Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

,,Coś do stracenia" Cora Carmack

TOM I TRYLOGII


Mając dosyć bycia jedyną dziewicą wśród swoich przyjaciółek, Bliss Edwards decyduje, że najlepszym rozwiązaniem tego problem jest stracenie dziewictwa tak szybko i tak łatwo jak to tylko możliwe – szybki numerek. O jej planie można by rzecz wszystko, ale zdecydowanie nie, że jest prosty. Kiedy dziewczyna zaczyna wariować i zostawia przystojnego chłopaka samego i gołego w jego własnym łóżku używając wymówki, w którą nie uwierzyłby nawet półmózgowiec. I jakby już nie była zawstydzona do granic możliwości, to kiedy wraca do college’u na ostatni semestr studiów, poznaje swojego nowego nauczyciela sztuki, którego jakieś 8 godzin temu zostawiła rozebranego w łóżku…
Komentarz: ,,Nie chciałam być samotna i zgorzkniała i skończyć z dziewięcioma kotami i tchórzofretką.”
Dziewictwo dla amerykanek jest dość delikatną kwestią. Często w filmach można dostrzec dziewczyny/kobiety dla których posiadanie dziewictwa jest hańbą, ujmą i w ogóle czymś zawstydzającym, dlatego zawsze jakiś idiotyzm wpadał im do głowy i postanawiały przespać się z pierwszym lepszym. Czy tylko mi się wydaje, że amerykanie mają coś z głowami? Nie? To dobrze.

Bliss ma dopiero dwadzieścia dwa lata i jest dziewicą, co jest dla niej faktem upokarzającym. Chce się natychmiast go pozbyć i żyć dalej w swoim uporządkowanym świecie, gdzie może wszystko kontrolować. Dlatego wychodzi ze swoją przyjaciółką do baru i tam właśnie spotyka Jego – przez duże J! Mężczyznę, który już od pierwszego wejrzenia zaczyna ją fascynować i z którym z chęcią by się przespała. Nie dość, że jest przystojny, błyskotliwy, oczytany, potrafi kokietować i zna różne techniki flirtu, to do tego jeszcze ma brytyjski akcent od którego cała płeć żeńska szaleje. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby Bliss przekroczyła Tą granicę. Są już u niej w domu, rozbierają się, pan doskonały zostaje całkiem nagi, a tu nagle bohaterka wpada w panikę…

,,Seks. 
Będę uprawiać seks. 
Z facetem. 
Z bardzo przystojnym facetem. 
Z bardzo przystojnym facetem z seksownym akcentem. 
Ewentualnie zwymiotuję. 
A co, jeśli zwymiotuję na bardzo przystojnego faceta z seksownym brytyjskim akcentem? 
A co jeśli zwymiotuję na bardzo przystojnego faceta z seksownym brytyjskim akcentem akurat wtedy, gdy będziemy uprawiać seks?”
Czy tylko ja sądzę, że ona ma jakoś dziwnie wygiętą szyję???

Chyba nie muszę wspominać o tym, że zanim dotarli do jej domu to wynikło wcześniej jeszcze wiele problemów, które zestresowały naszą biedną, zdesperowaną Bliss? Cóż, nic dziwnego zatem, że wymyśliła bardzo słabą wymówkę i po prostu uciekła. Pół naga. Ze swojego domu, przypomnę.
Kiedy sądziła, że jej koszmar się skończył, okazało się, że Pan Idealny jest jej wykładowcą, a to całkowicie zapoczątkowało serię niefortunnych zdarzeń.

,,- Nie powinnam nosić ciasnych ciuchów, bo paskudnie poparzyłam łydkę. 
- Jak to się stało? 
- Oparzyłam się prostownicą. 
- Oparzyłaś łydkę prostownicą do włosów? Czekaj… Prostowałaś sobie włosy na nogach? Aż tak ci urosły?”

Romans jak nigdy! Ale za to jaki przyjemny w czytaniu. Niecodzienny humor przemieszany z uwielbianym przeze mnie sarkazmem pięknie udekorował tą prostą, acz skomplikowaną historię miłosną. Poza tym największą zaletą książki jest nikt inny jak Garrick. Ideał w każdym calu. Takich mężczyzn po prostu ze świecą szukać, albo wystarczy znaleźć dobrą powieść romantyczną i facet idealny zawsze się napatoczy.


Jedyną wadą jaką tutaj znalazłam to zagrywki głównej bohaterki, której niezdecydowanie i sprzeczne rozumienie uzyskanych informacji, strasznie irytowały. A tu owijała w bawełnę, tam tłumiła swoje uczucia, a gdzieniegdzie nawet nie próbowała porozmawiać z Garrickiem o swoich problemach. A tak ogólnie to nie dostrzegłam żadnych innych minusów.

,,Czasem to, czego najbardziej się lękasz, jest kluczem do odnalezienia szczęścia.”

W Coś do stracenia jest pełno humoru, który objawiał się u mnie w niekontrolowanych napadach śmiechu i choć nie mam zbytnio w zwyczaju czytać romansideł, to ten powitałam z otwartymi ramionami i bardzo, ale to bardzo mi się spodobał. Często przy sytuacjach związanych z Garrickiem i Bliss(czyli przez 97% książki) nie mogłam się powstrzymać przed mówieniem: Oooo… Jak słodko… A uwierzcie mi – to nie zdarza się. Nigdy.

Uwielbiam tą powieść i na pewno sięgnę po kolejne części ^^.

,,Każde przedstawienie odbywa się tylko raz w życiu. Za każdym razem jest inaczej.”

komentarze

  1. A mnie nie ciągnie do tej książki i raczej nie sięgnę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz tylko zaostrzyłaś mój apetyt na tę powieść. i pomyśleć, że wcześniej unikałam jej jak ognia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno ją czytałam i zdecydowanie podzielam Twój entuzjazm. Już się nie mogę doczekać chwili, gdy dostanę w swoje ręce "Coś do ukrycia" i będę mogła sobie poczytać o dalszych losach Cade'a. I przy okazji tej dwójki. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tę książkę. Teraz czekam z niecierpliwością na jej drugi tom.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy zaczęłam czytać Twoją recenzję odniosłam wrażenie, że Ci się nie podobała. Sama, czytając jeden z podsuniętych przez Ciebie fragmentów, poczułam coś na kształt obrzydzenia. A jednak potem zaczęłam z niejakim zachwytem o niej pisać, że aż zapragnęłam ją przeczytać... Pozostaje szukać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo polubiłam tę książkę, masz rację podczas czytania albo się śmiało albo się mówiło: ,,jak słodko" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Była fajna, to trzeba przyznać. Dużo śmiechu i posyłałaś mi dziwne spojrzenia, jak to czytałam - trudno, potem ty też się śmiałaś. Taka lekka książka, ot niezbyt ambitna, ale drugą część też bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń

Lubimy czytać

Moja lista blogów