
Komentarz: „tak zazwyczaj bywa z życiem. jeśli chcesz, żeby coś się zmieniło, wcale nie musisz zaczynać żyć, lecz tylko ruszyć tyłek z kanapy.”
Ostatnimi
czasy zauważyłam, że pojawiło się sporo książek nawiązujących na kontrowersyjne tematy o których czasem
ciężko się mówi, a społeczeństwo nie zawsze patrzy na nie przychylnym okiem. Ukazuje
się coraz więcej filmów, wypowiedzi celebrytów w telewizji, czy też właśnie
książek, które naruszają ten określony temat. Tak, mowa tutaj przede wszystkim o
homoseksualizmie, ale szczególnie tym dotyczącym męskiej części społeczeństwa.
Mnie to osobiście nie razi i nie przeszkadza – chyba że jest to przedstawiane w
przesadzony sposób – ale do tej pory nie spotkałam żadnego dzieła, którego
ukazałoby ten problem rzetelnie i realistycznie. A skoro padły słowa do tej pory, to oznacza, że Will Grayson, Will Grayson spełnia swoją
moralizatorską funkcję.
,,To był szalony dzień dla Willów Graysonów tego świata.”
Oczywiście
nie jest tak, że powieść Johna Greena oraz Davida Levithana przedstawia jedynie
problemy pomiędzy parami homo i trudności, jakie im sprawia rodzina, znajomi i
ogółem całe społeczeństwo - chociaż trzeba przyznać, że bardzo ciekawie i
nowatorsko to pokazali. Jeśli ktoś zna inne powieści Greena to zapewne wie, że
autor specjalizuje się w tworzeniu skomplikowanych postaci, ukazywaniu dziwnych
relacji pomiędzy zakochanymi i przyjaciółmi oraz ogólnie tykanie głębszych
kwestii nad którymi czytelnik musi się zastanowić. To wszystko jest także
tutaj. Za to od Levithana dostaliśmy bohatera ciężkiego w obyciu, mającego
mnóstwo niewidzialnego balastu na barkach oraz przede wszystkim autor
przedstawia nam, pułapki Internetu, jak smakuje zdrada i jak sobie radzić,
kiedy to co dobrze znałeś sypie ci się tonami na łeb i szyję.
,,teraz to rozumiem. twoje największe nadzieje stają się tym, co cię w efekcie zabija.”
Sam
pomysł na fabułę był dopracowany, a poznawanie historii strasznie wciągało i pochłaniało
cały mój wolny czas – dosłownie czytając w pociągu, tak się wgryzłam w
wydarzenia, że prawie przegapiłam mój przystanek. Autorzy pisali rozdziały na
przemian i ukazywali zdarzenia z perspektyw swoich Willów Graysonów, przy czym
obaj bohaterowie byli różni, mieli inne problemy i znajdowali się w różnorakich
sytuacjach życiowych. Twórczość Johna Greena znam i uwielbiam, dlatego miło
było znowu przeczytać te jego charakterystyczne wypociny i porozmyślać nad
kwestiami, które naruszał. Polubiłam jego Willa Graysona, szczególnie za to, że
był taki inny i że najważniejsza była
dla niego przyjaźń. Co do Davida Levithana to po raz pierwszy poznałam jego styl pisania i jak najbardziej
przypadł mi do gustu. Te jego charakterystyczne nieużywanie dużych liter (jak
można zauważyć przy cytatach) i wykreowanie Willa Graysona tak boleśnie
realistycznego, że cały czas czuje się do niego sympatię i współczucie. Jego
Will bardziej mi się spodobał. Może dlatego, że nie do końca można było mu
pomóc. A może dlatego, że był tak realistyczny i tak dla mnie znajomy, że choć
chciałabym mu pomóc to nie dałabym rady. To co jest piękne pomiędzy tymi
postaciami to to, że przechodzą w ciągu całej powieści jakąś przemianę,
niekoniecznie wielką, ale coś się w nich zmienia i to da się wyczuć. Te
przełomy w ich życiu. Chociaż nie. Można powiedzieć tylko o jednym przełomie,
którym jest Kruchy Cooper.
„Bycie w związku to twój wybór. Bycie przyjacielem to po prostu coś, czym jesteś.”
Jeśli
spojrzymy na książkę pod innym kątem, to dostrzeżemy, że tak naprawdę głównym
bohaterem jest Kruchy Cooper, a Willowie Graysonowie są jedynie postaciami drugoplanowymi,
które zmuszają Kruchego do pewnych zmian i dostrzeżenia niektórych prawd. I choć
sama nie darzyłam aż tak ogromną sympatią Kruchego, to trzeba przyznać, że dał popalić
czytelnikowi i innym postaciom. Szczególnie na końcu, kiedy mamy zwieńczenie
książki, a Cooper robi to co planował, ale w trochę inny sposób. Zakończenie
wydawało mi się tandetne i przesadzone, ale i tak słowa uznania dla
oryginalnego końca.
„gdy coś raz się stłucze, nie da się tego z powrotem skleić. ponieważ gubią się gdzieś małe kawałeczki i krawędzie nie pasują do siebie, nawet gdyby chciały. cały kształt się zmienia.”
Podsumowując,
Will Grasyon, Will Grayson jest wspaniałym
czytadłem wynikłym ze znakomitej współpracy pomiędzy Greenem a Levithanem – ich
współpraca jest jak najbardziej godna pochwały. Książka wciąga, akcja jest
płynna i szybka, historia nie boi się ukazywać trudnych i głębszych zagadnień
nad którymi należy się zastanowić, a bohaterowie są niebanalni i dający się polubić.
Humoru nie brakuje tak samo jak poważnych scen. Zatem nie pozostaje mi nic
innego jak polecić tę książkę. Naprawdę warto przeczytać!
„ja: wiesz co jest parszywe w miłości?
d.w.g: co?
ja: że jest tak mocno związana z prawdą.”
Ogólnie książki Greena do mnie nie przemawiają - doceniam ich znaczenie dla młodego odbiorcy, ale mnie zachwyciła tylko Gwiazd naszych wina. Nie wiem, czy w duecie z innym autorem Green daje radę, może kiedyś zaryzykuję i się o tym przekonam :)
OdpowiedzUsuńHmm.. Zaczęłam już tą książkę, ale jakoś nie miałam okazji skończyć.. Chyba czas do niej wrócić :)
OdpowiedzUsuńCo prawda zainteresowanie Greenem w sporej mierze już mi minęło, a podzielone opinie na temat tej książki sprawiają, że wciąż się waham, jednak i tak mam nadzieję, że znajdzie się okazja, żeby się z nią zapoznać. ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej pozycji, więc na pewno po nią sięgnę w swoim czasie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!