Salomea Przygoda ucieka od zwariowanej rodziny, chcąc rozpocząć samodzielne
życie. Gdy okazuje się, że jej stancja przypomina posiadłość z filmów grozy
klasy B, prowadzona jest przez trzy siostry w dość podeszłym wieku i papugę, a
w telefonie słychać głosy, Salka zaczyna zastanawiać się, czy to aby na pewno
był dobry pomysł. Pojawienie się młodszego brata jedynie komplikuje i tak
niełatwą już sytuację – zwłaszcza, gdy pewnego dnia próbuje utopić siostrę w
Odrze.
Komentarz:
,,Świat rzadko kiedy jest czarno-biały, Salko. Odpowiedzialność zwykle rozkłada
się na wiele barków. Każda decyzja pociąga za sobą następne, a we wszystkim z zapałem
miesza zwykły przypadek.”
Mówiąc
wprost: Marta Kisiel to moje guru, które wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie w
sferze książkowej. Po przeczytaniu Dożywocia,
autorka stała się jedną z moich ulubionych pisarek i to wszystko zawdzięcza
przede wszystkim swojemu oryginalnemu stylowi pisania, niecodziennemu humorowi
i genialnym pomyśle na fabułę i bohaterów.
Przy Nomen Omen moje wrażenia względem jej
talentu nie zmieniły się, chociaż… może w jakimś małym stopniu zyskała u mnie
większe uznanie. Czym to jest spowodowane? Otóż, po pierwsze, fabuła powieści
znowu mnie zaskoczyła, ponieważ rozegrane zdarzenia i sytuacje od początku do
końca były dla mnie nierozwiązywalną zagadką. Nieprzewidywalność zmieszana z
tajemnicami grała tutaj znaczącą rolę i sprawiała, że czytelnik chciał tylko czytać,
czytać i czytać, byleby poznać wszystkie brudne sekreciki.
,,Nie sztuką jest zacząć życie ani je zakończyć. Najtrudniej go strzec i nie dać się przy tym zwieść na manowce.”

Patrząc
na samą historię to naszą główną bohaterką jest nieco nierozgarnięta Salomea
Przygoda, która po życiu w ciągłym stresie z matką, która chce rozbudzić w niej
erotyzm oraz wiecznie stawianym na pierwszym miejscu bracie uprzykrzającym jej
życie, postanawia się wyprowadzić do Wrocławia. Zamieszkuje w starym domku
należącym do podejrzanie dziwnej starszej pani i jej papugi, gdzie tajemnice są
budowane na tajemnicach, a kłopoty czają się na każdym kroku.
Po
drugie, dobrze wykreowani i charakterystyczni bohaterowie są mocną zaletą
książki. To co wydało mi się od początku nieco ironiczne, to to, że zobaczyłam
w postaciach ludzi z mojego otoczenia. I tak przykładowo, Salomea miała kilka
cech z mojego charakteru i wyglądu, Basia przypominała moją przyjaciółkę, a
Niedaś w niektórych momentach centralnie mojego brata. Czyżby ałtorka
obserwowała moje życie???
Poza
tym, bohaterowie i okoliczności w których przez przypadek się znajdowali znowu
wywoływali u mnie ogromną salwę śmiechu. Humor oraz sarkazm są nieodłączną
częścią tej powieści i chociażby ze względu na ten element powinniście chwycić za
Nomen Omen.
,,No co? Jestem polonistą. Bez znajomości łaciny nie zaliczyłbym literatury staropolskiej, uczyłem się też o zwyczajach godowych szympansów i altannikach, wiem, co to jest potlacz, potrafię napisać stronę WWW w HTML, a obudzony w środku nocy miotam cytatami z romantyzmu w tematyce dowolnej.”

Po
trzecie, bardzo ciekawym zabiegiem zastosowanym przez Kisiel było przybliżenie kawałka
historii Wrocławia. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że znajdę w
tej książce coś o tak poważnej tematyce, ale to jedynie jeszcze bardziej
wzbogaciło fabułę i sprawiło, że czytałam z jeszcze większym zaintrygowaniem.
Co do
stylu autorki to jak zwykle wzbudził we mnie podziw i dosłownie napełnił
szczęściem z czytania tak zacnego czytadła polskiego. Mój mózg i wewnętrzne
poczucie piękna po prostu rozpływało się pod wpływem tak rozbudowanych zdań i
igraszek językowych.
Dlatego
podsumowując, w przyszłości bez wahania będę sięgać po wypociny Marty Kisiel,
bo wiem, że znowu zapewni mi niesamowitą przygodę i sprawi, że jeszcze bardziej
pokocham polską literaturę. Polecam każdemu bez wyjątku – mocne wrażenia
zapewnione!
,,-Mam nadzieję, że już nigdy, przenigdy nie spotka mnie w życiu żadna przygoda.
- Obawiam się, że z twoim nazwiskiem masz na to mizerne szanse. To jak prowokacja. Pokuszenie. Onomastyczny wabik na ślepy los wraz z całym zastępem przygód, przypadków i przeżyć.”
Oooooo.... ta książka przewijała się tu i ówdzie przed moimi oczyskami, jednak nie chciałam po nią sięgać. Chyba jednak muszę zmienić zdanie ;)
OdpowiedzUsuńOj, zaraz Basię przypominam... No, może troszeczkę, tak ociupinkę :P
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna, niesamowita, boska i w ogóle yay! Nic tylko czekać aż z tego brystolu z kolorowymi karteczkami powstanie książka o Micku :P
Bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką. Akurat planuję niedługo zaopatrzyć się w trochę książek polskich autorów, a więc "Nomen omen" koniecznie musi trafić na moją półkę. :D
OdpowiedzUsuńJeżeli o mnie chodzi to mam już tą książkę zapisaną jako lekturę 'do przeczytania". Miałam ją nawet ostatnio sobie kupić, ale postawiłam na inne książki, które bardziej mnie zachęcały. Twoja recenzja potwierdziła, że jest to książka godna przeczytania i zachwycania się nią przez dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńA ja jakoś przekonana do tej książki nie jestem...
OdpowiedzUsuńZmieniłam adres bloga -> http://www.bookeaterreality.blogspot.com/
Gdybym miał liczyć każdą pozytywna recenzje tej książki, to powiedziałbym, że to tylu dodawać nie potrafię :) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam ani o książce, ani o autorce, ale teraz koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń