylko że w Ojcach i dzieciach mamy coś niecoś innego, między innymi stare
pokolenie jest świadome swej przemijalności, starości i próbuje zrobić miejsce
dla młodszych, zgadzając się z ich ideami – niechętnie, ale zgadzają się, a
może dokładniej: nie sprzeciwiają się. I to jest coś nowego, czego wcześniej
nie spotkałam, a co spodobało mi się w odbiorze. Lecz w takim razie, gdzie jest
ten konflikt? Otóż, to że starsi nie sprzeciwiają się nowym porządkom, nie
znaczy, że nie godzą się na to na siłę. Oj, tak, potrzeba wiele sił i
cierpliwości, by pozwolić młodszym pędrakom wygłaszać swoje nihilistyczne
wywody, które mogą doprowadzić do anarchii całego kraju; trzeba o g r o m u
sił, żeby sprzeciwiać się swojej naturze i w pewnym momencie nie walnąć pięścią
w stół i powiedzieć: Ale, wy gówniarze,
nie macie racji! Oczywiście, wychodzi to różnie, bo jak wiadomo: natura
zawsze wygrywa. I w Ojcach i dzieciach:
natura również zwycięża i to w sposób okrutny.
Czytanie
o rosyjskim XIX wieku jest zupełnie innym doznaniem niż czytanie o Anglii, czy
Stanach Zjednoczonych. Widać to szczególnie w opisach miast, zachowaniu
bohaterów i polityce. Jest bardziej surowo, rygorystycznie i tak jakoś dziwnie,
gdzie tą dziwność można też zobaczyć we współczesnym społeczeństwie rosyjskim.
Jednak Rosja to specyficzny kraj… Szereg wydarzeń nie jest jakoś wymyślnie
skomplikowany, bo skupiamy się na dwóch postaciach, które podróżują z miejsca
na miejsce. Pierwszą z nich jest Bazarow – młody geniusz, szkolący się na
lekarza, zainteresowany nauką, nihilista (czyli sprzeciwiający się wszystkim
zasadom), a drugim – jego przyjaciel-uczeń Arkadiusz, który jest zapatrzony z
Bazarowa i jego nihilizm jak w obraz święty. Oboje podróżują, czy to do rodzin,
do znajomych, nieznajomych i z każdym odwiedzonym miejscem coś się w nich
zmienia, coś odkrywają, i niekoniecznie wychodzi im to na dobre. Powiem tak: za
Bazarowem i jego zachowaniem wobec starszych – nie przepadałam, wręcz
nienawidziłam. Jednakże później, na samym końcu, zmieniłam zdanie – zrobiło mi się
go strasznie żal i nie mogłam pogodzić się z myślą, że natura to jednak
perfidna zołza. To jak walczył sam ze sobą, jak próbował być tym, kim nie jest –
strasznie to wpływa na uczucia czytelnika. Co do Arkadiusza to był miły,
sympatyczny, widać było że ten cały nihilizm do niego nie pasuje i że jest
bardziej elastyczny, skończył jak skończył – idealnie. Rozmowy, gesty i maniery
postaci są dla pasjonatów takiej literatury niczym wisienka na torcie i jak
najbardziej byłam zadowolona z każdego szczegółu.
Jeśli
chodzi o genialność tej powieści to są nią różnorakie wątki. Od wszelkiego
rodzaju miłości – spełnionych i tych mniej, sztucznych, prawdziwych, niszczących,
dla pieniędzy – kwestia przyjaźni, godzenie się z losem, bądź przeznaczeniem, walki
wewnętrzne, walki z przeciwnikiem i przede wszystkim próba wyjaśnienia natury
człowieka. Byłam i wciąż jestem oczarowana Ojcami
i dziećmi. Turgieniew spisał się i widać że miał talent. Zostawił dzieło,
które jest szczere i niestety przedstawia pesymistyczną wizję człowieka oraz
świata, a to przez tą nieszczęsną naturę! O książce można by jeszcze wiele, oj
wiele, napisać, ale ograniczę się już tylko do polecenia powieści książkomaniakom,
którzy lubią takie XIX-wieczne klimaty oraz elementy zmuszające do namysłu i
zadumy.
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale zapowiada się interesująco. Jestem bardzo ciekawa, jak wygląda XIX wiek w rosyjskim wydaniu. ^^
OdpowiedzUsuńZ jednej strony wygląda specyficznie, a z drugiej to jest coś, co wygląda znajomo jak w każdej książce z tego okresu :3
Usuń