TOM
I WIEDŹMIN

Białowłosego przywiodło do miasta królewskie orędzie: trzy tysiące orenów nagrody za odczarowanie nękającej mieszkańców Wyzimy strzygi.
Takie czasy nastały. Dawniej po lasach jeno wilki wyły, teraz namnożyło się rozmaitego paskudztwa – gdzie spojrzysz, tam upiory, bazyliszki, diaboły, żywiołaki, wiły i utopce plugawe. A i niebacznie uwolniony z amfory dżinn, potrafiący zamienić życie spokojnego miasta w koszmar, się trafi.
Tu nie wystarczą zwykłe czary ani osinowe kołki. Tu trzeba zawodowca.
WIEDŹMINA.
Mistrza magii i miecza. Tajemną sztuką wyuczonego, by strzec na świecie moralnej i biologicznej równowagi.
Komentarz: „Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy.”
Biały
Wilk. Geralt z Rivii. Wiedźmin. Wszyscy znają, wiedzą o kogo chodzi, kojarzą
autora, może nawet grali w gry, a może tylko z gier go znają. Przyznaję, że od
kilku lat to było ciągłe planowanie i powtarzanie jak mantry: ,,Muszę przeczytać
w końcu tego sławnego Wiedźmina”,
,,Należałoby poznać tą znaną na cały świat serię”. I jak się skończyło? Dopiero
jak mój brat zaproponował zagranie w Zabójców
królów, to zaczęłam poznawać poniekąd świat Sapkowskiego (poniekąd, bo
podobno sam autor nie toleruje gier), i kiedy nastąpił moment, gdy mój brat
został odsunięty na bok i samodzielnie przechodziłam Zabójców poczułam natchnienie, że to jest ta chwila, gdy naprawdę
muszę przeczytać pierwszy tom. I co? Jestem zachwycona i zakochana w książce.